Chapter 6

526 30 3
                                    

Louis's P.O.V

Już od kilku godzin próbuję zasnąć i na marne... Ciągle wyobrażam sobie Abi z tym chłopakiem i ten obraz mnie dobija. Leżę na ziemi w domku Niall'a i rozmyślam... Nagle usłyszałem, że ktoś wstaje. Myśląc, że to blondyn, zapytałem patrząc w sufit.

- Stary... Co jest ze mną nie tak? Dlaczego ona teraz pieprzy się z jakimś gościem, a mnie tak nienawidzi. To mnie dobija... I zanim cokolwiek sobie ubzdurasz, nie, nie zakochałem się, ale po prostu ugh... - w końcu spojrzałem na osobę i okazało się, że to Niall tylko Troian. Fuck... - Zapomnij.

- Louis, nie sądzę, że teraz chcesz mnie słuchać, ale zrozum. Od zawsze się kłóciliście i robiłeś sobie z niej żarty. Ona z dnia na dzień, kiedy powiesz jakiś komplement nie rzuci Ci się na szyję. Próbujesz wszystko zrobić na siłę, aby Cię pocałowała, przytuliła, czy choćby porozmawiała normalnie. Rozmawiałam z nią na Twój temat... - dziewczyna przysiadła się do mnie i usiadła po turecku. - Powiedziała, że mimo tych wszystkich nieprzyjemności podobasz się jej. Ale ona jest zbyt zapatrzona w kłócenie się z Tobą i nie powie tego. Według mnie, pasujecie do siebie i zawsze pasowaliście. Ona... Ona bardzo dużo przeżyła kilka lat temu i to nie był dla niej szczęśliwy okres czasu. Kiedy nie chce Ci czegoś powiedzieć, uszanuj to, a nie naciskasz, bo wtedy nigdy się nie wygada, a ona tego potrzebuje. Na pewno teraz śpi...

- Z tym kutasem... - przerwałem.

- Tak... Ale uwierz mi, że wolałaby z Tobą teraz leżeć niż z nim... - westchnęła

- Skąd Ty to kurwa możesz wiedzieć?! - podniosłem lekko głos, na co dziewczyna się wzdrygnęła. - Przepraszam... Kontynuuj

- Mimo, że przed chwilą pieprzyłam Ci o tym, że za bardzo się spieszysz to nie pozwól, abyś ją stracił. Leć teraz do waszego domku, wyrzuć z niego tego chujka, przytul Abs i pocałuj. - mrugnęła do mnie.

- Wow, Tro. Nie wiedziałem, że potrafisz doradzić. Zawsze byłaś szarą myszką.

- Ci, co mówią najmniej, najlepiej doradzają. - uśmiechnęła i pospieszyła, abym wyszedł.

***

Szybko zebrałem swoje rzeczy i już byłem przed NASZYM domkiem. Wchodzę nie pukając , podszedłem do łóżka Abi i dosłownie wyciągnąłem David'a siłą z niego, przez co też obudziłem Abigail.

- Zbieraj swoje manatki i wypierdalaj gościu. - warknąłem, a on tylko pokiwał szybko głową, ubrał spodnie i wyszedł.

- Co to do kurwy nędzy było?! - krzyknęła Abi ubierając bluzkę.

- Zamknij się. - podszedłem do niej, przytuliłem z całych sił i spojrzałem jej w oczy.

- Louis, c-co Ty r-robisz? - zapytała.

- Siedź cicho. - szepnąłem i pocałowałem ją przekazując jej to, co czuję. Przez chwilę stała zszokowana, ale po chwili poczułem, że również odwzajemniła pocałunek, co mnie bardzo ucieszyło. Uśmiechnąłem się i pogłębiłem pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie, gdy w naszych płucach zabrakło tlenu. Zaśmiałem się pod nosem z jej rumieńców i oparłem swoje czoło o jej. Spojrzałem w jej karmelowe oczy.

- Louis... - szepnęła. - T-to nie powinno się wydarzyć. - powiedziała spuszczając wzrok.

- C-co? - rozszerzyłem swoje oczy.

- Przep... - nie dałem jej dokończyć, bo odsunąłem się i machnąłem ręką. Zajebiście... - Louis, gdzie Ty idziesz?! - krzyknęła.

- Jak najdalej od Ciebie, bo nie wierzę Ci, że nic nie poczułaś! - krzyknąłem gestykulując rękoma.

- Tego kurwa nie powiedziałam! Ale my nie możemy! - z każdym wypowiedzianym słowem jej głos stawał się coraz cichszy.

- Bo? - ponagliłem ją.

- Bo od zawsze byliśmy wrogami! - wywróciła oczami.

- Spójrz na Filds i Horan'a! Też byli wrogami i co?! Są razem! I do tego służy ten obóz, aby nas kurwa pogodzić! Nadal tego nie rozumiesz?! - krzyknąłem, zabrałem z komody telefon i klucze. Wyszedłem trzaskając drzwiami i kiedy byłem w drodze nad jezioro, drewniana powłoka znowu się otworzyła, a przez nie wybiegła zapłakana Abs.

- Louis, zaczekaj! - nie chciałem się odwracać ani na nią czekać, muszę ochłonąć, bo zaraz powiem coś czego będę w stu procentach żałować i już nie dam rady tego naprawić. W końcu doszedłem na miejsce. Jezioro. Ostatnio je odkryłem, jest to ciche miejsce, w którym normalnie mogę pomyśleć. Wyjąłem z kieszeni bluzy paczkę papierosów i wziąłem jednego do ust zaciągając się przy tym. Tego mi było trzeba... - Dlaczego palisz? - usłyszałem cichutki i znajomy głosik za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem zapłakaną twarz Abigail w świetle księżyca.

- Dlaczego płaczesz? - znowu wróciłem wzrokiem na taflę jeziora.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - westchnęła i usiadła obok mnie. - Przepr... - znowu nie dałem jej dokończyć.

- Nie! To ja powinienem przeprosić, bo kurwa... - przeczesałem swoje włosy. - Nie powinienem tak robić...

- Znam Cię... I tak prędzej czy później byś to zrobił. - wzruszyła ramionami.

- Mogłabyś wrócić i zostawić mnie samego? - zapytałem, ale widząc, że ma tylko sukienkę z imprezy na sobie, zdjąłem dresową bluzę i oddałem jej uprzednio wyciągając z niej paczkę fajek. Cicho podziękowała i założyła ubranie.

- Ale wrócisz? - zapytała patrząc mi w oczy.

- Wrócę, masz na sobie moją ulubioną bluzę i Ci jej nie oddam. - wzruszyłam ramionami i zaśmiałem się, a dziewczyna zawtórowała.

Dziewczyna wstała, nachyliła się i pocałowała w policzek. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i odeszła w stronę domku. Nadal wpatrywałem się w taflę błękitnego jeziora. Kiedy rozmyślałem o mnie i Abi, nawet nie zauważyłem, jak po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nigdy nie płakałem przez dziewczynę, zazwyczaj było odwrotnie.

Boże, Abigail, co Ty ze mną robisz?

_______________________________
Hejka kochani. Mam nadzieję, że rozdział się podoba xd Pozdrawiam ze szkoły xD




School Trip |l.t|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz