Siedziała w wannie, leniwie pluskając na siebie przyjemnie ciepłą wodą. Na jej powierzchni unosiła się piana, którą w dzieciństwie dziewczyna uwielbiała się bawić. Biały puch pachniał kwiatami.
Westchnęła ciężko, niby zmęczona po całym dniu, choć było dopiero rano, a ona wstała niecałą godzinę temu. Odchyliła głowę do tyłu zamykając na chwilkę oczy.
Cisza i spokój. Ona jedna i jej ciepła kąpiel. Może się rozluźnić, zrelaksować... Dzyń.
Otworzyła oczy zbulwersowana. Jakim prawem przerywa się jej tę chwilę relaksu?
Dzyń.
- Yhhh. - Niechętnie wyszła z wanny, sięgając po leżący obok niej ręcznik. Starannie się nim owinęła, po czym wyszła z łazienki. Włosy już wannie były schowane w innym ręczniku, owiniętym wokół głowy niczym turban.
Zeszła schodami na parter, do salonu.
Było to duże, jasne pomieszczenie o białych ścianach, połączone z kuchnią szerokim przejściem. Przy schodach stała czarna sofa dla trojga, a jak się uprzeć, to i więcej osób. Na ścianie naprzeciw mebla wisiał cienki telewizor, pod którym stała drewniana, niska, podłużna i czarna szafka z szufladkami. Na niej dekoder i odtwarzacz DVD. W szufladach były pochowane baterie, piloty, zapasowe kable i inne bzdury. Po jej bokach, w oddaleniu od telewizora, stały dwa wysokie, ale wąskie regały, a ich półki prezentowały kolekcję filmów, której nie powstydziłby się krytyk. Pomiędzy kanapą, a meblami będącymi na ścianie stał stolik do kawy z barwionego szkła. Ustawiono na nim przezroczysty półmisek, wypełniony jasnymi kamyczkami, a na nich leżał, więdnący już kwiat, którego nazwy dziewczyna nie znała. W rogach pomieszczenia ustawione były głośniki od kina domowego.
Podeszła do miejsca, w którym można było przejść z salonu do kuchni. Na krótkim odcinku ściany wisiał telefon.
Podniosła słuchawkę.
- Halo?
- Wstałaś już? - zapytał ciepły, kobiecy głos.
- Tak, mamo. Godzinę temu - odpowiedziała spokojnie. Matce wybaczy, w końcu się martwi.
- To wspaniale. Mam do ciebie prośbę. Mogłabyś sprawdzić, co mamy w lodówce? Bo nie chcę kupić czegoś co już mamy, żeby się potem marnowało. Tak w ogóle, co chcesz na obiad?
- Pizzę, ale pewnie nie zamówimy... - odpowiedziała wchodząc do kuchni.
W porównaniu z salonem wydawała się mała i ciasna. Również była jasnym pomieszczeniem, z tą różnicą, że i meble były w niej jasne. Na blacie, w pobliżu lodówki stała mikrofalówka, a niedaleko zlewozmywaka ekspres do kawy, której nikt w tym domu i tej rodzinie nie pija. Ale promocja była, więc ojciec kupił. Bo dlaczego by nie?
Podeszła do lodówki, otworzyła drzwiczki. Na półkach stały jogurty, masło, dżemy, gdzieś tam owoce i warzywa. Tylko mięsa brak. Szynka, parówki, cokolwiek? I czekolady. Czekolada to podstawa, a jej nie ma.
- Lodówka jest pusta - powiedziała, poprawiając ręcznik.
Usłyszała zrezygnowane westchnienie matki.
- Jajka? - zapytała kobieta.
- Ni mo.
- Szynka?
- Też ni mo.
- Sałata?
- Jest.
- Marchewki?
- Jest jedna... - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Czyli nie ma. Chcesz jakieś jogurty? Mleko?
- Nie trzeba, pełno tego. Cała jedna półka
- Jaką chcesz czekoladę? - Jak ta kobieta mnie dobrze zna, pomyślała.
- Mleczna, z orzechami, albo truskawkami... Albo gorzką... Nie wiem - powiedziała ze smutkiem.
Przypomniał jej się w tym momencie przyjaciel z gimnazjum, do którego chodziła w Japonii. Zawsze wydawał się naćpany, był wiecznie głodny, nosił ze sobą tony słodyczy, na które potrafił wydać fortunę. I pomimo tego, ile zjadał, zawsze był chudy. I zaskakująco wysoki. Już pomijając fakt, że Japończycy są niscy. Był bardzo wysoki nawet jak na te zachodnie standardy.
- Victoria?
- Co? Co się stało? - zapytała wyrwana z zamyślenia dziewczyna.
- Zobacz, czy jakieś przyprawy nam się nie kończą, i czy ryż mamy - wyjaśniła kobieta.
Victoria dołożyła słuchawkę telefonu na blat szafek kuchennych, by zaraz się na niego wspiąć i zajrzeć do szafki, w której matka z reguły trzyma ryż. W dodatku na najwyższej półce. Dziewczyna nie była jakaś super wysoka, ale niska też nie. Była średniego wzrostu.
Zeszła z blatu i znów chwyciła słuchawkę urządzenia.
- Ryż jest - powiedziała, podchodząc do innej szafki. Wisiała nad nią metalowa półeczka, na której ustawione było od groma słoi i słoiczków z przyprawami.
- Pieprzu ni mo. Oregano tyż.
- Ok. A do szkoły coś potrzebujesz? - zapytała jej matka.
- Może wyższe kieszonkowe? - zażartowała. - A tak na poważnie. Długopisy i wkłady do ołówka mi się kończą.
- Ok, to papa. Tylko zjedz śniadanie!
- Tak mamo, papa - powiedziawszy to rozłączyła się.
Odłożyła słuchawkę na miejsce i szybkim krokiem udała się w kierunku łazienki. Myśląc o nowej szkole.
Znów jest w Japonii. W środku roku szkolnego zmienia szkołę. Czemu nie? Wcześniej zmieniała na ostatnią klasę podstawówki oraz gimnazjum. Cóż. Lajf is brutal, jak to mówią.
Od następnego tygodnia idzie do liceum Yosen. A póki co, ma trochę luzu.
Wróciła do łazienki, zdjęła ręcznik. Weszła do znów do wanny, w której woda wciąż była względnie ciepła. I zaczęła sobie przypominać dwa lata, które spędziła w Teiko.
CZYTASZ
Jeden batonik za daleko... (Murasakibara X OC)
FanfictionMurasakibara, jeden z Pokolenia Cudów, naćpany nastolatek. Zakochany w słodyczach. Czy pójdzie o jeden batonik za daleko i straci swoją miłość z gimnazjum? Czy fakt, że przez tyle lat ukrywał swoją miłość do niej, miłością do słodkości sprawi, że dz...