Tydzień trzydziesty drugi

8.9K 560 34
                                    

Harry naprawdę ją podziwiał w wielu sytuacjach. Widział, jak mimowolnie i niekontrolowanie dotyka z czułością swój brzuszek, zagryza bez zająknięcia zęby, gdy ich maluszek mocno kopie, wzrusza się, gdy zaczynał opowiadać z dumą znajomym o ich dziecku, kupuje małe ubranka, a także gdy w przedpokoju pojawiła się duża torba podróżna wypchana po brzegi ciuchami na wypadek niespodziewanego porodu. W takich sytuacjach jego serce rosło do niewyobrażalnych rozmiarów.

Rozczulała go, gdy grymasiła, zgryźliwie komentowała jego zachowanie, miewała zachcianki oraz zmienne humorki przez szalejące hormony. Przeważnie po nagłym wybuchu i następnym ochłonięciu przepraszała go i starała się tłumaczyć, ale on naprawdę tego nie potrzebował. Kochał ją i był przygotowany na takie sytuacje, w końcu przeczytał wiele książek na ten temat.

Czasami zwyczajnie go bawiła. Widząc jej zacięcie na twarzy, przymrużone oczy i groźną minę, po prostu nie umiał się nie uśmiechnąć.

Był dumny, bo widział, że Ruby jest w pełni gotowa na przyjście ich dziecka na świat i oczekiwała tego momentu z wytęsknieniem. Gołym okiem mógł zauważyć, że ona wręcz nie może się tego faktu doczekać. Czytała w internecie różne ciekawostki i przydatne informacje na temat ostatnich tygodni ciąży, kupiła już zapas pieluch oraz potrzebnych kosmetyków, dopieściła każdy szczegół w pokoiku dziecięcym, nawet chciała namówić go na przyspieszony kurs w szkole rodzenia, ale jego napięty grafik nie pozwolił na to. Było mu żal, gdy zobaczył jej smutek po poinformowaniu jej o tym, ale nie mógł nic poradzić. Zamiast tego starali się wieczorami oglądać wspólnie różne filmiki w internecie i wyciągać z nich jak najwięcej informacji.

Niestety, Harry czuł, że nie jest jeszcze gotowy.

To wszystko go wręcz przerażało. Im bliżej było daty porodu, tym bardziej się z tym męczył. Owszem, chciał wreszcie wziąć swoją córeczkę na ręce, spojrzeć jej w oczy i wyszeptać do niej, że jest jego, ale najzwyczajniej w świecie się tego bał. Coraz częściej o tym myślał, nie dawało mu to spokoju.

- Ruby, śpisz?- zapytał szeptem, delikatnie dotykając odkrytego ramienia żony. Kobieta jęknęła cicho i przekręciła się na drugi bok.

- Mhm...- bąknęła, przykrywając się kołdrą pod samą szyję.

Harry zerknął na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał trzecią nad ranem. Przeklął w myślach siebie i swoją chorą wyobraźnię, która podsunęła mu kolejny koszmar. Przetarł oczy i spojrzał z troską w stronę Ruby, by sprawdzić, czy nic się nie dzieje, gdy zauważył, że kobieta głośno ziewa, po czym otwiera oczy.

- Co jest?- zapytała sennym głosem. Podobała mu się w takim wydaniu. Z tymi zaspanymi oczami, rozczochranymi włosami i niewielką chrypką w głosie.

- Przepraszam, że cię obudziłem... Myślałem, że może nie śpisz...- zaczął pospiesznie, jednak przerwał, gdy przewróciła oczami.

- Drzemałam- rzuciła z wyraźniejszym ożywieniem. Harry dostrzegł ruch pod kołdrą i przypuszczał, że Ruby kładzie dłoń na brzuchu.- Mała jest strasznie ruchliwa.

Mimowolnie się uśmiechnął.

- Spieszno jej na świat- stwierdził, wpatrując się z uwagą w jej oczy.

- Chyba tak- przyznała, po czym sama uniosła lekko kąciki ust ku górze.- Dlaczego nie śpisz? Rano musisz wstać do pracy, powinieneś odpocząć.

Przesunął się w jej stronę, po czym ułożył głowę na jej piersi, wtulając się w nią i oplatając jej ciało ramionami. Ruby wplotła palce w jego włosy i zaczęła delikatnie masować skórę jego głowy, na co przymknął powieki i odetchnął głęboko.

- Ostatnio naprawdę dużo się zastanawiam- powiedział po dłuższej chwili, wpatrując się beznamiętnie w ścianę przed nim i bojąc się cokolwiek powiedzieć.- Myślisz, że będę dobrym ojcem?

- Oczywiście, że tak- stwierdziła bez zawahania, odgarniając pojedyncze kosmyki z jego czoła.

Harry westchnął, po czym uniósł się nieznacznie, by spojrzeć w oczy żony. Patrzyła na niego z błąkającym się uśmiechem na ustach, więc ułożył się wygodnie z powrotem, całując przelotnie jej obojczyk.

- Coraz częściej się obawiam, że po prostu nie dam rady, że mnie to przerośnie- przyznał nieśmiało, zataczając kółka kciukiem na jej talii.- Dziecko to duża odpowiedzialność. Co, jeśli sobie nie poradzę?

- Kochanie, ja naprawdę nie rozumiem twoich obaw. Jesteś dobrą, opiekuńczą, wartościową osobą, nasze dziecko cię pokocha. Oczywiście, będziemy musieli nauczyć się być rodzicami, ale myślę, że jesteśmy w stanie to zrobić. Poza tym- ciągnęła dalej, nie zwracając uwagi na brak reakcji z jego strony.- Myślisz, że ja się nie boję? Drżę ze strachu na samą myśl o tym!

- Naprawdę?- zdziwił się szczerze.- Nie widać tego po tobie. Wydajesz się raczej podekscytowana...

- Bo tak jest- stwierdziła z jeszcze szerszym uśmiechem.- Nie mogę się doczekać momentu, gdy Kylie pojawi się na świecie, ale to nie znaczy, że się tego nie boję, kochanie.

Harry ważył w głowie jej słowa. Uspokoiła go. Do tej pory martwił się, że tylko on ma takie myśli, a tymczasem okazało się, że nie jest odosobniony. Z drugiej strony był wręcz zły na siebie. Jak on mógł nie zauważyć, że jego żona tak naprawdę się boi i potrzebuje jego wsparcia? Skupił się na sobie, zamiast na Ruby, która przeżywała całą sytuację o wiele bardziej niż on. Czuł, że mógł ją zawieść w tym momencie.

Gwałtownie poderwał się do góry. Ignorując zdziwiony wzrok brunetki, przyciągnął ją delikatnie do siebie i opatulił szczelniej kołdrą, po czym ucałował jej czoło.

- Damy radę, prawdę?- zapytał już w o wiele lepszym humorze, który poprawił się jeszcze bardziej, gdy zobaczył zadowolony wzrok Ruby.

- Oczywiście- zaśmiała się, wtulając się w jego ramię.- A skoro już nie śpimy, to może przyniesiesz mi truskawki?

Pregnancy || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz