Rozdział 17

453 33 22
                                    

Ból niszczy.

Spojrzałam na chłopaka, a po chwili zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam leżałam w szpitalu, a Karol-cały zalany łzami-siedział przy moim łóżku.

-Roksana, dzięki Bogu!

-Jak... Jak ja tu trafiłam?

-Nie pamiętasz?-zdziwił się.

-Pewnie, że nie-jęknęłam.

-Straciłaś przytomność. Nie oddychałaś, więc zadzwoniłem po pogotowie.

-O nie-mruknęłam.

-Dzień dobry, miło mi, że się już pani obudziła. Możemy porozmawiać na osobności?-do sali wszedł lekarz w podeszłym wieku. Na te słowa Karol wyszedł z pomieszczenia.

-Słucham?

-Wie pani...

-Proszę mi mówić Roksana, nie jestem żadną panią.

-Oczywiście, Roksano. Jest pewna sprawa...

*PP Karola*

Wyszedłem ze szpitala. Chciałem kupić jej jakieś kwiaty, na przykład róże.

Usłyszałem dźwięk telefonu.

-Karol, błagam, pomóż mi, proszę!

-Co się stało?-głos Olki zdziwił mnie do końca. Płakała, słychać było.

-Olga chce się rzucić z dachu, rozumiesz?!

-Że co?! Na którym budynku jest?!

-Na ulicy Kebabowej!

-Cholera, jestem daleko! Dzwonię do niej!

Rozłączyłem się i szybko zadzwoniłem do Olgi.

-Halo?

-Cześć-usłyszałem smutny głos dziewczyny i usiadłem na ławce.

-Gdzie jesteś?

-Na dachu-szepnęła.

-Nie skoczysz!

-Skoczę.

-Nie rób tego!

-Zabronisz mi?

Boże, miałem w rękach życie mojej kuzynki!

-Olga, posłuchaj.

-Tak?

-Możesz mi powiedzieć wszystko, tak?

-Tak...

-Więc... Pamiętaj, że jestem z tobą, skarbie.

-I?

-Zaufasz mi?

-Ale... No dobrze...

-Posłuchaj...-musiałem jakoś reagować, musiałem ją ściągnąć z tego dachu!-Wiem, że nie dajesz rady dłużej. Ale pomyśl, jak wiele ludzi nie chce twojej śmierci. Wszyscy chcą, abyś żyła. Ja tego chcę. A twój tato? Wyobraź sobie, jak do niego dzwonią i mówią, że nie żyjesz. A ja? Załamałbym się. Słyszysz mnie?

-Tak, słyszę...-nadal płakała.

-Nie płacz... Tylko zostań. Chcę, żebyś została z nami. Nie rób tego. Jesteś młoda. Masz tyle życia przed sobą. Nie możesz się załamywać. Proszę. Pamiętaj, ja zawsze będę z tobą. Zaufaj mi. Proszę, zaufaj. Pamiętasz, jak się załamałem i pociąłem się, bo Roksana nie chciała ze mną być? Teraz żałuję. Naprawdę. Wyobraź sobie... Że ja się zabijam. Chcesz tego?

-Nie...

-Jestem w takiej sytuacji. Olga, zejdź z dachu, proszę.

-Ale...

-Proszę...

-No... Dobrze.

Rozłączyła się.

Serce mi biło jak oszalałe. W tamtym momencie ocalało jedno życie.

*PP Roksany*

-Nie żartuje pan?

-Nie żartuję.

-Proszę, niech to nie będzie prawda! Błagam-płakałam.

-Niestety, złotko...-wyszeptał mężczyzna i wyszedł z sali. Płakałam cicho i długo. Będę musiała powiedzieć Karolowi.

Boże, tak naprawdę dopiero teraz zaczęłam żyć, a już muszę skończyć.

-Nienawidzę Cię, Boże, jeżeli istniejesz-szepnęłam.

Wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam z płaczem.

***

Krótki... Można to w ogóle rozdziałem nazwać?!

Nie wiem, nie podoba mi się :/

Jak myślicie, co to będzie?

Papa, Myszki! ;3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 06, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Cisza//KaikoWhere stories live. Discover now