Rozdział 2

586 31 2
                                    


-Słucham?-mój zaspany głos rozszedł się po pokoju. Jak miałam nie być zaspana, skoro była 4:20, kto normalny dzwoni o tej godzinie?! A poza tym ten "ktoś" wybudził mnie ze spokojnego snu, w którym byłam lamorożcem.

-Wstawaj!-znajomy głos krzyknął do słuchawki.

-Karol? Skąd ty masz mój numer?-od razu się zdziwiłam.

-Lepiej nie pytaj.

-Okej, mniejsza o to. Ważniejsze, co się stało?

-Nic takiego, po prostu wstałem już i się nudziłem.

-No dzięki, to jak się już nudzisz to do mnie dzwonisz?-zaśmiałam się.

-Nieprawda, po prostu wiem, że wstajesz w tych godzinach.

-Ciekawe-ziewnęłam.

-Ubierz się, musimy porozmawiać.

-Na jaki temat?

-Dowiesz się, jak już się spotkamy. Za piętnaście minut w parku.

-Okej, niech ci będzie. Ale dostanę za to kebaba?

-I pójdziemy na łyżwy.

Rozłączyłam się i podeszłam do szafy. Wyjęłam czarne dżinsy i bluzkę tego samego koloru. Ubrałam się i poszłam do korytarza. Włożyłam moje buty i kurtkę. Spokojnie wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.

Ciekawe, po co Karol dzwoni tak wcześnie... Niebawem się dowiem.


Doszłam do parku i usiadłam na ławce ze spokojem czekając na Karola.

Od naszego pierwszego spotkania w szkole minęły 4 dni. Był 6 grudnia.

Nagle poczułam zimne ręce na moich oczach. (nie wiem, jak to sformuować, większość z was wie o co chodzi xD)

Zdjęłam dłonie z twarzy. Wstałam i się odwróciłam.

-Karol!-ucieszyłam się na jego widok i mocno go przytuliłam. Ciągle dzieliła nas ławka, na której wcześniej siedziałam.

-Przepraszam, nie powinnam tak zareagować-powiedziałam i go puściłam.

-Nie masz nawet za co przepraszać-zaśmiał się.-To było nawet miłe.

Przeszłam obok ławki w stronę chłopaka. Popatrzyłam mu prosto w oczy.

-O czym chciałeś porozmawiać?

-O tobie.

Wystraszyłam się. Co się stało?

-Słucham? Ze mną jest wszystko dobrze.

-Właśnie, że nie. Nie jest dobrze.

Naprawdę? Aż tak widać, że ze mną nie jest okej? Smutno.

-O czym ty mówisz?-postanowiłam udawać, że nie wiem, o co chodzi.

-Przecież wiesz. Dlaczego zawsze, kiedy przychodzę jesteś sama?

Ale mnie wystraszył! Myślałam, że zauważył moje rany na nadgarstkach.

-Bo mój tata jest troszkę zapracowany...

-Troszkę?

-No może nie troszkę... Może bardzo... Jest pracoholikiem...

-A mama?-spytał z ciekawością. Złapał mnie za rękę i powoli szliśmy przez park.

-Mama... Ona...-mała łza popłynęła mi po policzku.-Ona nie żyje. Zginęła w wypadku, gdy miałam mniej więcej 3 lata...

-Przepraszam... Tak mi przykro...

-To nie twoja wina... Nie wiedziałeś, skąd mogłeś wiedzieć...

Spokojnie spacerowaliśmy w ciszy. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się, a Karol mnie przytulił. Płakałam cicho. Po chwili złapał mnie za rękę i otarł moje łzy.

-Nie płacz już-szepnął.-Nie lubię, gdy płaczesz...

-Powinnam cierpieć-odparłam cicho.-Nie zasługu...

-Nie zasługujesz na cierpienie-przerwał mi.-Chodź, odprowadzę cię, Księżniczko. Jest 5:20.

-Nie chcę jeszcze wracać. Chodźmy na spacer, proszę.

-No dobrze, Księżniczko, chodźmy.

-Ale najpierw... Przytul mnie, proszę...-cierpiałam i szczerze tego potrzebowałam

-Oczywiście...

***

Po powrocie zorientowałam się, że jest już 6:20. Muszę się szykować do szkoły. W sumie zmienię bluzkę i tyle. Wybrałam bluzkę, oczywiście czarną z długim rękawem. Poprawiłam grzywkę i włączyłam laptopa. Włączyłam besty i przeszukiwałam stronę. O 6:50 zamknęłam dom, włożyłam słuchawki do uszu i poszłam na przystanek. Po dziesięciu minutach siedziałam na ławce patrząc na moje glany. Po chwili obok mnie usiadł Karol.

-Jakie plany na dziś, Księżniczko?

-Jakieś na pewno. Tylko nie Księżniczko...

-Właśnie, że Księżniczko. Nie mów mi, jak mam cię nazywać.

W tym momencie przyjechał autobus. Karol złapał mnie za rękę i wsiedliśmy.

W autobusie chłopak ciągle trzymał mnie za rękę. Pojazd się zatrzymał i wysiedliśmy. Wyglądaliśmy jak para. Po wejściu do szkoły spoglądając mi głęboko w oczy życzył mi miłego dnia i pocałował mnie w policzek. Przecież byliśmy w jednej klasie, coś mi tu nie pasuje...

***

Wracaliśmy ze szkoły i rozmawialiśmy. Gdy byliśmy na moście chłopak zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy, trzymając mnie za ręce. Przybliżył do mnie twarz i mocno mnie pocałował. Nie mogłam się od niego oderwać, ale on to zrobił. W myślach żałowałam. "Roksana, co ci odwala?! Wy się tylko przyjaźnicie!"-pomyślałam.

-Przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło...-tłumaczył się Karol.

-Nie tłumacz się...-wyszeptałam.

Popatrzyłam w jego jasnoniebieskie oczy, które momentalnie się rozjaśniły albo mi się wydawało.

Tym razem ja to zrobiłam. Ja go pocałowałam. Chyba czułam do niego coś więcej. Oderwaliśmy się od siebie.

-Ja... Przepraszam...-szepnęłam.

-Roksana, ja...

-Nic nie mów-przerwałam mu.- Po prostu mnie przytul...

*********************************************************

KONIEC ROZDZIAŁU ;-;

Następne będą dłuższe ;-;

Miałam zamiar robić One shoty, ale zamiast tego zaczęłam pisać nowe FF "Jesteś moim narkotykiem//JDabrowski". Serdecznie zapraszam! NIEBAWEM kolejne rozdziały 8))

PS. Rozdział bez notatki ma 690 słów... Przypadek? 8))


Cisza//KaikoWhere stories live. Discover now