× XI ×

1.2K 83 5
                                    

- Nie ruszaj się. Nie walcz. Stój spokojnie. - mówił Deaton równomiernym, powolnym tonem do Ethana. Trzymał jego twarz w gorącej wodzie lecącej ze szkolnego prysznica. - Prawie skończyłem. - dodał, wyciągając z jego gardła martwą muchę. O ścianę obok opierali się Isaac i Aiden. Wszyscy mieli na twarzy zaschniętą czarną maź.
Wilkołak kaszlał i trząsł się. Po zabiegu odszedł na bok i próbował uspokoić żołądek.
- Isaac, teraz ty. - powiedział doktor. Chłopiec miał brudne usta i jarzące się na żółto oczy.
- Stój, zaczekaj... - oponował wilk, jednak został wciągnięty pod prysznic. Weterynarz włożył palce do jego ust.
- Nie walcz ze mną. - akcentował każdy wyraz. Allison obserwowała wszystko z przerażeniem. Lahey złapał doktora za ramiona i zaczął się krztusić.
- Mam. - dodał, wyciągając nieżywego owada. Isaac osunął się ledwo żywy w ramiona łowczyni.
- Udało się? Wszystko z nimi okej? - zapytała.
- Mam nadzieję. Boję się, że to miało odwrócić naszą uwagę od Stilesa.
- Jest ich dwóch? - Kira była zdumiona.
- Jak to możliwe? I dlaczego jeden porwał Lydię?- wtrąciła Argent.
- Nie wiadomo. Zniknęli razem z autem.
- Nikt niczego nie zauważył? - zapytał Aiden.
- Skupiliśmy się na dziwnym stworzeniu wychodzącym z podłogi. - odparł Deaton sarkastycznie. Wilkołak przewrócił oczami.
- Chwila. Który Stiles jest prawdziwy? - wtrąciła Yukimura.
- Wciąż próbujemy się dowiedzieć.

Stiles leżał na swoim łóżku, badany przez Melissę. Niecierpliwił się. Chciał wiedzieć, czy wszystko jest już z nim dobrze. Kobieta musiała złapać go za rękę, by zbadać puls, jednak wahała się. Przez incydent z Nogitsune miała nieprzyjemne odczucia związane z kontaktem z chłopcem.
Stilinski posłusznie wyciągnął ku niej rękę, tym samym pokazując, że może mu zaufać. Pani McCall zbadała jego puls.
- Z medycznego punktu widzenia jesteś zdrowy. - powiedziała, posyłając mu uśmiech. - I masz ludzkie cechy.
- Istnieję, ale czy jestem sobą? - zdezorientowany, przeniósł na nią wzrok. Nie odpowiedziała. Do pokoju wszedł Scott.
- Czy ona tu jest? - zapytał Stiles, widząc przyjaciela.
- Tak.
- Zróbmy to. Nie mamy wyjścia. - dodał, widząc zmieszanie na twarzach McCall'ów.

Scott pomógł Stilesowi wejść do salonu, gdzie stała Noshiko. Melissa weszła za nimi.
- Poznajesz mnie? - zwróciła się do chłopca. Ten stanął w miejscu i wpatrywał się w nią z niepokojem. Delikatnie pokiwał głową i zdjął rękę alfy ze swojego ramienia. Ruszył ku kobiecie.
- Stój! - Kira wbiegła do pomieszczenia, jednak została zatrzymana przez swoją matkę.
- Jest okej. - odparł Stiles, stając naprzeciw Noshiko. - To ja ją zaprosiłem.
- Stiles, zostaniesz podziurawiony mieczami! - obróciła się do matki. - Nie rób tego!
- Za późno. - odparła kobieta. Po kilku sekundach za nim pojawiła się czwórka Oni.
Wśród nich Marie.
W powietrzu rozległo się klekotanie cieni. Noshiko uśmiechnęła się triumfalnie. Cała reszta spięła mięśnie w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń.
Dwoje cieni złapało chłopca; jeden za ramiona, a drugi twarz. Stilinski wbił wzrok w nieobecną Marie, by nie myśleć o tym, co zaraz może się stać. Widział jej nieobecne oczy obleczone w mrok i sztywną pozycję, wskazującą na gotowość do walki. Poczuł silne wyrzuty sumienia. Gdyby nie on, jego ukochana nie zostałaby naczyniem dla mrocznego ducha. Z jego oczu pociekły łzy. Mary stała niewzruszona.
Oczy jednego z Oni zaświeciły się. Cień przekręcił głowę na bok. Minęła pełna napięcia chwila i chłopiec został draśnięty za uchem, po czym upadł na ziemię.
Duchy rozpłynęły się w powietrzu, a Marie razem z nimi.
- Spójrzcie za jego ucho. - odrzekła Noshiko.
Stiles drżał. Cała trójka pochyliła się nad nim. Scott zerknął na szyję przyjaciela.
Na skórze za uchem widniało znamię "ja" - odwrócona piątka.
- Udało się! - powiedział McCall.
- Jestem sobą? - Stilinski zwrócił się do kobiety.
- Bardziej niż Nogitsune.
- Co dalej? Oni go znajdą? - zacisnął zęby. Jeśli Marie stanie do walki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tego nie przeżyje.
- Jutro. Zaraz będzie świt.
Chłopiec jednocześnie poczuł ulgę, ale i strach. Nogitsune ma około dwanaście godzin na działanie.
- Zabiją go?
- Zależy jaką ma moc.
- Dlaczego porwali Lydię? - wtrącił Scott.
- Żeby mieć przewagę.
- Chodziło o jej moc?
- Tak.
Stiles wbił wzrok w podłogę.
- A co z Marie?
Noshiko spojrzała na niego twardo.
- Będzie walczyć, aż pokona Nogitsune.
- A co potem?
Kobieta nie odpowiedziała.

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz