Wybawienie? A może zgubienie?

501 35 9
                                    


Nie spałam zbyt długo. Po zaledwie 15 minutach się przebudziłam. Nadal ta dziwna postać mnie niosła. Przyjrzałam jej się ukradkiem. Miała średniej długości, czarne włosy. Postać posiadała również gogle i dziwną maskę... Wait... Ten Toby też tak wyglądał... No może trochę inaczej, ale z góry wszystko mogło być inne. Momentalnie się "wyślizgnęłam" i zaczęłam uciekać. Jednak to coś tak jakby się... teleportowało. Zaczęłam w to rzucać ściółką (xD). W zamian dostałam w twarz...

- Au...- powiedziałam łapiąc się za prawy policzek.

- Trzeba było się nie rzucać idiotko- postać głęboko wzdychnęła. Zdjęła maskę i... Nagle zawirowało mi w głowie. Czy to... moja kuzynka? Wolałam się upewnić.

- Kim jesteś?

- Twoją obrończynią, upadłym aniołem, mówią na mnie Shadow Death. Czyli to nie ona... Chwila, mówi coś.

- Znamy się. Masz rację to ja- powiedziała z uśmiechem.

- Shan! To jednak ty!- wstałam i rzuciłam jej się na szyję.

- Oh Celty... Jesteś w opłakanym stanie... zaniosę Cię do naszego domu.

- Ale ty... nie żyjesz. Podobno zaginęłaś parę lat temu. Gdzie chcesz iść do domu? Boże jak dobrze że jesteś, myślałam że to jeden z tych dziwaków co mnie napadli, iii nie mówię o tych żulach, Ci pierwsi byli inni tacy...- przerwała mi. Jak zwykle.

- Jeszcze ich polubisz.- odrzekła tajemniczo i pomogła mi wstać. Jednak gdy zobaczyła moje nogi, podniosła mnie.

- Jesteś najsupi kuzynką na świecie- zaśmiałam się. Faktycznie, mówiła o jakimś domu i tam poszłyśmy. Weszła oknem i pomogła mi się ogarnąć. Stanęłam w lustrze i przyznam, wyglądałam o niebo lepiej niż wcześniej. Moje długie rude włosy, nadal były rozpuszczone, ale tym razem czyste i dobrze wyczesane. Wszystkie rany magicznie zniknęły. Shan przyniosła mi ubrania, a mianowicie koszulkę na ramiączka, legginsy i za dużą białą bluzę z kapturem. Wyszłyśmy razem z pokoju, nic nie podejrzewając, mówiłam coś do niej i zajmowałam się włosami. Ona tylko prowadziłą mnie gdzieś w dół schodami. Byłam tak zajęta mówieniem że nie zauważyłam kiedy się zatrzymała.

- Eghm... Celty- powiedziała, trącając mnie w ramię. Podniosłam w głowę i zamarłam. Upuściłam szczotkę do włosów. Przede mną stali owi psychopaci. Ale nie byli sami. Był jeszcze jakiś duży, chudy gostek, facet, który miał nienaturalnie wykrzywiony w dół uśmiech, dziewczyna ubrana w długą, gotycką, czarną suknię i dziwny pajac. W sumie, czułam że to nie wszyscy. Czułam że to początek koszmaru.


- Aham, no okej... Shan kurna w coś ty mnie wkopała- teraz czułam że nie ma odwrotu. Głupio by była walczyć, a jeszcze głupiej było by uciec do pokoju.

- Zaczynając tak... To ja posłałam ich aby Cię złapali. Chciałam mieć Cię przy sobie, jeden z nas przewiduje przyszłość i to co zobaczyłam, co mogli Ci zrobić... Nie mieściło mi się w głowie. Chciałam abyś... dołączyła do nas... - tu kuzynka urwała. Chyba oczekiwała odpowiedzi.

- Wszystko super, okej, ale czemu musiało mnie spotkać tyle strasznych rzeczy? Czemu ktoś nie mógł powiedzieć mi prosto w twarz, że mnie tu oczekujesz, czemu nikt nie mógł mnie normalnie zaprowadzić?! Tylko musiałam oberwać w głowę, ranić sobie nogi i zostać napadnięta przez bandę żuli?! Bezsens, ty chcesz mnie cholera wykończyć!- każdy był na to przygotowany, ale na to co nastało później już nie. Zaczęłam się śmiać i podeszłam do kuzynki obejmując ją ramieniem.

- Czas na mnie - puściłam jej na pożegnanie oczko i wyszłam z chatki. Po chwili otworzyli drzwi. Nie było mnie. W sumie... przechodziłam coś dziwnego. Nie byłam głodna, nie chciało mi się pić nie czułam bólu.

~~W chatce~~

- Jesteś pewna że to już zaczęło działać?

- Pewnie. Nie długo odkryje swoje prawdziwe "Ja" i będzie mogła do nas dołączyć.

~~Z powrotem w lesie~~

Moje oczy zaszły czernią. Naprawdę były całe czarne. Nagle poczułam w Sobie, jakbym mogła ciągle się śmiać. Pałętałam się na tyle długo, że znalazłam parę rupieci, ale najbardziej zainteresował mnie mały scyzoryk.

- Jesteś mój skarbie- zaśmiałam się i pocałowałam go. Naszła mnie wielka ochota na zwisanie z gałęzi. Dosłownie, przez chwilę zwisałam. Czemu przez chwilę? Bo potem zaczęłam po nich skakać.  Spotkałam jakiegoś psa... Zaczęłam wszystko kojarzyć. To był... Smile Dog! Czyli... Rozumiem! Oni podali mi coś dziwnego, co ułatwi mi przybranie swojej postaci. Czytałam kiedyś creepypasty! Zaczęłam walić się w głowę patykiem, powtarzając słowo "idiotka". Jeff to Jeff the Killer, Toby to Ticci Toby, Jack to Eyeless Jack, ten duży gostek to Slenderman, ten z tym dziwnym uśmiechem to... Hoodie?, ehh już nie pamiętam... A! Jeszcze ta dziwna babka... To chyba Jane, podobno EJ jej nie lubi. W sumie co za różnica, ja tam lubię bardziej tylko jednego, tego wyjątkowego. Wracając do psa... Zawarczał na mnie. Nie mogę poznać po sobie że się zmieniłam. Przybrałam swoją normalną postać, a może... mogę być innym zwierzęciem? To zobaczę później. Zaczęłam widzieć w tej ciemności. Mój świat jest teraz zajebisty. Włożyłam ręce w kieszenie bluzy, zakryłam kapturem twarz i szłam przed siebie z irytującym spokojem.

- Ej, ty! Celty. Masz wrócić bo...- usłyszałam Jeffa.

- Bo? Idź lepiej oglądaj swoje hentaie - zaśmiałam sią kpiąco i dalej szłam przed siebie. Zbliżał się. Najpierw powoli, potem coraz szybciej i w końcu zaczął biec. Wyjęłam scyzoryk. Odsunęłam się na bok. Ciach. Widziałam go przed Sobą dyszącego. Odwrócił się do mnie.

- Ups, najwyraźniej rozcięłam Ci Twoją ulubioną bluzę- znowu się zaśmiałam. Ciągle próbował mnie złapać. Nawet ze Smile Dogiem. Na dodatek nie widział mnie, chociaż siedziałam na drzewie.

- Jeff, odpuść sobie, mówiłem, rude jest wredne - Toby. Mały parszywy gnojek. Chętnie się z nim "zabawię" za to co powiedział (bez skojarzeń okej? xD). Zeskoczyłam w drzewa.

- Ktoś tu się zdenerwował, co?- teraz on. Ten szyderczy głosik. Sukinsyn... a jednak taki uroczy. Dałam sobie facepalma (xDD) i odpuściłam.

- Skończ.

- Nie

- Tak.

- Przeproś Jeffa - czy on mi... rozkazuje?

- Niby czemu? Powinien być silniejszy od zwykłej nastolatki - prychnęłam.

- Bo zrobiłaś mu "kuku"

- Jestem niezależna. Nie będzie mi kazał wracać. - czemu on mnie tak denerwuje? Podeszłam do Tobiego na odległość 30 cm i powiedziałam mu prosto w twarz:

- Uważaj bo będę się znowu słuchać faceta. Uważaj bo dam się wykorzystywać. Nie wiesz co się działo w moim życiu. Jesteś ciekaw? Zapytaj się Shan. Teraz daj mi spokój.- po tych słowach czmychnęłam szybko. Whoa, ale jestem szybka. Wróciłam do nowego domu. Kuzynka pokazała mi mój pokój. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad nowym życiem. Cicho zaczęłam płakać. Nie wiem czy to ze szczęścia że uwolniłam się od domowego piekła, czy to ze smutku że musiałam to komuś prawie powiedzieć. Nie obchodzi mnie to na razie. Ktoś zapukał. Nie wstałam i nie otworzyłam. Osoba sama weszła. Toby. Co on znowu chce? Wstałam i zdjęłam kaptur. Odsłoniłam całą moją twarz.

- Co chcesz. - spytałam z niesmakiem.

- Emm... Chciałem przeprosić bo ja... nie wiedziałem. Może zejdziesz do nas na dół? Chcemy Cię lepiej poznać...- chyba się zawstydził. Przeprosiny od niego? Mile mnie zaskoczył. Chcą mnie lepiej poznać? Why not. Na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech. Na jego też. Czas przeprosić Jeffa za moje zachowanie. Czas wkroczyć w nowy świat.



~~Whoaaa w końcu koniec! :D Po tym nie wiem kiedy napiszę kolejną część. No chyba że się ta się spodobała ;) ~~



Jak Zostałam ProxyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz