× III ×

2.3K 137 24
                                    

Spotkaliśmy się niedaleko domu pana Tate'a. Wysiadłam z jeepa Stilesa, chłopiec razem z Lydią zaraz po mnie. Podeszliśmy do Scott'a, przy którym stali już Allison i Isaac.
Alfa popatrzył na każdego, jakby sprawdzał, czy jesteśmy gotowi. Kiwnęłam mu głową. Będzie się działo.
- Czy ktoś chce się wycofać? Może będzie z tego więcej szkody niż pożytku. - zapytała Lydia, rozglądając się po zebranych.
- Nie chcemy, żeby ojciec zabił córkę - oznajmił McCall.
- Raczej... kojota, który jest jego córką, a którego nie umiemy zmienić z powrotem w dziewczynkę. - oznajmił Isaac.
Scott zamknął oczy.
- Znowu nie pomagasz - przyznał Stiles.
Lahey westchnął.
- Przyniosłaś? - alfa zwrócił się do Allison. Dziewczyna wyjęła z bagażnika swojego auta snajperkę załadowaną lekiem usypiającym. Kiwnęła głową.
Usłyszeliśmy wystrzały. Obróciłam się w kierunku odgłosu.
Scott wsiadł na motor i odjechał. Razem z Isaac'iem i Allison zaczęliśmy biec za nim. Usłyszałam krzyk Stilesa, jednak zignorowałam go - musiałam być z moim alfą.

Usłyszałam wrzask bólu. Poczułam w środku, że komuś ze stada coś się stało.
- Isaac - powiedziałam Scott'owi. - Coś mu się dzieje.
Ból był tak silny, że przewróciłam się i uderzyłam w głowę. Ostatnie, co ujrzałam, to McCall leżący obok swojego przewróconego motoru.

- Mary, wstawaj! - poczułam szarpnięcie. - Musimy iść!
Scott pomógł mi podźwignąć się. Otrzepałam spodnie i zaczęliśmy biec.
Przedzieraliśmy się przez zarośla, co chwilę zwiększając tempo. Do moich nozdrzy dotarła woń kojota-Malii.
Zauważyliśmy ją. Jeszcze bardziej przyspieszyliśmy. Sprowokowałam przemianę - po chwili biegłam na czterech łapach, delikatnie wyprzedzając McCalla.
Znaleźliśmy się niedaleko wraku auta. Byłam już blisko niej. Miałam jej ogon tuż przed swoim nosem. Usłyszałam szczęk wysuwanych pazurów i warkot Scotta.
Nagle alfa zaczął biec w przeciwną stronę. Zniknął gdzieś, by pojawić się tuż przed nami i odciąć jej drogę ucieczki. Otoczyliśmy ją z dwóch stron. Wilkołak zawarczał i ukazał się w pełnej przemianie.
Tak! Udało mu się!
Oboje warczeli na siebie. Malia drapała łapami o ziemię. Nagle chłopiec ryknął tak, że w mojej głowie zadudniło. Pod wpływem jego głosu mimowolnie wróciłam do ludzkiej postaci. Moje oczy zaświeciły na niebiesko. Warknęłam.
Kojot cofnął się. W mgnieniu oka zauważyłam, jak zwierzę zmieniło się w człowieka.
Nie była to mała dziewczynka, lecz osoba zbliżona wiekiem do naszego.
Malia popatrzyła na mnie dzikim spojrzeniem, by potem przenieść wzrok na Scott'a. Chłopiec powoli podniósł się. Poszłam w jego ślady.
Dziewczyna uniosła dłoń i zaczęła je oglądać. Zdziwiona, rozglądała się wokół, jakby oglądała ten świat pierwszy raz.

Jakiś czas później siedziałam w aucie szeryfa. Tata Stilesa zaprowadził Malię do jej ojca. Obserwowaliśmy całą sytuację przez okno.
Siedząc na tylnym siedzeniu skubałam kaptur bluzy chłopca. Myślałam nad polowaniem.
Isaac i Allison mieli za zadanie wytropić kojota i przy pomocy leku uśpić. Jednak podczas biegu Lahey wpadł w pułapkę. Dostrzegli pana Tate'a celującego do bestii, więc Argent strzeliła do niego, by ją uchronić. Niestety, Malia uciekła. Wtedy znaleźliśmy ją razem ze Scott'em.
Przez cały ten czas Stiles był z Lydią. W którymś momencie dziewczyna stanęła na jednej z pułapek i chłopiec dzięki swojemu sprytowi pomógł jej uwolnić nogę.
Czułam lekką zazdrość, ale ignorowałam ją. Wiedziałam, że uczucia Stilinskiego do banshee są już przeszłością.
Nagle Stiles znieruchomiał.
- Co się stało? - zapytałam, zerkając na niego z niepokojem.
- Mogę czytać - odparł, wpatrując się w boczne lusterko auta. Przeczytał głośno napis widniejący na nim. Posłałam mu szeroki uśmiech.
- To cudownie! - objęłam go przez siedzenie i pocałowałam w policzek. Chłopiec westchnął.
Czy to już koniec naszych problemów? Drzwi zostały zamknięte?

Maybelle, Derek i Peter weszli piętro wyżej. Zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Znaleźli skrzynię zrobioną z jarzębowego drewna. Gdy młodszy Hale położył dłoń na niej, syknął z bólu i prędko ją zabrał. Peter prychnął.
Maybelle zaśmiała się pod nosem. Jednym, szybkim ruchem rozerwała łańcuch zamykający wieko. Napotkała zdziwiony wzrok starego wilka. Uśmiechnęła się.
- Wieloletnie treningi - powiedziała. - Tobie też by się przydały.
Peter przewrócił oczyma.
Spomiędzy czarnego pyłu wyciągnęła drewnianą szkatułkę z triskelionem wyrytym na wieku. Oczyściła ją z prochu i podała Derekowi.
- Oto twoja zguba.

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz