❌27

3.8K 187 3
                                    


Powoli zbliżaliśmy się do tego samego magazynu, w którym jeszcze nie dawno ratowaliśmy Zayna. Czuję jakby to było raptem wczoraj, ale wiem, że tak nie jest. Czy to może być prawda, że już dzisiaj jeden łotr odda mnie drugiemu? Czy może to jednak zwykły sen, z którego zwyczajnie nie mogę się obudzić? 

Spojrzałam na Zayna, siedzącego obok mnie. Ręce trzymał mocno na kierownicy, aż mu knykcie pobielały. Usta miał zaciśnięte, tworząc jedną linię. Na jego czole widoczne były lekkie bruzdy, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Jego oczy nic nie wyrażały, jakby zamiast nich miał niekończącą się otchłań. Był cały spięty, na co wskazywały jego mięśnie, ale czemu? Przecież on nie ma sumienia, żadnych wyrzutów. Chcę mnie po prostu oddać temu całemu Ianowi. Jestem jakimś jego pieprzonym towarem!

- Gapisz się. - Zayn przerwał ciszę. No co ty Sherlocku? Postanowiłam zastawić to w ciszy. Jeśli mają to być moje ostatnie godziny lub nawet minuty życia, wolę je przesiedzieć w ciszy, niż rozmawiać z nim.

- Posłuchaj mnie, Nicole - zaczął. Chciał położyć swoją rękę na moim udzie, ale ją odepchnęłam.

- Nie chcę nikogo słuchać, a w szczególności ciebie.

Malik nerwowo przeczesał swoje włosy palcami i wrócił ręką do kierownicy, którą dalej ściskał, jakby używał do tego całej swojej siły.

- Nicole, potrzebuję tylko, abyś... - nie skończył, bo zauważyłam, że zajechaliśmy właśnie na miejsce, więc mu przerwałam.

- O patrz już jesteśmy. Miejmy to za sobą. Ja trafię do Blake'a, a ty odzyskasz swojego brata. Chodź szkoda tracić czasu - powiedziałam spokojnie, choć w głębi duszy cała się trzęsłam ze strachu.

Szybko wyskoczyłam z auta, ale nie zdążyłam nawet mrugnąć, a Zayn przycisnął mnie do pojazdu. Jezu, czy to jakiś pieprzony wampir?

- Posłuchaj mnie do cholery - warknął zły, ale zaraz powrócił do normalnego tonu - nic ci nie będzie, zaufaj mi.

Kiedy to usłyszałam, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Na szczęście byliśmy kawałek od budynku i nikt mnie nie usłyszał. Mulat spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Zaufać? - już się praktycznie zapowietrzyłam - tobie? Wybacz, ale limit na zaufanie to ty już dawno wyczerpałeś.

- Wiem, że to ciężkie dla ciebie, ale musisz mi zaufać - wyglądał jakby go te słowa zraniły, ale przecież tak nie jest. Dobrze udaje.

- To nie jest ciężkie - pokręciłam głową - to jest niewykonalne.

Zayn westchnął nerwowo.

- Zrób to, ten ostatni raz - poprosił, ale ja się nie ugięłam. 

- Musimy już chyba iść.

Malik kiwnął głową i po chwili ruszyliśmy w kierunku opuszczonego magazynu. Choć wcale nie był taki opuszczony...

Czułam jak moje serce dudni z każdym krokiem coraz mocniej. Myślę, że nawet Zayn je słyszał. Stanęliśmy przed ogromnym budynkiem. Przywitało nas dwóch ochroniarzy, czy jak ich tam można nazwać.

- Przekaż Ianowi, że mam to, co chciał - powiedział Malik obojętnym tonem. 

- Wejdźcie. - rzucił jeden z nich. Mulat złapał mnie mocno za ramię i wprowadził, a raczej wepchnął do środka. Czy ja miałam mu ufać?

Trafiliśmy do ogromniej sali, tej samej, do której dotarłam ostatnim razem. Ian siedział w tym samym miejscu, czyli na fotelu, na samym środku pomieszczenia. Kiedy nas zobaczył uśmiechnął się szeroko, ale w tym geście nie było nic z serdeczności, i wstał ze swojego miejsca.

- Nareszcie jesteście! - wzniósł obie ręce ku górze, nie wiadomo po co - myślałem, że już się rozmyśliłeś. - teraz spojrzał na Zayna.

- Przyniosłem dziewczynę, a więc oddaj mi Willa - odrzekł, ignorując jego poprzednie zdanie.

Ian ruszył w naszą stronę, a raczej do mnie. Stanął przede mną i dotknął lekko mojego policzka. Niech ten facet zabierze swoje brudne łapska, albo nie ręczę za siebie. Nagle Zayn stanął między nami, plecami do mnie. Widziałam, że wszystkie jego mięśnie się napięły. Spojrzałam na Iana, który nie był zadowolony z jego zachowania.

- Najpierw Will.

Ian uśmiechnął się szeroko.

- Ależ oczywiście, umowa to umowa - powiedziawszy to, kiwnął do wielkiego mężczyzny, stojącego na uboczu, a on opuścił pomieszczenie. Chwilę później, przez te same drzwi wszedł ten sam mężczyzna trzymający za łokieć, jak podejrzewam brata Zayna. Był chyba trochę niższy od niego. Kolor włosów miał taki sam. Był bardzo chudy, chyba w ogóle nie dawali mu tutaj jeść. Wyglądał jak siedem nieszczęść, ale wyraz jego twarzy był zaciekły, tak jakby do końca wierzył, że ma o co walczyć, że ktoś po niego tutaj wróci. I wrócił. Po mnie niestety nikt nie przybędzie.

Zayn natychmiast ruszył do Willa, zostawiając mnie na pastwę Blake'a. Chłopak widząc go rzucił mu się na szyję. Był młodszy od mulata. Wyglądał, jakby był w moim wieku.

- Skoro już umowa dobiegła końca, możesz opuścić to miejsce i nigdy nie wracać - powiedział Ian, przerywając rodzinny moment.

Zayn odsunął od siebie brata i podszedł do Iana, a za nim Will. Młodszy Malik spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Jego oczy miały kolor błękitu, zupełnie inne niż oczy Zayna i wyrażały współczucie. 

- Idziemy - rzucił Zayn i podał rękę do Iana, w geście jakby zatwierdzenia umowy. Ian już wyciągnął rękę, aby uścisnąć Zayna, ale nagle mulat dodał - z nią - i wymierzył Blake'owi z pięści w twarz.

Ian zatoczył się do tyłu, a z jego nosa zaczęła sączyć się krew.

- Pożałujesz tego, Malik.


___________

Znowu niespodziewana zmiana! :D

Jeju co ja robię z tym ff :'D

The Evil Babysitter || z.m. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz