ROZDZIAŁ V

59 5 0
                                    

Idzie. Zmierza w moją stronę. Jest bardzo przystojny. Jego postura świadczy o tym, że siłownia nie jest mu obca, za to ze szczotką chyba nigdy się nie poznał. Jego rozczochrana fryzura w połączeniu z tą skórzaną kurtką doprowadziłaby do szaleństwa nie jedną dziewczynę (zapewne doprowadziła już nie raz). Jego ruchy są bardzo pewne i swobodne. Z dalekiej odległości czuję, że mogłabym wpatrywać się w niego godzinami, jednak gdy stoi zaledwie metr od mojej twarzy czuję, że za chwile ziemia zsunie mi się spod nóg.

-Molly. - To Amy. - Poznaj Jamesa. - Amy uśmiecha się promiennie, podczas gdy ja wciąż walczę o kolejny oddech.

Obudź się Molly! Co się z tobą dzieje?!

-Eeeee... - bredzę. - Hej - wyduszam podając mu rękę. Gdy ją ściska, czuję gęsią skórkę na plecach. Przyjemne uczucie. - Miło cię poznać. - Uśmiecham się niepewnie.

James wydaje się niewzruszony. Nie potrafię wyczytać z jego twarzy dosłownie niczego. Patrzy tylko na mnie i bez żadnych emocji odpowiada : Tak. Ciebie też.
Czuję, że zaraz zapadnę się pod ziemie. Zachowuję się ja jakaś napalona nastolatka podczas, gdy on nie robi sobie nic z mojej obecności.

-Amy, wybacz, ale chyba już będę się zbierał - odpowiada po krótkiej chwili krępującej ciszy.

-A co z imprezą? Mówiłeś, że będziesz. - Dziewczyna spogląda na Jamesa błagalnie.

-Wiem. Ale chyba nic z tego nie wyjdzie... - James spogląda raz jeszcze w moją stronę. - Mam coś ważnego do załatwienia.

Amy spogląda na postawnego bruneta z zaniepokojeniem a, gdy zaczyna się o nas oddalać podąża za nim przepraszając mnie i zapewniając, że zaraz wróci.

-James, zaczekaj. - Nie są oddaleni zbyt daleko, dlatego ich rozmowa choć nieco przytłumiona pozwala mi zrozumieć poszczególne słowa. - Powiedz, że ta ważna sprawa nie ma na imię Laila.

-O co ci chodzi, Amy? - pyta z pretensjami chłopak. - Jeśli masz zamiar znów prawić mi kazania to...

-James! - przerywa mu Amy rozdrażniona zaistniałą sytuacją. Spogląda w moją stronę zdając sobie sprawę z tego, że jej krzyk z pewnością do mnie dotarł. Po chwili jednak znów skupia swoją uwagę na chłopaku, którego dłonie spoczęły teraz na biodrach a wzrok ugrzązł w podłożu szarej podłogi. - Nie możesz znów wpakować się w kłopoty. -Jej głos się nie zmienia, jednak tym razem zaczyna nad nim panować i nie podnosi jego tonu. - To nie jest dziewczyna dla... - urywa.

-To nie j e s t twój interes. - James mówi stanowczo i groźnie.

Amy jak wryta patrzy na chłopaka zmierzającego w stronę wyjścia. Postanawiam ruszyć w jej stronę a, gdy staję z nią twarzą w twarz widzę w jej spojrzeniu rezygnacje i smutek.

-Wszystko w porządku? - pytam z troską.

-Tak. James po prostu ma chyba za dużo na głowie. - Spogląda w stronę wyjścia. - Chodź, czas przygotować się na imprezę. - Chwyta mnie za rękę.

-Amy? Chyba jednak wolałabym zostać w pokoju. - Spuszczam wzrok. - Nie czuję się najlepiej.

Dziewczyna przygląda mi się badawczo.

-Jesteś pewna, że to nic poważnego?

-Tak. - Skinam potwierdzająco głową. - Ale chyba przyda mi się trochę snu. - Posyłam jej niewyraźny uśmiech. - Baw się dobrze. - Odchodzę.

***
Mijam ten sam prosty korytarz, który doprowadził mnie jeszcze jakiś czas temu do pięknie grającego na gitarze Jamesa. Skręcam w prawo, to w lewo aż w końcu uznaję sama przed sobą, że się zgubiłam. Tym razem nie słychać muzyki, która mogłaby doprowadzić mnie do celu. Karcę samą siebie, że nie poprosiłam Amy o jakąkolwiek mapę tego ogromnego drapacza chmur. Tutaj chyba jest ze sto pięter! No może mniej. Nie ważne.

Przypadek Molly JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz