Uff.. Wreszcie czerwiec! Jeszcze dwa tygodni do zakończenia roku szkolnego.. Udało mi się nadrobić materiał i mam wspaniałych przyjaciół ale... Brakuje mi dawnego życia. Staram się o tym nie myśleć, jednak zostałam przywiązana do tamtego miejsca na zawsze. Budzik zadzwonił mi o 7:00. Miałam dziś lekcje na 8:55. Wstałam leniwie i powlokłam się do łazienki. gdy zaczęłam myć zęby, poczułam zimny nos na mojej nodze. Korsa była coraz większa! Pogłaskałam ją i wypłukałam buzię. Rozczesałam długie rude włosy, które od pewnego czasu zaczęły się lekko falować. Wróciłam do pokoju i założyłam letnią sukienkę do kolan. Była koloru jasno zielonego. Na nogi wsunęłam nowiutkie jasno niebieskie baleriny i wyszłam z pokoju, nucąc:
"Jesteś taka jak ja, lubisz to i lubisz, troszkę pomarudzisz, później jest jak jest, a jak tak jak ty lubię to i lubię, może trochę się gubię takim jestem, wiesz" (Disco polo tak bardzo).
- Co taka rozśpiewana? - uśmiechnął się Juan.
- mam chyba dobry humor - stwierdziłam i lekkim krokiem podeszłam do lodówki. Wtedy nevan weszła do domu (a za nią trzy psy).
- Oo, Celty już wstała. Śniadanie masz na stole, kupiłam Ci dwa batony i picie, starczy Ci do szkoły? - powiedziała prawie na jednym oddechu.
- Oh, dziękuje że się tak o mnie troszczycie, ale czy nie powinnam ograniczyć słodyczy? - zaśmiałam się i podeszłam do Nevan - jasne, dzięki, starczy mi - dodałam.
- Jóż późno. jedz szybko i jedziemy - powiedział Juan.
- Zdążę. Dzisiaj pójdę na piechtę, przecież jest taka ładna pogoda! - chwyciłam kanapkę i zaczęłam szybko jeść. Gdy skończyłam, spakowałam batony i picie, po czym chwyciłam torbę i rzuciłam im pożegnalne "Idę". Gdy wyszłam, musnął mnie delikatny wiatr. Było ze trzydzieści stopni. Spacerowałam w stronę szkoły i nuciłam coś pod nosem, gdy ktoś nagle wyskoczył mi przed nosem. Stanęłam wryta, ale szybko rozpoznałam osobę. To był mój najlepszy przyjaciel - Michael.
- Człowieku, nie strasz! - zaśmiałam się.
- Tak bardzo tego chcę, całuj teraz mnie... - zaczął mi śpiewać (Za dużo tego w tym opowiadaniu ;v), jednak szybko położyłam mu dłoń na twarzy i odepchnęłam lekko. Szybko się poddał i ruszyliśmy.
- Śpiewasz mi to codziennie, może wreszcie coś nowego? - ponownie się zaśmiałam.
- A ty jesteś moja lejde, pragne Ciebie bejbe.. (ZNOWU! HOTARU (w sensie ja) OGARNIJ DUPE ;W;) - popatrzyłam na niego wzrokiem "serio?".
- Dobraa, żartowałam - prychnęłam i ruszyłam szybciej.
- Ojj, co ty chcesz ode mnie! - machnął ręką - było coś zadane? - jak zwykle. Zapomniał?
- Będę udawać że nic, ale tak naprawdę to chemia, a co? - powiedziałam niewinnie.
- Ha! Zrobiłem - ucieszył się wyraźnie. Zaskoczył mnie. On i chemia? Woow. gdy doszliśmy wreszcie do szkoły, była 8:40. Poszłam pod salę od biologii i przywitałam koleżanki.
- Celty, słyszałaś o tym nowym? Jest taki słoooodki! - zaczęła się zachwycać Julie.
- Kto normalny zaczyna szkołę pod koniec roku szkolnego? - spytałam niechętna do rozmów.
- Ah, zmienił szkołę. ma wszystkie oceny i te pe, ale serio, on jest słodki! - wskazała palcem na wychodzącego zza roku chłopaka. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Michael prychnął na jego widok. Zaczęłam go obserwować. Za nim wyszedł jeszcze jeden.
- Boże jest jeszcze jeden?! Wszyscy są super! - zaczęła piszczeć Marietta.
- To tylko chłopaki - powiedziałam spokojnie, a mój przyjaciel tak jakby odetchnął z ulgą. Wstałam z ławki (byliśmy juz w klasie) i skierowałam się w stronę drzwi mijając chłopaków. Wtedy ich rozpoznałam. Moje serce zabiło szybciej. Co oni tu robią? Uwzięli się na mnie? Oczywiście byli to.. Jeff i Toby.. Popatrzyłam z poratowaniem na Michaela który szybko podszedł i prawie wyciągnął mnie z tej klasy.
CZYTASZ
Jak Zostałam Proxy
FanfikceEhęhłehę... Zwykła (nie)creepypasta, w sumie to nic ciekawego, nie coś co lubi czytać dzisiejsza młodzież xd Takie tak kozaczenie. ZAPRASZAM ^-^ Kolejna creepypasta mojego autorstwa: https://www.wattpad.com/myworks/62883182-you-need-to-laught