Po prostu 5

353 31 7
                                    


Rok później

7:00 dzwoni budzik. Leniwie wstajłam z łóżka i poszłam do łazienki. Dobrze że mam własną! Umyłam się, ogarnęłam włosy i ubrałam. Schodząc po schodach, zamknęły mi się oczy. No co! Zmęczona byłam! Jednak nie to było gorsze. Oczywiście się potknęłam i spadłam na twarz.

- Japierdole, tak zacząć poranek - wstałam otrzepując się. Na moje nieszczęście wszycy byli w salonie i jedli śniadanie. Kto się zaczął pierwszy śmiać? Jeff! Dupek.

- Nic Ci nie jest? - powiedział rozbawiony Slendy.

- Cicho wszyscy. Idę do szkoły - odpowiedziałam bezuczuciowo.

- A śniadanie? - powiedział Toby wychylając się z kuchni.

- Zjem po drodze - powiedziałam i wyszłam nie oczekując odpowiedzi od nikogo. Gdy przyszłam do szkoły była 7:50, a miałam na drugą lekcję. Zapomniałam! No cóż będę siedzieć. Chłopaki najwyraźniej też chcieli.

- Hej, Celty! Sama? Gdzie ta trójka dziwaków?- zaśmiał się jeden z nich trącając mnie w ramię.

- Mam nadzieję że jak najdalej z tąd! - prychnęłam ze śmiechem. Wiedziałam że ten co podszedł, bujał się we mnie.

- Masz dzisiaj czas po szkole?- spytał.

- O... - już chciałam się zgodzić gdy weszli owi dziwacy. *FacePalmFacePalmFacePalm. Czemu teraz?! Usłyszałam głos Slendera w głowie "Żadnych romansów!", a ja tak grzecznie mu odpowiedziałam "Zamknij się staruchu, moje życie". Oczywiście nikt nie brał tego na poważnie, ale chuj z tym.

- To jak?- spytał niecierpliwie. Już chciałamodpowiedzieć "tak", ale Jack się wtrącił.

- Jest dziś zajęta. I jutro i pojutrze, i zawsze - tak po prostu. Myślałam że mu przywalę. Codie (ten chłopak), najwyraźniej to zauważył, ale odszedł bez słowa.

- Głupek. Ty też! I ty!! - powiedziałam do Tobiego, jacka i Hoodiego. W sumie to oni nic nie mówili... właśnie! Nic! Zero protestu. Wrrr. Jakoś zniosę ten dzień.

~~Po 6 lekcjach~~

- No! Jeszcze 2 lekcje i do domu - odparł z dumą Toby.

- Idę do łazienki - powiedziałam zażenowana. Oni poszli pod salę. Gdy straciłam ich z oczu, wymknęłam się do szatni i wyszłam ze szkoły. Pierdolić ich. Pierdolić wszystko. Poszłam Laughting Jacka. Weszłam do jego namiotu bez słowa. Był zaskoczony.

- Hej Celty, co tak nagle? - spytał.

- Zwagarowałam i nie mam gdzie iść. Dawno gadaliśmy więc przyszłam. Jakieś nowe wieści? - powiedziałam jak gdyby nic.

- Miło z Twojej strony. Wieści, wieści... chyba nic nowego - gadaliśmy tak pół godziny. W sumie wyszłam od niego po godzinie. Wiem że po tej lekcji chłopaki wychodzą, bo już pewnie zauważyli że Sobie poszłam. Nie miałam gdzie się schować, więc wróciłam do domu. Zostawiłam rzeczy i wyszłam oknem, żeby nikt mnie nie zobaczył. Opanowałam już zmienianie postaci. Przydaje się gdy chcesz się ukryć. Założyłam słuchawki i siedziałam na drzewie. Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek "T.O.P. - Turn It Up" (pozdro dla tych któży słuchają BigBangu xDD). Ile siedziałam? Do wieczora? Ale ten czas szybko leci. Nagle coś uderzyło w gałąź. Zachwiałam się i zleciałam. Upadłam na nogi, więc nic mi się nie stało. Zmieniłam się w wilka, żeby wytropić osobę która to zrobiła. Przybrałam postać człowieka i szłam w kierunku, który był podejżany. Zobaczyłam faceta w płaszczu. Znacznie wyższy ode mnie. Blondyn, nosił duże glany. Patrzył na mnie z uśmiechem. Zawsze w rękawie trzymam scyzoryk na wszelki wypadek.

- Znamy się? - burknęłam do niego.

- Nie, ale zawsze chciałem Cię poznać - uśmiechnął się ponownie.

- Po moim trupie - byłam trochę niemiłą, ale cóż, miałam zły dzień! On tylko... teleportował się? i powalił mnie na ziemię. Kopnęłam go, ale złapał moją nogę. Teraz trzymał mnie za buta, wiszącą do góry nogami. Patrzyłam na to oszołomiona. Nagle coś odcięło mu rękę i spadłam na ziemię. Same upadki ehh. Wracając do ręki... odrosła mu! Uciekł. Jak?! Dziwne. Zobaczyłam świętą trójcę zbliżającą się do mnie. Wstałam momentalnie, żeby nie wpaść w ich "sidła".- Nic Ci nie jest? - spytali chórem. Drugi raz dzisiaj ktoś się o to spytał!

- Nic. - powiedziałam wkładając ręce w kieszenie. Zaczęłam wracać do domu.

- Co się stało? - tym razem Hoodie spytał. Posłałąm mu mordercze spojrzenie i później się nie odezwał. Jednak po 15 minutach się odezwałam.

- Sama nie wiem - zobaczyłąm moje okno i w bardzo szybkim tempie byłam już w oknie. Powaliłam się na łóżko. Gdy zasypiałam ktoś w moim pokoju się odezwał:

- Czekałem na Ciebie. Tylko cicho, bo ktoś usłyszy - zaśmiał się.

Nie wierzę.


Jak będą jakieś błędy to mówić! Pisałam to o 1 w nocy i byłam padnięta :PP


Jak Zostałam ProxyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz