× Prolog

3.5K 152 8
                                    

× Beacon Hills, koniec sierpnia, 2015 rok ×

Usłyszałam dziecięcy płacz. Oderwałam wzrok od okna i ruszyłam w kierunku łóżeczka. Wyjęłam z niego dwumiesięcznego Jamesa i przytuliłam. Maluch od razu uspokoił się. Wyciągnął rączkę i ścisnął nią kosmyk moich włosów - teraz sięgały trochę za ramiona i rosły bardzo wolno. Uśmiechnęłam się do niego. Miał włoski i buzię po tacie, ale oczy i nos dostał od mamy. Mówiliśmy na niego "mały wilczek". Wyglądał na czteromiesięcznego bobasa i jadł chyba więcej od Dereka. Wszyscy go kochaliśmy.
Usłyszałam, jak drwi frontowe otwierają się. Ktoś położył mnóstwo toreb na podłodze w kuchni i wrócił do holu, by zdjąć buty. Do moich uszu dotarł odgłos kroków dwóch osób.
Do salonu weszła Maybelle.
- Był grzeczny? - zapytała dziewczyna, uśmiechając się do Jamie'go.
- Grzeczny i spokojny. Zbyt spokojny jak na dziecko wilkołaków. - roześmiałam się i podałam jej małego. Maluch zaczął chichotać i wyciągnął rączki ku swojej mamie. Ta przytuliła go i zaczęła się kołysać, by szybciej zasnął. Derek zajrzał do salonu i uśmiechnął się, widząc żonę trzymającą synka. Kiwnął mi głową na powitanie i powiedział, że idzie do kuchni rozpakować torby.
Chwilę później James spał w swojej kołysce, a ja i Maybelle siedziałyśmy na kanapie. Hale przyniósł nam obu herbaty i oznajmił, że jedzie się spotkać z Corą.
- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna, gdy Derek wyszedł.
- Dobrze. - odparłam. - Wszystkie rany już się zagoiły, ale mam kilka nowych blizn. Niestety, nie potrafię się przemieniać. Odczuwam taki ból, że moje ciało wraca do ludzkiej formy. - upiłam łyk herbaty.
- Musisz tylko to wyćwiczyć i przejdzie. - powiedziała Maybelle, posyłając mi uśmiech.
- Steve zaczął wracać do domu normalnie. Nie siedzi w pracy po godzinach - dodałam.
- Szuka twojego brata? - zapytała po krótkiej chwili ciszy. Pokiwałam głową i wbiłam wzrok w okno.
- Stara się go odnaleźć. Mamy mało informacji; wiemy tylko, że nazywa się William (chyba, że zmienił nazwisko), ma dwadzieścia dwa lata i jest podobny do mnie. Wade powiedział, że widzieli go w Filadelfii. Nie wiadomo, gdzie jest teraz. - oznajmiłam. Derek mi powiedział, że tuż przed śmiercią lider kojotów wyznał, iż widział Willa. Rozpoznał go po woni; mamy niemal identyczne zapachy. Mógł nas okłamać, William rzekomo zginął razem z rodzicami. Bynajmniej jest szansa, że przeżył. Ogarniał mnie strach na myśl, że moja nadzieja może okazać się złudna.
- Znajdzie się, zobaczysz. - odparła. - Jesteś ze Stilesem już ponad dziewięć miesięcy. Jak udało ci się z nim tyle wytrzymać? - roześmiała się. Zawtórowałam jej.
- Nie męczę się z nim, jest nam tak dobrze jak było na początku. Ostatnio wymyślił, że nazbiera trochę pieniędzy i zabierze mnie na wycieczkę do Rzymu. Do Rzymu, rozumiesz? - roześmiałam się. - Chce również pojechać do Werony. Będzie oszczędzał co najmniej do końca szkoły.
Zaczęłyśmy chichotać.
- Wyobrażam sobie Stilesa w roli Romea... - wykrztusiła Maybelle, trzymając się za brzuch. Musiałam zatkać buzię dłonią, by nie obudzić śpiącego Jamie'go. Uspokoiłyśmy się dopiero po kilku minutach.
- Ostatnio zaczął dziwnie się zachowywać. Ma koszmary w nocy i przywidzenia za dnia. Rozmawiałam z wujkiem i panem Stilinskim; ustaliliśmy, że będę u niego co noc, by go wspierać. - odparłam, smutniejąc. - Szeryf co noc budzi się przez jego krzyki. - dodałam.
- Scott ma podobnie. Przemiany wymykają mu się spod kontroli. Podejrzewam, że to przez wydarzenia sprzed roku. - oznajmiła.
- Nemeton? Dlaczego tak późno? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Też tego nie rozumiem.
Zapadła cisza. Zauważyłam ruch po drugiej stronie okna.
- O wilku mowa... - powiedziałam. Obie zaczęłyśmy się śmiać, gdy zauważyłyśmy zbieżność słów.
- Muszę już iść. Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia niedługo. - odparłam, obejmując dziewczynę. Po chwili byłam już na zewnątrz. Coś się na mnie rzuciło i zostałam niemal przewrócona.
- Rocky! - krzyknęłam i pochyliłam się, by wytargać za uszami mojego husky'ego, którego wzięłam ze schroniska parę miesięcy temu. Pies usiłował skrupulatnie wylizać moją twarz, jakby uważał, że nie myję jej dokładnie. Zaczęłam się śmiać.
Stiles stał na chodniku, trzymając smycz w ręce. Podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie na powitanie. Chłopiec posłał mi uśmiech.
- Idziemy na spacer do rezerwatu, a potem zabieram cię na lody. - oznajmił, po czym wziął mnie za rękę. Przywołałam Rocky'iego do siebie i skierowaliśmy się do lasu.

*****

Podoba Wam się prolog? Jesteście ciekawi dalszych wydarzeń? Będzie dramatycznie i szokująco, to mogę Wam obiecać. :)
Na zdjęciu wyżej jest model przedstawiający Williama - brata Marie. Jego nazwisko zobaczycie w obsadzie.
Dziękuję za wszelkie gwiazdki i komentarze. xx

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz