❌11

6.2K 229 17
                                    

Moja klatka piersiowa unosiła się w zawrotym tempie, a oddech stał się szybki i płytki. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieję. Nagle Zayn przyparł do mnie ustam. Stałam tam zdezorientowana. Pomruczał mi prosto do ust i tym samym mnie rozbudził. Odwzajemniłam pocałunek. Jego wargi były takie miękkie, a oddech miał jak mięta, tyle że wymieszana z alkoholem i papierosami. Nie wiedziałam, że pali. Jego język przejechał po mojej dolnej wardzę, a ja otworzyłam usta z rozkoszy. Wykorzystał to i wepchnął go we mnie. Uderzyła we mnie chłodna rzeczywistość. Przecież to jest morderca. Zabił moich rodziców. Nicole ogarnij się! Natychmiast odepchnęłam go od siebie. Na jego twarzy zagościł grymas niezadowolenia, ale coś innego zwróciło moją uwagę. Mianowicie rozcięcie na jego lewej brwi. Wyglądało na świeżą ranę. Zaraz zaraz...
- Zayn.. Gdzie jest Harry? - zapytałam przestraszona. Louis mówił, że wyszli razem.
Malik od razu się zdenerwował, na co wskazywały jego zaciśnięte pięści.
- A co ty tak ciągle o tym Harrym?! Harry to, Harry tamto! - wściekły już chłopak zaczął ciągnąć swoje czarne włosy - dostało mu się jak należy! - krzyknął.
Zastygłam.
- Coś ty mu zrobił? - wyszeptałam.
- Powiedziałem już! Głucha jesteś? - zaczął chodzić w kółko - Przystawiał się do ciebie, więc musiałem coś zrobić! - mulat zachowuje się, jakby nie był sobą.
Odeszłam od niego i zaczęłam zakładać na siebie buty. Nie było tak zimno, więc nie musiałam brać kurtki.
- Gdzie ty kurwa idziesz?! - do przedpokoju wszedł chwiejnym krokiem już i tak mocno wyprowadzony z równowagi Zayn.
- Po Harrego. - odpowiedziałam spokojnie.
- Nawet nie wiesz gdzie jest! - krzyknął, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
- To mi powiedz. - warknęłam. Nie moge loczka tak zostawić. Widząc brak reakcji z jego strony kieruję się w stronę drzwi. Zayn chwyta szybko mój nadgarstek i odwraca przodem do siebie.
- Nigdzie nie idziesz. - wysyczał.
- Puść mnie! - szarpałam się z nim, ale na nic. Był o wiele silniejszy. Przyszło mi coś do głowy. Wziełam zamach nogą i kopnęłam go w krocze. Chłopak od razu złapał za bolące miejsce. Nie współczuję mu ani trochę. Zasłużył. Korzystając z okazji chwyciłam za klamkę. Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy się okazało, że są otwarte. Pownie, gdy Louis wychodził, zapomniał ich zamknąć. Wychodząc usłyszałam od Malika tylko "Pożałujesz tego". Co on mi może zrobić? Prychnęłam w myślach. Um... Tego nie przewidziałam.. Jesteśmy w środku lasu. Na szczęście jest widno, więc mam jeszcze sporo czasu... Poszukiwania czas zacząć.

*Harry*

Skurwiel. Nie wierzę, że Malik zostawił mnie w lesie i teraz sam muszę leść do domu. Splunęłem jeszcze raz krwią. Nieźle mi się dostało. Mam całą rozciętą wargę, z której sączy mi się krew i mnóstwo zadrapań na całym ciele, przez te gałęzie. Nie za dobre miejsce do bójki, szczególnie, że oboje byliśmy wstawieni. Może ja mniej niż on, ale jednak. W sumie ja też mu porządnie przywaliłem. Ma razciętą brew i chyba coś z brzuchem, bo dałem mu tam mocnego kopniaka. Uśmiechnęłem się na to 'osiągnięcie'. Idąc dalej, cały czas rozmyślałem o Nicole. Mam nadzieję, że Zayn jej nic nie zrobił, bo jeśli tak to mnie popamięta. Ona jest taka delikatna i bezbronna. Od razu mi się spodobała. Poza tym to przez nią ten spór. Malik powiedział, że mam się do niej nie zbliżać, bo jest jego, na co odpowiedziałem mu szczerym śmiechem. Ona nigdy nie będzie jego. Stracił już swoją szansę. Dziewczyna się go boi, to widać. Ja jej nie stracę. Powiedziałem, że nie jest jego własnością i że sama za siebie zdecyduje. Wtedy Zayn był już wściekły. Wracając do naszego domu musiałem mu jeszcze dopiec, a on już nie wytrzymał. Rzucił się na mnie i skończyło się tak, jak jest teraz. Westchnęłem głośno.
- Harry? - odezwał się do mnie jakiś znajomy głos. Podniosłem swój wzrok i ujrzałem Nicole. Zaczęła biec do mnie i rzuciła mi się na szyję, przytulając mocno. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale odwzajemniłem gest, wdychając jej piękny zapach. Moment..kokosy? Używała mojego żelu. Uśmiechnęłem się.
Po chwili odsuneliśmy się od siebie. Stała na wprost mnie oglądając moją twarz.
- Boże Harry, co ci jest? - zapytała ze zmartwieniem dotykając delikatnie mojej poobijanej twrzy. Zaszczypało mnie trochę, ale nie strąciłem ręki dziewczyny.
- To nic takiego - uśmiechnęłem się do niej. Zmarszczyła brwi.
- Czy... Czy to przez Zayna? - zająkała się. Pewnie widziała też jego.
- Um.. Trochę się pokłóciliśmy. - potarłem ręką swój kark w zdenerwowaniu. Niech nie pyta o nic więcej, proszę.
- Chodź - chwiciła mnie za rękę. Poczułem dziwny prąd przepływający przez nią - musimy opatrzeć ci rany. - dodała i już po chwili szliśmy do domu ze splecionymi dłońmi.

***
*Nicole*

Weszliśmy przez drzwi frontowe. Po Zaynie nie ma ani śladu, co tylko polepszyło mój nastrój. Cieszyłam się, że z Harrym wszystko okey. Znaczy no nie całkiem, ale to chyba nic poważnego. Zaprowadziłam już go do znajomej mi łazienki i posadziłam na zamkniętej desce klozetowej. Po zapytaniu się go, gdzie jest apteczka, wyjęłam ją z półeczki pod umywalką.
- Harry, ty tutaj mieszkasz? - zapytałam wyjmując waciki i nalewając na nie troszkę wody utlenionej. Od razu przypomniała mi się sytuacja z domu z Zaynem, przez co na moją twarz wszedł rumieniec.
- Tak. - odpowiedział i poruszył się niespokojnie na swoim siedzeniu.
- Może szczypać. - uprzedziłam loczka i przycisnęłam wacik do jego wargi. Syknął z bólu, zaciskając palce na toalecie.
- Przepraszam. - powiedziałam przestraszona, że robię mu krzywdę, ale wiedziałam, że może się wdać zakażenie więc kontynuowałam poprzedią czynność.
- Nie boli. - udawał niewzruszonego, ale wiedziałam, że tak nie jest. Zaśmiałam się cicho.
Skończyłam przemywać mu wszystkie ranki i umywszy ręce, wyszliśmy z łazienki. To, co zobaczyłam w korytarzu odebrało mi powietrze z płuc. Zayn i dzieci. Byli tam. Mulat stał na środku. W lewej, wyciągniętej ręce trzymał pistolet i celował nim w klęczącą Emily. W prawej również trzymał pistolet i mierzył nim w klęczącego Jamiego. Poczułam, że Harry się spiął. Ten psychopata chce zastrzelić moje rodzeństwo!
- Mówiłem, że pożałujesz. - zaśmiał się szyderczo. Loczek postwił krok w jego stronę.
- Nie radzę. - przeładował bronie. Zielonooki zatrzymał się.
- Błagam - upadłam na kolana - nic im nie rób.
- Oj kochanie, teraz jest za późno. Jak ja ci kazałem zostać, ty wyszłaś. Teraz są tego konsekwencje.
- Proszę Zayn.. - zaszlochałam jeszcze bardziej.
- Do ciebie należy wybór. Zdecyduj, które ma zginąć.
- Zabij mnie.
- To by było zbyt proste skarbie.
- Zayn, nie rób czegoś, co będziesz potem żałował.. - zaczął niepewnie Harry stąpając ostrożnie jeszcze jeden krok do przodu. Wstałam z ziemi i spojrzałam na moją ostatnią rodzinę. Emily była cała we łzach, a Jamie leżał, chyba nieprzytomny. Mój wzrok ograniczała mgła, która stworzyła się przez tą wypompowywaną wodę ze mnie, ale byłam w stanie zobaczyć zadowolonego z siebie mulata i Harrego z zaciśniętą szczęką. Nagle wszystko stało się tak szybko.
- Skoro ty nie potrafisz wybrać, to zrobię to za ciebie. - popatrzył mi prosto w oczy i nacisnął spust pistoletu. Pisnęłam głośno, a po chwili czułam jak moje ciało staje się zbyt ciężkie, bym mogła trzymać się w pionie. Zapewne upadłabym na ziemie, gdyby nie czyjeś silne ramiona oplatające mnie w pasie. Usłyszałam krzyk loczka, który wybawił mnie przed twardym lądowaniem"Jesteś psychiczny!" i głośny śmiech Zayna. Straciłam przytomność.

_____
No no robi się ciekawie :)
Biedna ta Nicole :c ale ma jeszcze bohatera Harrego:))
Jak myślicie, kogo postrzelił Zayn?
Czekam na komentarze kochani ;* Czym więcej, tym szybciej wstawiam następny <3

The Evil Babysitter || z.m. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz