37.

1K 110 18
                                    

Otworzyłem oczy, po czym zauważyłem, że Louis opiera swoją głowę o jedną z rąk i spogląda na mnie.

- O poranku jesteś jeszcze piękniejszy niż zazwyczaj - powiedział składając pocałunek na moich ustach. 

- Chciałbym już zawsze móc budzić się przy Tobie i zasypiać w twych ramionach.

- Aw, jesteś słodki - wtulił się w moją klatkę piersiową. 

- Idziemy zrobić coś na śniadanie? 

- Po wczorajszej nocy chyba trudno będzie mi chodzić - roześmiał się.

- Lou... Czy ja... To znaczy... No wiesz... - Nie potrafiłem się wysłowić. - Czy to bolało?

- Wszystko za pierwszym razem boli, lecz potem staje się przyjemnością - rozpromienił się jeszcze bardziej. - O której wraca Twoja mama? 

- Powinna niedługo być. Chodź, ubierzemy się i zjemy coś - zaproponowałem. 

- A może weźmiemy wspólny prysznic? - zaczął zataczać kółka na moim podbrzuszu. 

- Ktoś tu cały czas ma nie czyste myśli - przesłałem mu zadziorny uśmiech.

- No dawaj, będzie fajnie! - Nagle położył się na mnie po czym odepchnął się rękami i usiadł okrakiem na moim kroczu i zaczął powolnie po nim wierzgać. Ugh czemu on jest taki podniecający?

- No dobra, już dobra - przewróciłem Tommo na plecy, a wstając podniosłem go, tak, że jego nogi po raz kolejny owinięte były w okół mojego pasa.

Udałem się do łazienki i posadziłem LouLou na pralce, podczas, gdy ja zacząłem ustawiać odpowiednią temperaturę. 

Ściągnąłem bokserki i wszedłem do kabiny.

- Nie idziesz? - Zapytałem spoglądając w stronę bruneta.

- Patrząc na Twojego członka znów dostaje kompleksów - zaśmiał się i również pozbył się bielizny, po czym dołączył do mnie. 

- Za to nikt nie ma takiego tyłka jak Ty - klepnąłem go lekko w pupę, a on zachichotał. 

Nalałem trochę żelu na gąbkę i zacząłem pocierać jego tors. Louis złapał za mydło i powoli mnie namydlił. Spłukałem nas wodą i mogliśmy już wychodzić. 

Brunet wielokrotnie zaczynał mnie całować i nalegał byśmy znów zrobili to co ostatniej nocy, co znaczy, że musiało mu się naprawdę podobać.

Nawzajem wytarliśmy się ręcznikami, po czym owinęliśmy sobie je w okół pasa i udaliśmy się do pokoju.

Nagle Loui rzucił się na mnie, opierając mnie o futrynę drzwi. Gwałtownie przywarł do mnie ustami, a nasze języki zaczęły toczyć walkę. Tym razem dałem za wygraną i już nie protestowałem. 

- Chłopcy, może tak dyskretniej - Usłyszałem głos mojej rodzicielki i natychmiast odepchnąłem chłopaka od siebie. Stałem jak wryty i nie wiedziałem co teraz powinienem zrobić. Ona była tu przez ten cały czas? A może przyszła, gdy się kąpaliśmy? Czy widziała jak wychodzimy razem z toalety? W jednej sekundzie przez moją głowę przeszło tysiące myśli. 

- My tylko... Harremu wpadło coś do oka - Tommo stał równie przestraszony jak i ja.

- Louis ubierz się, odwiozę Cię do domu - odparła krótko i zeszła na dół. 

Wymieniliśmy się z brunetem spojrzeniami i udaliśmy się do mojego pokoju, po czym zaczęliśmy zakładać na siebie ciuchy.

- Myślisz, że ona wiedziała? - Lou spojrzał na mnie pytająco. 

- Nie mam pojęcia, ale radzę Ci usiąść na tylnym siedzeniu, może unikniesz niezręcznej atmosfery - odpowiedziałem zakładając koszulkę. 

- Jak mam jej uniknąć skoro prawie Cię pieprzyłem przy tej framudze?! - Ton jego głosu znacznie się uniósł. 

- Spokojnie Louis - podszedłem bliżej i zacząłem gładzić go po ramieniu. - Będzie okej, moja mama nic Ci nie zrobi. Jak już to będzie chciała tylko porozmawiać, okej? - Ucałowałem go w czoło.

Brunet kiwnął głową i zszedł na dół.

Louis POV :

Cholernie się bałem, a serce niemal wyskakiwało mi z klatki piersiowej. Nie znałem za bardo rodzicielki Harrego. Gadałem z nią tylko raz i choć wydawała się naprawdę w porządku, nie wiedziałem, czy teraz też taka będzie... W końcu nie wiedziała, że jej syn jest gejem i mogło być to dla niej zaskoczeniem.

- Emm... Jestem już gotowy - oznajmiłem rozglądając się dookoła. Patrzyłem wszędzie gdzie się dało byleby nie spojrzeć kobiecie w oczy. 

- To idziemy - przesłała mi uśmiech, choć ja nie widziałem jakichkolwiek powodów do szczęścia... Przynajmniej w tamtej chwili. 

Brunetka zamknęła drzwi od domu, po czym oboje wsiedliśmy do czarnego range rover'a. Pokierowałem się radą Stylesa i usiadłem na tylnym siedzeniu. 

- I co tam u Ciebie słychać? Jak w szkole? - Zapytała. Byłem przekonany, że zacznie się na mnie wydzierać, że zrobiłem z jej syna geja, albo i gorszymi rzeczami, ale pozytywnie mnie zaskoczyła.

- Nie chodziłem przez jakiś czas do szkoły, bo... Miałem problemy zdrowotne, które mi na to nie pozwalały - nie chciałem dokładnie mówić o co chodzi, pewnie uznałaby mnie za jakiegoś psychopatę.

- A gdzie mieszkasz, bo nie wiem  dokąd mam jechać? 

- Ulica Thorne Rd - zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio niż wcześniej, ponieważ w przeciwieństwie do Hazzy  mieszkam w dość skromnym domu. Nie jesteśmy biedni, lecz moi rodzice są strasznie skąpi i żałują sobie dosłownie wszystkiego.

- Miałeś jakieś dziewczyny? - po tym pytaniu w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl : chce mi wybić z głowy to całe gejostwo.

- Nie... Emm j-ja nie... N-nie gu-gustuje w dzie-dziewczynach - zacząłem się jąkać, a całe moje ciało niemalże trzęsło się ze strachu. Po cholerę ja to powiedziałem? Mogłem odpowiedzieć krótko, nic nie dodając.

- Wiesz... - Urwała na chwile, po czym wzięła głęboki wdech. - Harry miał kilka dziewczyn. Raz jakąś Taylor, drugi raz Kenny? Kendall? Jakoś tak, ale ja po prostu wiedziałam, miałam ten matczyny instynkt, że to nie jest to. Widać było, że się tym dusił. Wszystkie pocałunki i czułe słówka były na siłę... Dlatego cieszę się, że teraz jest z Tobą szczęśliwy - dodała, a z mojego serca spadł ogromny kamień, tak wielki, że niemal usłyszałem jego huk. 

- Yy emm, ja... To znaczy... - Nie wiedziałem co powinienem odpowiedzieć. Cieszyłem się, że matka loczka zareagowała właśnie w ten sposób, lecz z drugiej strony czułem się niekomfortowo. 

- Ja też byłam młoda, tylko nie zapomnijcie o zabezpieczeniu. To, że mój syn nie może zajść w ciąże, nie znaczy, że możecie zapomnieć o prezerwatywie. 

- Jasne, będziemy pamiętać - to jedyne co mogłem z siebie wydusić.

- Jesteśmy, miłego dnia Loui - wjechała na chodnik i zgasiła silnik. 

- Dziękuje i wzajemnie - odpowiedziałem po czym wysiadłem z auta.

W końcu wszystko się układa, a ja i Hazza możemy być szczęśliwi. 







SAD twitter || larry  ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now