× VII ×

1.7K 110 6
                                    

Razem ze Scott'em i Derekiem zbiegliśmy na dół. To, co ujrzałam, zmroziło mi krew w żyłach.
Kabel był w ogromnej kałuży. W wodzie leżało kilka sparaliżowanych przez prąd osób, w tym Isaac. Na środku całego zamieszania stała Kira, krzycząc ostrzegawczo, z ziemi podnosiła się Allison. Hale w ostatniej chwili powstrzymał nas od wejścia do elektryzującej cieczy.
Yukimura podniosła kabel, przyłożyła dłoń do rozciętej jego części i wchłonęła całą energię elektryczną. Jej oczy rozświetliły się pomarańczowym blaskiem. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. To było zdumiewające!
Ze szpitala zaczęli wybiegać ludzie. Derek pobiegł pomóc Isaac'owi, a ja ze Scott'em zdumieni wpatrywaliśmy się w istotę nazywaną "kitsune".
Usłyszeliśmy krzyk Hale.
- Scott! Scott! Isaac nie oddycha!

Poparzonego Lahey'a zawieziono do wnętrza budynku. Mama Kiry zabrała dziewczynę do domu. Swoją drogą, skąd pani Noshiko się tu wzięła?
Dowiedzieliśmy się, że widziano Stilesa odjeżdżającego spod szpitala. Policja go szukała. Kabel, który spadł z dachu, był ucięty przez Nogitsune.

Dwa dni później Stilesa nadal nie odnaleziono. W nocy nie mogłam zmrużyć oka, ale to żadna nowość. W ciągu ostatniego miesiąca spałam tylko w weekendy, u boku mojego chłopca.
Z rana dostałam sms'a od Scott'a, który prosił, bym poszła z nim do Isaac'a. Umówiliśmy się, że zabierze mnie z domu.
Pod szpitalem spotkaliśmy się z Melissą. Gdy weszliśmy na piętro, na którym leżał Isaac, zobaczyliśmy Allison śpiącą na krześle. Scott delikatnie ją obudził. Dziewczyna spojrzała na nas nieprzytomnym wzrokiem.
- Spędziłaś tu noc?-zapytał alfa. Argent delikatnie pokiwała głową.
- Nie pozwolili mi go zobaczyć. - odparła. - Mówiłam im, że nie ma rodziny.
- Ale ma nas - dodała pani McCall. Pokiwałam głową. Isaac jest moim bratem. - A ja mam kartę - oznajmiła kobieta, machając kartonikiem. Otworzyła nim drzwi i ukazał nam się Lahey leżący na szpitalnej pryczy.
- Tylko szybko. - powiedziała Melissa i odsunęła się. Powoli podeszliśmy do niego. Allison wzięła mnie i Scott'a za rękę. Spojrzałam na nią zdumiona, McCall także. Argentówna patrzyła na alfę z bólem i troską. Zrozumiałam ją. Potrzebowała wsparcia, w końcu Isaac to jej chłopak.
Beta leżał na plecach. Miał głowę odwróconą tak, że miejsce poparzenia było dobrze widoczne. Skrzywiłam się na ten widok. Pewnie bardzo go bolało.
- Myślałam, że się uzdrowi - powiedziała Allison.
- Ja też. - odparł Scott. Przyłożył dłoń do jego ręki, by wziąć trochę jego bólu.
- Cierpi?
Alfa delikatnie pokiwał głową. Wchłonął trochę jego bólu, a leżący się poruszył. McCall skrzywił się i oderwał dłoń, ciężko oddychając.
- Nie dam rady go uleczyć, ale mogę uśmierzyć ból.
- To sprawka Stilesa? - zapytała Allison, lekko wkurzona. Uniosłam głowę by na nią spojrzeć.
- Ducha, który go opętał. - odparł Scott, patrząc na mnie.
- Jak go uwolnimy?
Zamknęłam oczy, wiedząc, co za chwilę usłyszę.
- Nie wiem, ale pracuję nad tym.

W szkole było spokojnie, niepokojąco spokojnie. Próbowałam choć trochę skupić się na lekcjach, jednak w mojej głowie ciągle tkwiło zaginięcie Stilesa. Nie mogłam uwierzyć w to, że został opętany. Nie on - delikatny, człowieczy Stiles.
W czasie przerwy na lunch razem ze Scott'em i Kirą usiedliśmy na murku. Oboje rozmawiali na temat zniszczenia Nogitsune, a ja wolałam skupić się na bazgraniu w notatniku. Nie dałam rady jeść przez zdenerwowanie.
Nagle zauważyłam, że rozmowa ucichła. Uniosłam głowę znad zeszytu i ujrzałam węszącego McCall'a. Był mocno zaniepokojony.
- Nie czujesz tego? - powiedział do mnie. Głęboko wciągnęłam powietrze do płuc. Mój mózg zarejestrował dziwny, obcy zapach. Nagle olśniło mnie. Spojrzeliśmy na siebie z alfą w tym samym czasie.
- To kojotołak - powiedzieliśmy jednogłośnie. Zerwałam się na równe nogi.
Co robi obcy kojot w Beacon Hills? To nie była Malia, jej zapach już znamy.
- Schowajmy się w szkole. - powiedział Scott. Posłałam mu miażdżące spojrzenie. Tryb ciepłej kluchy aktywowany!
- Drogi Scotty, nie będę uciekać jak pies z podkulonym ogonem przed każdym nieznanym mi pobratymcem! - odparłam i ruszyłam tropem zapachu. Wilkołak sapnął nerwowo, złapał Kirę za rękę i poszedł za mną.
Rozdzieliliśmy się. Krążyłam między samochodami na szkolnym parkingu, gdzie woń była najsilniejsza. Poczułam znaczny wzrost niepokoju McCall'a i ruszyłam, by go odnaleźć.
Chłopiec stał koło srebrnego kabrioleta, wciąż ściskając Kirę za rękę i wpatrując się w człowieka naprzeciw. Był nim mężczyzna trochę starszy od nas, z postawionymi jasnobrązowymi włosami i piwnymi oczami. Wysoki, o delikatnej urodzie, patrzył na mnie z uśmiechem. Kim on jest?
- Jesteś Marie? Marie Parker? - zapytał. Miał niski, melodyjny, altowy głos. Byłam pewna, że pięknie śpiewa. Nieznacznie pokiwałam głową, wciąż zastanawiając się, kto to do cholery jest. Mężczyzna podszedł do mnie, złapał kosmyk moich włosów i nawinął na palec. Scott warknął ostrzegawczo, ale tajemniczy gość nawet nie zwrócił na niego uwagi.
O rany. Miałam silne wrażenie, że już gdzieś widziałam jego oczy.
- Zawsze chciałem cię poznać. - oznajmił kojot. Uniosłam brwi do góry. O co tu chodzi? Mężczyzna, widząc moją minę, roześmiał się. Jego śmiech mógł powalać dziewczyny na kolana.
- Masz oczy takie jak mama, ale kolor włosów po tacie. U mnie jest odwrotnie - oznajmił.
Moje serce przestało bić. Teraz już wiedziałam, dlaczego wydał mi się znajomy.
- William? Will? - zapytałam z niedowierzaniem. To właśnie jest mój zaginiony brat?
Kojot pokiwał głową i wyciągnął ramiona. Przytuliłam go mocno.
- Hej, spokojnie! Połamiesz mnie! - roześmiał się mężczyzna. Zawtórowałam mu.
William, moja jedyna biologiczna rodzina, odnalazł mnie! Nie mogłam w to uwierzyć.
- William? To o tobie mówił Wade? - zapytał zdezorientowany Scott. Oderwałam się od mojego brata i pokiwałam głową.
- Wiedzieliście o mnie?
- Tak. Steve ciebie szukał, jak dowiedzieliśmy się, że żyjesz.
- Kim jest Steve? - Will uniósł brwi do góry w ten sam sposób jak ja. Roześmiałam się.
- Muszę ci dużo wytłumaczyć. - odparłam, łapiąc go za ramię. - Scotty, powiesz nauczycielom, że źle się poczułam? Wynagrodzę ci to kiedyś, obiecuję. Muszę temu tutaj wszystko opowiedzieć - wskazałam głową na mojego brata i puściłam oczko alfie. Ten pokiwał głową ze zrezygnowanym uśmiechem.
- Jeszcze trochę, a wylecisz ze szkoły - powiedział. Zaśmiałam się.
- Wtedy poszczuję dyrcia moimi wilkami bojowymi, ani śmie mnie wyrzucić - odparłam. Pożegnałam się z McCall'em i Kirą, po czym zwróciłam się do Will'a:
- To co, jedziemy do jedynego Starbucks'a w tej przeklętej dziurze?

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz