× I ×

3.2K 182 29
                                    

Rozdział z okazji moich osiemnastych urodzin. :)

***

Do moich nozdrzy dotarł silny zapach potu i niepokoju. Momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Stilesa. Wiercił się, w pięściach ściskał materiał prześcieradła. Jego usta układały się w słowa, ale mówił je niewyraźnie. Widziałam, jak jego oczy ruszają się pod powiekami. To było przerażające.
-Obudź się Stiles... Obudź się! - zaczęłam go szarpać i powtarzać jego imię.
Nagle chłopiec otworzył oczy i gwałtownie usiadł, napełniając płuca powietrzem. Zasapany, spojrzał na drzwi, które przed chwilą się otworzyły. Stanął w nich szeryf w pełnym umundurowaniu.
- Hej, gołąbki! Pora wstawać do szkoły - powiedział i wyszedł. Wbiłam wzrok w twarz Stilesa.
- Znowu zły sen? - zapytałam. Ten pokiwał głową. Wyglądał na delikatnego i bezbronnego. Przyciągnęłam go do siebie i objęłam. Otoczył mnie ramionami i schował twarz w moich włosach. Zamknęłam oczy. Poczułam się ogromnie zmęczona.

Jakiś czas później szłam po szkolnych schodach razem ze Scott'em i Stilesem. Chłopcy rozmawiali o koszmarach nocnych.
- Nie mogłeś się obudzić? - zapytał McCall.
- Byłem przerażony. - odparł Stilinski. - Słyszałeś o paraliżu sennym? Śniło ci się kiedyś, że nie możesz się poruszyć lub mówić?
- Owszem.
- W trakcie fazy REM mięśnie są w stanie zaniku lub zmniejszeniu zdolności do skurczu, dlatego nie biegniesz, nawet, jak śnisz o bieganiu.
- To logiczne.
- Ale czasem umysł budzi się wcześniej niż ciało. Przez sekundę jesteś sparaliżowany, a sen zmienia się w koszmar. Czujesz, że spadasz, dusisz się albo znajdujesz w magicznym lesie, gdzie składa się ofiary - mówiąc to, Stiles popchnął drzwi wejściowe do szkoły. Weszliśmy w tłum rozbieganych uczniów.
- To coś znaczy? - zapytał Scott.
- A jeśli tamta noc wciąż na nas działa?
- Jak stres pourazowy?
- Powiedzmy.
Weszliśmy do sali od geografii. McCall usiadł przy swojej ławce, Stiles za nim, a ja obok niego.
- Wiesz, co mnie przeraża? - chłopiec przerwał, by wziąć oddech. - Nie wiem, czy teraz nie śnię.
- Ja jestem w stu procentach realna. - oznajmiłam, posyłając mu uspokajający uśmiech.

Następnego dnia rano siedziałam na krześle w pokoju chłopca. Pakował książki do plecaka. Obserwowałam pogodę za oknem, gdy zauważyłam, że znieruchomiał. Chciałam zapytać go, o co chodzi, jednak pan Stilinski, który przed chwilą wszedł do środka, ubiegł mnie.
- Jak się czujesz? Wszystko okej? - zapytał. Stiles odwrócił wzrok od podręcznika historii i popatrzył na swojego tatę. Pokiwał głowę. Zauważyliśmy, że szeryf trzyma w rękach pudło.
- Co to?
- Akta z komisariatu.
- "Uwaga, nie wynosić, własność szeryfa"? - zauważył chłopiec, czytając napis na boku pudełka.
- W końcu jestem szeryfem - oznajmił mężczyzna. - No, zmykajcie do szkoły. - dodał i wyszedł. Stiles popatrzył na mnie. Wzięłam go za rękę, ścisnęłam i pociągnęłam go w celu wyjścia z domu.

Pod szkołą spotkaliśmy Scott'a, zbiegającego ze schodów. Był tak przerażony, że zauważył nas dopiero, gdy Stiles go złapał i uratował przed upadkiem.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał mój ukochany. Wilkołak nie odpowiadał, patrzył na niego jakby dopiero się obudził i próbował uspokoić oddech. - Kiepsko wyglądasz.
- Okej. Nic mi nie jest.
- Ciebie też to dopadło... Widzisz różne obrazy?
- Skąd wiesz? - zapytał zdumiony Scott.
- Bo dotyczy to całej waszej trójki - powiedziała Lydia, pojawiając się znikąd razem z Allison u boku. Patrzyliśmy na siebie z przerażeniem. Cała ta sytuacja była niesamowicie niepokojąca.

Weszliśmy do szkoły.
- Uhh. Nareszcie nie jestem główną wariatką. - oznajmiła Lydia radosnym głosem.
- Nie jesteśmy wariatami - zaoponowała Allison. Rudowłosa odwróciła się przodem do nas.
- Halucynacje, paraliż... Jesteście zdrowi jak ryby. - odparła sarkastycznie.
Cała trójka spojrzała po sobie.
- Przeżyliśmy własną śmierć. Skutki uboczne są nieuniknione. - powiedział Scott. Nagle rozległ się dzwonek zwiastujący rozpoczęcie lekcji.
- Obserwujmy się wzajemnie. - podsunął Stiles. Zaczął iść w kierunku sali, w której miał zajęcia. - A ty przestań się cieszyć. - dodał, patrząc na Lydię. Ta przewróciła oczami. Scott dogonił chłopca, a my we trzy poszłyśmy na lekcję plastyki.
Kilka minut później siedziałam przed płótnem i myślałam nad tym, co mam namalować.
- Ręka ci się trzęsie. - zauważyła Martin, zwracając się do Argent.
- Mam tak od paru tygodni, od tamtej nocy - oznajmiła łowczyni.
Dziewczyna jednym ruchem pędzla zostawiła na płótnie odprysk farby. Przypominał plamy krwi od przecięcia gardła pazurami. Przerażona, spojrzałam na Allison. Siedziała bez ruchu i wstrzymywała oddech. Lydia zachowała zimną krew - zerwała kartkę i powiedziała:
- Zacznij od nowa.
Argent wzięła głęboki oddech i skierowała pędzel na płótno. Rudowłosa powoli usiadła.
Zauważyłam, że całą tę sytuację obserwował Isaac, siedzący nieopodal.

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz