Rozdział 5

882 63 7
                                    

Pobiegłem do łazienki rudowłosej gdzie stała przerażona Izzy. Gdy tylko rozejrzałem się po pomieszczeniu, do którego wbiegł właśnie Alec zamurowało mnie. Porozrzucane rzeczy, rozbite lustro a na białych kafelkach spora ilość...

-Na anioła czy to jest krew ? - spytał wstrząśnięty Alec. Co tu się stało ? Gdzie ona jest ?

Wyszedłem na korytarz, gdzie moją uwagę przykuły uchylone drzwi prowadzące na dach. Skierowałem się w tamtą stronę i zajrzałem na dach. Odetchnąłem z ulgą gdy ją tu zobaczyłem. Jednak podchodząc bliżej zauważyłem krew spływającą po jej rękach.

- Clary ? Co się dzieje ? - spytałem kucając przed nią. Oszołomiona uniosła głowę, po jej twarzy spływały łzy.
- Jace ? Na anioła ty żyjesz ! - krzyknęła przytulając się do mnie.
- Cii, spokojnie jestem tu - uspokajałem ją nie do końca rozumiejąc co się dzieje - Dlaczego myslałaś, że nie żyję ? - spytałem delikatnie wycierając łzy z jej policzków.
- Widziałam jak Jonathan zabija Cię, was wszystkich! - serce mi się krajało widząc ją taką roztrzęsioną.
- Spokojnie to tylko zły sen, jesteśmy tu wszyscy a Jonathan nie żyje - gwałtownie się ode mnie odsunęła chwiejąc się lekko.
- On żyję - odparła pewnie jednocześnie osuwając się na ziemię. Złapałem ją i ułożyłem na swoich kolanach rysując iratze na jej pokaleczonych dłoniach. Już po chwili rany zniknęły. Wziąłem ją na ręce idąc do jej pokoju.

- Nie zostawiaj mnie - szepneła błagalnie gdy kładłem ją do łóżka.
- Nigdy - odparłem pewnie kładąc się obok i chwilę później zasypiając.

***
Clary:

Minął tydzień od tamtych wydarzeń. Co noc śni mi się Jonathan, budzę się przerażona, boję się spać. Nikomu nic o tym nie mówię, Jace od początku mi nie wierzy a reszta? Wzięliby mnie za wariatkę.
Tobias zachowuje się coraz dziwaczniej. Gdy z kimś rozmawia to w pośpiechu wychodzi i mówi ściszonym głosem. Muszę się dowiedzieć o co chodzi.
Dochodzi 2 w nocy a ja nie śpię. Boję się , nie chce znów tego oglądać.
Wczoraj do Instytutu przyjechała córka znajomych Lightwoodów Olivia. Cóż nie powiem, nie darzymy się sympatią. Jest piękną brunetką o niebieskich oczach. Ma wysportowane ciało i długie nogi. W dodatku klei się do Jace'a, który nie prostestuje...

No właśnie ... Ostatnio spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Mam wrażenie, że już mu się znudziłam...

Naszła mnie ochota na rysowanie. Wzięłam szkicownik zapalając lampkę. Narysowałam swojego brata z zakrwawionym nożem skierowanym w moją stronę. Wokół nas zniszczone Alicante. Czemu namalowałam akurat to ? A może to coś w rodzaju proroctwa ? Nawet jeśli, nie mogę do tego dopuścić.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7. Wstałam, wykąpałam się i ubrałam w przygotowane ciuchy.

Wyszłam z pokoju idąc w stronę jadalni. Nie chciało mi się jeść, ale musiałam stwarzać pozory. Wchodząc zauważyłam mieszkańców siedzących przy stole. Maryse i Robert, którzy wrócili wczoraj również tu byli.
Izzy nie było najprawdopodobniej jeszcze spała, obok Aleca siedział Jace, a obok niego Olivia. Usiadłam dokładnie na przeciwko Aleca, który uśmiechnął się do mnie, Jace nawet nie zauważył, że jestem w pomieszczeniu bo był tak bardzo zajęty rozmową z brunetką.

Nalałam sobie wody do szklanki zaciskając ręce. Coś ukłuło mnie w sercu patrząc na tę dwójkę. Mógł przynajmniej powiedzieć, że to koniec....
Przemknęłam łzy napływające do moich oczu. Clary spokojnie nie tu, nie dawaj mu satysfakcji powtarzałam sobie w myślach.
Spojrzałam na Olivię, która położyła rękę na dłoni Jace'a no tak... Nawet jej nie zaprotestował. Tego było za wiele. Odstawiłam trzymaną szklankę wylewając trochę jej zawartości. Alec spojrzał na mnie wspolczująco widząc co się dzieje.

- Cla..- zaczął Alec lecz w tym momencie wstałam wychodząc z pomieszczenia. Nie obchodziło mnie co sobie o mnie pomyślą, nie chciałam na to patrzeć.
Zatrzasnełam drzwi pokoju osuwając się na ziemię z płaczem.

Usłyszałam otwieranie drzwi. Poczułam silne ramiona przytulające mnie. W pierwszej chwili pomyślałam,że to blondyn lecz był to...

- Alec - powiedziałam płacząc w jego koszulę.
- Nie martw się nim. Już ja mu pokaże z kim zadarł
- Dziękuję, że mnie wspierasz zawsze chciałam mieć takiego brata.
- Teraz już go masz - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Chodź Clary idziemy po Isabelle i pójdziemy gdzieś razem - odparł wstając i podając mi rękę. Ujęłam ją wycierając łzy.

Zapukaliśmy do pokoju Izzy.
- Co się... - zaczęła lecz przerwała widząc mój stan. Już chciała o coś zapytać lecz przerwał jej Alec.
- Nie teraz idziemy na miasto idziesz z nami?
- Dobra ale i tak się dowiem - powiedziała wychodząc z pokoju.

Doszliśmy do windy. W drodze Alec opowiedział co się stało Izzy była wściekła. Czekaj na przyjazd windy usłyszałam głos Jace'a o niee...
Pojawił się z Olivią u boku, oboje się śmiali z czegoś. Gdy nas zobaczyli stanęli. Jace przyglądał mi się lecz ja spościłam wzrok, nie chciałam, żeby widział co czuje.

- Gdzie idziecie ? Może pójdziemy z wami ? - spytała słodko Olivia
- Nie sądzę, że to dobry pomysł - wysyczała Izzy patrząc z wyrzutem na Jace i ciągnąc mnie do windy.

Hej hej hej ! :*
Wróciłam z nowym rozdziałem mam nadzieję, że się spodoba ! Święta tuż tuż także rozdziały pojawiać się będą co 2-3 dni. W ramach przeprosin za moją nieobecność dodaje dłuższy ! Miłego czytania i proszę o komentarze!

Dary Anioła- Nadzieja umiera ostatniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz