× XII ×

1.3K 91 18
                                    

Kira, Allison i Isaac na tyłach Eichen spotkali Noshiko oraz jej armię Oni.
- Kiro, wracaj do domu i weź przyjaciół ze sobą. - nakazała kobieta. Młodzi zbliżyli się do niej. Argent nałożyła strzałę na łuk.
- Nie mogę. - odrzekła Yukimura. - Nie zabijesz go.
W tym samym czasie Scott i Stiles biegli wzdłuż podziemi budynku. Wilkołak nabrał powietrza do płuc, by wywęszyć Lydię, po czym spojrzał na przyjaciela.
- Tam jest. - powiedział, ruchem głowy wskazując kolejny korytarz. Ruszył we wskazanym kierunku, a Stilinski za nim.

- Odwołaj ich - odrzekła Allison, naciągając cięciwę i mierząc z łuku do starszej lisicy.
- Chcecie go pojmać żywego? Uratować go? - zaśmiała się kobieta.
- Chcemy spróbować. - dodała łowczyni.
- Próbowałam siedemdziesiąt lat temu. Wasz kolega przepadł.
- Jesteś pewna? Może Reese też nie musiał umierać? - zaoponowała Kira, podchodząc do matki. Śmierć Nogitsune może spowodować śmierć Stilesa.
Oni przyjęli pozycję obronną. Co dziwne, nie było wśród nich Marie.
- Przestałam być lisem - teraz ty nim jesteś. Ale to ja muszę pokonać Nogitsune.
Cienie rozpłynęły się w powietrzu, by znaleźć złego ducha.
Nagle kobieta zasłabła. Spojrzała na swoją dłoń - świetlik leżący w niej zgasł i wyparował.
- Co się stało? Co to znaczy? - zapytał Isaac.
- To znaczy, że zmienili właściciela. - młodzi obrócili się. Przed nimi stał uśmiechnięty Nogitsune, a wraz z nim pięcioro Oni. - Teraz należą do mnie.
Wszyscy stanęli prosto, gotowy do ataku. Twarz złego ducha rozciągnęła się w uśmiechu. Cienie przyjęły pozycję bojową.
Zaczęła się walka. Kira zadawała ciosy kataną na prawo i lewo, Isaac swoimi zębami i pazurami orał mgliste ciała, a Allison strzałami zadawała rany. Walka trwała w najlepsze, gdy na polu bitwy zmaterializowała się Marie.
- Przyszedłem po ciebie. - z jej krtani wydobył się ciężki, niski głos, a oczy lśniły hebanową czernią. Zza pleców wyciągnęła dwa samurajskie miecze i zamachnęła się nimi. Ruszyła ku Nogitsune, jednak otoczyło ją dwóch Oni.

- Lydia! Wszystko w porządku? - wykrzyknął Scott, gdy ujrzał dziewczynę zamkniętą w dziwnej krypcie. Zaczął majstrować przy kłódce i po chwili kraty się otworzyły.
- Nie, nie, nie! Nie rób tego! - wrzasnęła banshee, zadziwiając wilkołaka swoimi słowami. - Co tu robicie? - dodała, zauważając Stilesa.
- Przyjechaliśmy po ciebie. - odrzekł McCall.
- Nie dostaliście wiadomości? - zapytała niespokojnie Lydia.
- Jakiej wiadomości? O co chodzi?
- Kto z wami przyjechał? Kto z wami przyjechał?! - głos dziewczyny trząsł się ze zdenerwowania.

Isaac sprawnie wyminął atakującego cienia i rozorał mu tułów pazurami, jednak postać nie odniosła obrażeń. Został popchnięty i powalony na ziemię.
Kira szybkim ruchem zablokowała miecz przeciwnika, po czym wykonała kopnięcie, lecz Oni odparł atak i wytrącił katanę z jej rąk.
Allison uderzyła grubszą częścią łuku w głowę cienia, a później wycelowała w nią strzałę, ale szybko została pokonana.
Marie zwinnym ruchem cięła ciała postaci, które regenerowały się dwa razy szybciej, niż trwały jej ataki.
- Ciebie nie było w moim planie. - odrzekł Nogitsune, patrząc na walczącą.

Scott, Lydia i Stiles biegli wilgotnym korytarzem ku wyjściu.
- Lyd... Lydia... - wyjąkał Stilinski i osunął się wzdłuż ściany na ziemię. Dziewczyna zatrzymała się i podbiegła do niego. - N-nie dam rady...
Chłopiec był blady, zziębnięty i przepocony. Banshee złapała go za ramiona i przytrzymała. Spojrzała w stronę wyjścia - McCall był już daleko z przodu.

Dwóch Oni na przemian cięło mieczami Isaaca. Krew plamiła całe jego ubranie, każdy skrawek jego skóry był posiniaczony lub zadrapany. Allison atakowała cienie strzałami, by odwrócić ich uwagę od cierpiącego wilkołaka. Jedna z nich dosięgła postać - rana wokół grotu zaświeciła się neonową żółcią i cień wybuchł. Towarzyszyło temu małe trzęsienie ziemi.
Nogitsune cofnął się do tyłu z przerażeniem.
Marie, wykorzystując chwilową nieuwagę złego ducha, wykonała zamach mieczem, by go zaatakować.
- Mary, nie rób tego! - wrzasnęła Allison.
Owładnięta mrokiem dziewczyna zatrzymała się. Miecz zawisł tuż przy szyi Nogitsune. Ten uśmiechnął się triumfalnie.
W powietrzu rozległ się dźwięk katany przeszywającej miękkie, ludzkie ciało. Marie obróciła się.
W brzuchu łowczyni tkwił żelazny miecz Oni.

wonder woman [2] // stiles stilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz