23

163 21 4
                                    


Chyba zapomniałam opowiedzieć o naszej rozmowie w samochodzie! Więc, gdy wsiadłam i wytłumaczyłam się z tej szramy na policzku, zaczęłam wypytywać Juana.

- Jak taam, masz już kogoś? - Typowe pytanie. O dziwo sie nie zdenerwował!

- Powiem Ci że.. Spotykam się z koleżanką ze studiów. Może coś z tego wyjdzie, kto wie? - uśmiechnął się.

- No, a jak Nevan? Powiedziałeś jej? - zaptałam z ciekawością.

- Nawet nie musiałem jej mówić! Od razu jak skończyłem rozmowę, wyrwała mi telefon i sprawdziła kto to. Wrzeszczenie na cały dom z radości, skakanie i robienie porządku w pokoju, to chyba oznaki że się cieszy, nie? - zachichotał. Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Zobaczyłam że daleko w lesie ktoś biegnie. Wolałam uniknąć nieproszonych konfrontacji.

- Dobra, to jedziemy? Nie mogę sie doczekać! - powiedziałam pośpiesznie i ruszyliśmy. Przez całą drogę plotkowaliśmy, o tym jak minęło nam życie. Oczywiście troche mu nakłamałam, bo gdybym powiedziała mu prawdę.. Powiedziałam mu że mieszkałam w lesie z chłopakiem, ale się z nim pokłóciłam i wyprowadziłam się. W sumie, to prawda, ale bez zbędnych szczegółów. Gdy dojechaliśmy, moim oczom ukazał się ogromny dom.

- Juan.. tak w ogóle, to co ty studiujesz?

- Chirurgię. Myślisz że czemu tak dobrze mieszkam? - zaśmiał się. Ale z niego śmieszek.. xd Wchodząc do domu, gdy tylko odstawiłam torbę obok, czujna Nevan rzuciła się na mnie.

- No, staruszko! Wreszcie jesteś! Już się martwiliśmy że umarłaś czy coś - powiedziała radośnie.

- Po pierwsze, jesteś starsza ode mnie tylko o 4 lata! A po drugie.. wiem, przepraszam nie powinnam was zaniedbywać - uśmiechnęłam się.

- Ojj dobra, pokażę Ci Twój pokój! Za dwa dni idziesz do szkoły, więc zdążymy zrobić Ci zakupy. Masz bardzo mało rzeczy! - stwierdziła niezadowolona.

- Uważaj, ta żmija Cię pożre - ponownie zaśmiał się Juan. Na słowo "żmija" pochmurniałam, ale nie dałam po Sobie tego poznać.

- Już pożarła! - zachichotała Nevan i złapała mnie za rękę, ciągnąc do pokoju. Wreszcie dom bez pięter! Wchodząc do mojego pokoju, zachwyciłam się. Był bardzo duży! Długi, ale niski. Sufit miał z 2... no może 2,5 metra wysokości. Ściany były ciemno szare, co dodawało uroku. Gdzieniegdzie wisiały półki, w kącie stała ogromna szafa, obok niej duże biurko. Na biurku leżał laptop z moim.. imieniem? Heh nieźle! Podłoga była podgrzewana! W końcu moim oczom ukazało się duże łóżko. Usiadłam na nim i zachwyciłam się ponownie. Jakie miękkie! Nagle z pod łóżka coś dotknęło mojej nogi. Zobaczyłam.. psa? Tak! To pies!

- I jak Ci się podoba Twój pokój? Widzę że Korsa się już przywitała - zaśmiała się Nevan.

- Przepiękny! Nigdy bym o ładniejszym nie pomyślała! A co do psa.. co to za rasa? - Chyba za bardzo się zachwycam haha. Ale co poradzę jak tu jest tak cudownie?

- Jeszcze nie wszystko zobaczyłaś! Korsa ma dopiero 5 miesięcy, więc moze tego nie widać, ale jest dogiem niemieckim - uwielbiam tą rasę! Ale sie trafiło. Dziewczyna podeszła do okna i dopiero wtedy zobaczyłam ogromny taras. Wyszłam za nią i.. czy tam pasły się cztery konie?

- To wasze? - spytałam.

- Tak! Będziesz chciała kiedyś pojeździć? - spytała.

- Pewnie! Lubię konie - uśmiechnęłam się.

-A.. Nie pokazałam Ci jeszcze łazienki - przypomniała Sobie i zaprowadziła mnie tam. Chyba nie muszę jej opisywać? Wyobraźcie Sobie ekskluzywną łazienkę z najlepszymi rzeczami. Super dom!

- Wow.. Taki duży dom, a tylko dwie osoby - stwierdziłam.

- Teraz już 3! Chodź, idziemy kupić Ci ciuchy i kosmetyki - to chyba jej żywioł. Wybrała mi dużo rzeczy! Nigdy nie widziałąm, żeby ktoś kupował tyle rzeczy jednego dnia. Gdy wróciłyśmy była już 22, więc zjedliśmy wszyscy kolację i obejrzeliśmy film. Nevan strasznie chciała, abym dzisiaj siedziała u niej w pokoju. Chciała w końcu spędzić ze mną trochę czasu. Tak to nikogo nie zaprasza, bo każdego ciągnie nie do niej, tylko do tych "super" rzeczy, które miała w domu. Po części ją rozumiem.

- Cel, słyszałam że mieszkałaś z chłopakiem. Co się stało że sie rozstaliście? - spytała w końcu. Posmutniałam lekko, ale chyba mogłam jej powiedzieć.

- Twojemu bratu powiedziałam coś innego.. Ale chyba Tobie mogę zaufać. Znasz może creepypasty? - spytałam powoli.

- Oczywiście! Jak można nie znać? - powiedziała podekscytowana.

- Chodziłam z Tobym. Kojarzysz? - powiedziałam trochę ciszej. Pokiwała głową, więc zaczęłam kontynuować.

- Pewnego dnia Slender kazał nam zabić pewną dziewczynę, która widziała Jeffa podczas morderstwa.. - Nev tu mi przerwała.

- Trochę strasznie.. Zabijałaś ludzi? - powiedziała poważnie i tym razem to ja pokiwałam głową.

- Rozumiem.. Robiłaś złe rzeczy, ale przecież zostałaś wybrana, nie było już odwrotu. Możesz kontynuować, przepraszam - jej reakcja mnie zdziwiła. Nie była zła?

- Toby zaczął spędzać dużo czasu z tą dziewczyną, jakby zapomniał o mnie. Nie zabił jej, nie wiem dlaczego, bo uciekłam z tamtąd, ale zaczął ją bronić. Tak jakby bardzo mu zależało.. Więc odeszłam. Nie potrafiłam tak żyć. Ta szrama na policzku jest od noża Jeffa. Gdy odeszłam, Nie byłam wyczuwalna jako jedna z nich, ale jako ofiara i nie rozpoznali mnie. Dopiero gdy ta żmija ściągnęła mi kaptur, ogarneli kim jestem. Potem uciekłam i tak tu trafiłam - powiedziałam cicho. Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Słabo.. Co jeśli będą Cię szukać? - spytała.

- Niech mnie szukają.. Ale jeśli was tym narażę, to odejdę, lub dam się zabić - posmutniałam.

- Chyba przyda Ci się odpoczynek. Idź do Siebie i się prześpij - powiedziała Nevan i pomogła mi tam trafić. Zamiast leżeć w łóżku, siedziałam na tarasie i patrzyłam w dal. Akurat mieli widok na las. Zaczęłam cicho płakać. W duchu, karciłam się za to. Czemu płaczę, skoro zrobiłąm coś słusznie? Ale.. Czmu moje umiejętności mi nie zniknęły? Moje rozmyślania przerwał głos.

- Przecież wiesz, że nie będziesz w stanie wieść już normalnego życia - A ten tu co? Będzie mnie śledził? Wytarłam częściowo łzy.

- A ty tu czego? Kiedyś napewno uda mi się uwolnić od tej chorej miłości - burknęłam.

- Nigdy. Zawsze będziesz coś do niego czuła. Sory za ta ranę na policzku.. - Ta Jeff, przepraszaj se teraz.

- Więc trzeba było mnie wtedy zabić. Wracaj do niego i do tej żmiji. Napewno teraz bardziej wam się przyda niż ja - znowu zaczęłam płakać. Co ja wygaduje? Sprawiam wrażenie typowej pokrzywdzonej nastolatki, chodź w duchu wiem że to i moja wina.

- Celty, wiem że nie robisz tego świadomie. Ta "żmija" potrzebowała tylko trochę miłości, nie wiedziała że Toby ma Ciebie i zrobiła Sobie nadzieję. Pomyśl jak oni teraz się czują.. - Oni? ONI?! Czemu on do cholery powiedział ONI?! Nie.. Niech se będą oni. Nie obchodzą mnie. Zaczynam nowe życie.

- To się dobrze nie skończy. Wracaj do nich. Niepotrzebnie ciągle za mną łazisz. Będę chodzić do szkoły, pójdę na studia, być może kiedyś założę rodzinę. Chcę być wreszcie szczęśliwa, być przez kogoś szczerze kochana. Idź już - powiedziałam i weszłam z powrotem do domu. Zasunęłam zasłony i padłam na łóżko. Jak ja to wytrwam? Zobaczymy.

Jak Zostałam ProxyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz