~~Nieprzespane noce, nieprzespane dnie. Jest to coś co ostatnio dręczy mnie~~

306 28 9
                                    


Myślę że to opowiadanie to taki przełomowy moment w książce :)

Miłego czytania.

Sprawdziłam godzinę. 2:15. Środek nocy. Wzdychnęłam i wyszłam z pokoju. Wszyscy spali, bez wyjątków. Usiadłam na kanapie, kuląc nogi pod brodę i patrzyłam się przed Siebie. Akurat było to okno. W oddali ciągle coś widziałam. Czy to złudzenie? A może jednak... Coś mnie tam wzywa. Wstałam powoli i wchodziłam ostrożnie, szczebelek po szczebelku. Schody strasznie skrzypiały. No cóż. W końcu doszłam na górę. Wchodząc do pokoju, zastanawiałam się, czemu ja? Podeszłam do wieszaka na którym wisiała moja bluza. Założyłam ją i spięłam włosy w kucyk. Stanęłam przy oknie i ponownie spojrzałam w dal. Włożyłam ręce w kieszenie i powoli zamknęłam oczy. Moje okno się otworzyło i zawiał wiatr. Otworzyłam oczy i zobaczyłam w oddali mężczyznę co mnie "prześladował". Zeskoczyłam z okna i ruszyłam w jego stronę. Stanęłam przed nim i spojrzałam na niego. Uśmiechał się i mimo wszystko, nie wyglądał strasznie. Dopiero zobaczyłam że był w miarę przystojny. Miał rozczochrane, czarne włosy. Był wysoki i posiadał dość dużą postawę. Kucnął przy mnie, złapał za brodę i spojrzał na mnie. Jego oczy... były niesamowite. One lśniły? Czarno szare oczy... to dla mnie coś nowego.

- Oh Celty... Tak dawno nie patrzyłem na Ciebie z bliska... - powiedział cicho z nutą szczęścia w głosie. Znałam go... znałam... ale skąd? Dodam że był ode mnie na pewno dwa razy starszy. Miał może 40 lat? (Ja mam 16). Uśmiechnęłam się do niego.

- Ja... ja też... t... tato? Czy to już 12 lat? - zaczęłam płakać.

- Nie płacz, mała killerko - zaśmiał się cicho i przytulił mnie. Odwzajemniłam.

- Jak to się stało... że ty tak skończyłeś?

- Podobnie jak ty. Przepraszam że odszedłem od was jak miałaś 4 lata, ale skończyłem tak samo jak ty. Nie miałem możliwości powrotu. Twoja mama o tym wie, już dawno kazałem jej się wyprowadzić z lasu. Tak, tak czasem wpadałem do niej przelotem. Może kiedyś Ci opowiem. Ja... przepraszam ze tak Cię nastraszyłem. Chciałem Cię od nich zabrać, ale zrozumiałem że to Twoja rodzina i że jesteś am szczęśliwa.

- Tato.. zamieszkaj z nami! Będziemy żyć szczęśliwie! - zaczęłam szukać punktu wyjścia. Miałam nadzieje że wszystko się ułoży i że mimo braku mamy, będę w końcu szczęśliwa.

- Celty.. nie rozumiesz. Oni mnie nienawidzą. Kiedyś walczyłem w klanie przeciwko nim i... nie chcą mnie znać - powiedział smutno.

- Może z nimi pogadam?

- Nie. Proszę...

- No dobrze. Nauczysz mnie swoich umiejętności? - uśmiechnęłam się mimo bólu.

- Oczywiście - również się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło. Pomógł mi wstać.

- To co? Zaczynamy? - dodał.

- Już? Jestem gotowa! - powiedziałam pełna gotowości. Podszedł powoli i nagle znalazł się za mną. Uderzył tak że miałam się przewrócić, ale widząc że mogę sie poobijać, złapał mnie przed upadkiem.

- Niewiele umiesz - stwierdził. Siedzieliśmy tak do 14:40, dopóki nikt nie zauważył mojej nieobecności (byłam znana z tego że spałam do 15). Pierwsza skapnęła się Jane, bo chciała coś ode mnie.

~~W domku~~

- Hej, Cel... Celty?! Celty gdzie ty jesteś?! – zaczęła krzyczeć Jane.

- Co się drzesz! – krzyknął na nią Jeff.

- Celty zniknęła!! – odkrzyknęła mu.

- Jak?! – poderwał się i przybiegł zobaczyć. Zwołał resztę i tak zaczęły się poszukiwania.

~~ W lesie~~

- Wow! Dzięki tato! Jesteś serio niesamowity. Jeszcze parę miesięcy i będę jak ty! – zaczęłam się śmiać. Jednak on stał się nagle poważny. Wyprostował się i zaczął się skupiać.

- Idą. Muszę lecieć – oznajmił.

- Kto? I gdzie idziesz? Kiedy się spotkamy! – zaczęłam się martwić.

- Twoi znajomi. Poczujesz moją obecność za każdym razem gdy będę w pobliżu. Ja spadam do naszej bazy - Przytulił mnie i nagle zniknął. Zmieniłam się w wilka i zaczęłam go szukać. Nagle wpadłam na Smile Doga. Niestety... nie rozpoznał mnie... Zaczęłam z nim walczyć. Był o wiele silniejszy. Złapał za moją łapę i ja rozszarpał. Upadłam na ziemię i zmieniłam się w człowieka (z braku siły). Pies dopiero wtedy mnie rozpoznał, skulił się i uciekł. Moja ręka coraz bardziej krwawiła. Wstałam powoli i nadal szłam przed Siebie, trzymając się za rękę.

- Tato... - wyszeptałam. Usłyszałam za mną wołanie. To chyba Jack. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Przyjrzałam mu się uważnie... to nie był Jack. Ten ktoś biegł na mnie z... nożem? Momentalnie przywróciła mi się energia. Adrenalina działa cudownie. Gdy miał wbić mi nóż, podskoczyłam i tym sposobem go przeskoczyłam. Czułam że nie byłam gotowa na walkę z kimś tak mocnym, ale wiem że poranny trening się przydał. Nie spodziewałam się jego ukrytych broni. Miał coś w stylu noży do rzucania. Trafił mnie jednym w ramię. Wyjęłam go z bólem i odrzuciłam na ziemię. Teraz staliśmy naprzeciw Siebie. Ja –paraliżująca go morderczym wzrokiem i on- patrzący na mnie wzrokiem żądnym krwi i bólu.

- Uważaj bo się zmęczysz – zakpił.

- Nie potrzebuję nikogo do pomocy, aby Cię zniszczyć – odpowiedziałam równie kpiąco.

- No szkoda, przynajmniej lepiej bym się bawił – zaśmiał się i szybko chwycił mnie za nadgarstek. Zdziwił się gdy próbując go wykręcić, stawiłam opór. Po prostu nie mógł zrobić mi krzywdy.

- Teraz ty, uważaj bo się zmęczysz – kopnęłam go i uciekłam. Muszę wrócić do domu. Wchodząc do domku wszyscy się na mnie spojrzeli. Widać było że walczyłam.

- Celty nic Ci nie jest? – poderwał się Toby i powiedział zmartwiony.

- Nic. Przestaniesz za mną łazić i ciągle się o mnie martwić?! – wrzasnęłam na niego. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Zwariowałam? Toby spojrzał na mnie zdumiony, ale szybko zmienił wzrok na zimny i po prostu odszedł na bok.

- Celty kurwa, co ty odpierdalasz! – Jeff podszedł do mnie i podobnie jak tamten, złapał mnie za nadgarstek. Jednym ruchem powaliłam go na ziemię.

- Nie dotykaj mnie. – oznajmiłam chłodno i nawet nie wchodząc po schodach, znalazłam się na piętrze. Zatrzasnęłam drzwi za Sobą.

- Złe rzeczy się dzieją. Ktoś musiał maczać w tym palce – oznajmił zmartwiony Slender - Toby. Pomożesz? - dodał.

- Nie. Niech Sobie radzi sama – powiedział i również poszedł do Swojego pokoju. Nie odzywałam się do nikogo już od dwóch tygodni. Codziennie wychodzę ćwiczyć z tatą. Zastanawiam się nad opuszczeniem tego miejsca...

MAM NADZIEJĘ ŻE TEN W KRÓTKI OPEK SIĘ PODOBAŁ ^^ POWIEDZIAŁABYM COŚ, ALE NIE BĘDĘ SPOILEROWAĆ HYHY :3

Jak Zostałam ProxyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz