Rozdział 4 - Odruchowa reakcja

352 21 31
                                    

Naciskam klamkę i patrzę przez szczelinę. Oczywiście jest tam Harry. Podchodzę do niego do umywalki. Jest trochę zaskoczony, kiedy mnie widzi. Cofa się o krok.

-Czy to nie jest męska toaleta? - pyta zdezorientowany. On jest taki ładny. Może poczuje tą więź między nami?

Patrzę prosto w jego piękne zielone oczy.

-Hej - mówię, ignorując jego pytanie. Jakoś wydaje się zakłopotany. Nawet nie ma jeszcze o co.

-Czego chcesz? - pyta w bardzo miły sposób.

-Porozmawiać z tobą. - Niech wie.

-Bez obrazy, ale to jest męska toaleta i naprawdę chciałbym trochę prywatności - mówi stanowczo, ale przyjaźnie.

OK. Mogę zrozumieć, że mu nie jest wygodnie, ale nie wychodzę. Powinien zobaczyć, jak go bardzo kocham. Muszę to mu powiedzieć. Nie będę miała już  żadnej takiej okazji.

Wyciągam swoją koszulkę z spodenek do góry, odsłaniając w zdumieniu swojego motyla.

-Wow. Masz taki sam tatuaż, co ja- mówi w zdumieniu.

Kiwam głową rozpromieniona.

-Jestem lepsza od Sary. - Jakoś mam takie wrażenie, że teraz naszła mnie chwila, kiedy mogę mu powiedzieć, co o nich myślę. - Kocham Cię, ale nie twoje pieniądze czy sławę. Mogę przez cały dzień myśleć o Tobie. Jesteś taki doskonały. Zabawny, inteligentny i cudownie piękny. Wątpię, żeby Sara powiedziała Ci to samo. Należymy do siebie. Wiem, że to na pewno wiele mówi, ale jestem poważna. Nie czujesz tego? Za każdym razem, gdy widzę twoje zdjęcia, myślę, że się spotkamy. To jest los.

Teraz czuję ulgę. Patrzy sceptycznie, może nawet trochę źle. Widzę, że się stara opanować, ale na jego nadgarstkach zaczynam widzieć tętnice.

-Byłbym bardzo zobowiązany, żebyś już poszła - ostrzega mnie surowo.

To jest dla mnie smutne. Nie może tego zrobić!

-Nie musisz się wstydzić swoich uczuć - mówię mu.

-Wyjdź - syczy, nie jest już taki miły.

Zrobię wszystko dla niego.

Cholera! Kocham go! Dlaczego mi to robi?

-Proszę, daj nam szansę. - Chwytam go za nadgarstek. Natychmiast uwalnia się z mojego uścisku. Wyciąga komórkę i myślę, że chce wezwać jednego z ochroniarzy.

Dziękuję sobie, że posunęłam się tak daleko.

Nie jestem szaleńcem. Szybko reaguję i trącam jego telefon z ręki. Leci nad wysokim łukiem przed lustrem. Odłamki telefonu spadają na ziemię. Z poczuciem winy patrzę na Harry;ego. Nie chce mi zostawić wyboru. Harry jest rozdarty i wydaje mi się, że chce na mnie nakrzyczeć.

-Wystarczy! Wychodzę! - mówi w końcu i odwraca się.

-Stój - mówię, ale on ignoruje mnie. Chwytam go za ramie, ale odsuwa się. Co się stało potem, jest czystą, odruchową reakcją.

Chwytam odłamek rozbitego lustra z podłogi i przytrzymuję go przy jego szyji. To wszystko staje się tak szybko, że nie ma szans, by walczyć. Gdy tylko czuje ostry odłamek przy swojej skórze, zamiera.

-Nigdzie nie pójdziesz. - Widzę, jak dostaje lekkiej paniki. Boi się, choć nie okazuje tego.

-Dobra, uspokój się - mówi.

-Jestem spokojna - syczę.

-Pozwól mi odejść i zrobię tak, jak gdyby nic się tutaj nie wydarzyło, dobrze?

Nie wierzę mu

W tym samym czasie myślę, że wkrótce będą szukać Harry'ego. Jesteśmy tu na pewno już z jakieś pięć minut. Nagle Harry robi szalony ruch i próbuje się uwolnić. Odwracam się i uderzam go w ramię. Rozpinam jego koszulę i widzę niesamowitą ilość krwi z rany. Osuwa się na ziemię. Wygląda dość nieszczęśliwie, gdy siedzi na podłodze, a jego ramię krwawi. Przyciska rękę do rany. Zdaję sobie sprawę, ze jestem naprawdę w kropce. Wyglądam przez okno i widzę mój nowy, różowy samochód. Pokoje sanitarne są na pierwszym piętrze. Okna są ustawione od razu na podwórko. Nie ma żywej duszy. W tym momencie wpadam na pomysł. Na mojej twarzy wyczarowuję się uśmiech. Mogę mieć go tylko dla siebie.

-Wstań - mówię do niego i przytrzymuję z powrotem odłamek szkła przy jego szyji. Słucha mnie. Jestem zadowolona z mojej władzy. - Otwórz okno - mówię. Robi to. Razem ustaliśmy na parapecie.

-Proszę - błaga.

-Bądź cicho! I nie waż się krzyczeć. Uwierz mi, jeśli to zrobisz, natychmiast wytnę Ci gardło. - Niech wie, że umiem grozić. Nie podoba mi się jednak sposób, w jaki z nim rozmawiam, ale w inny sposób nie będzie mnie szanował. Na szczęście mam kluczyki w kieszeni. Otwieram bagażnik.

-Właź.

Przerażony patrzy na mnie. Oczy ma szeroko otwarte.

-Mówię poważnie. - Daje nacisk na słowa. Naciskam mocniej odłamek przy jego żyłach. To jest czysta udręka, że mogę czytać z jego twarzy.

Bardzo niechętnie włazi do bagażnika. Modlę się, aby nikt nas nie zobaczył. Szybko zawijam mój ręcznik przy jego szyji i zawiązuję wokół głowy. Robię tak, żeby miał go też w ustach, by nie krzyczał. Związuję ręce i nogi Harry'emu tak, że ledwo może się poruszyć. Potem zamykam bagażnik. Ostatnią rzeczą, jaką widzę, jest jego twarz. Wchodzę z powrotem przez okno. Jest tutaj bałagan. Krople krwi są na podłodze. Jego uszkodzony telefon jest w rozsypce.

Oprócz klamki i telefonu wszędzie są moje ślady. Szybko zamazuję swoje odciski, a następnie wracam do damskiej toalety. Stamtąd udaję się z powrotem do pokoju, gdzie jest wywiad. Jeff, kolega taty, wciąż tutaj siedzi.Patrzy uważnie na ekran i nie wydaje mi się, że zauważył, że mnie nie było. Jest bardzo skoncentrowany. Nagle widzę plamę krwi na koszuli. Cholera. Jest całkiem duża i głęboko czerwona. Panika. Rozglądam się. Na moje oczy pada Nutella. Nutella ma warstwę o grubości jednego centymetra. Wiercę w niej palcami, a następnie rozmazuję krem na krwawej plamie. Niemal w tej samej chwili w drzwiach staje tata.

-Hej. Harry'ego tutaj przypadkiem nie było? - pyta. Kręcę głową, wiedząc, że właśnie teraz cierpi w moim bagażniku. - W porządku. Jeśli zobaczysz go, daj znać. - Potem słyszymy głosy z korytarza.

Wstaję i patrzę z zaciekawieniem, jak jego ochroniarze zdenerwowani wychodzą z toalety. Ich twarze są napięte.

-Co się dzieje? - pyta zaniepokojony tata.

-W toalecie jest krew, a lustro jest uszkodzone. Jego uszkodzony telefon też tam jest.

-Co? - woła mój tata, a ja staram się wyglądać na wstrząśniętą, jak to możliwe.

-Czy to znaczy, ze został porwany? - pyta tata z przerażeniem.

-Nie możemy tego wykluczyć - przyznaje strażnik.

Szczęka ojca opada w dół. Na jego czole pojawiają się krople potu. Potem spogląda na mnie.

-Kochanie, myślę, ze lepiej będzie, jak pojedziesz do domu. Tak mi przykro...

********

Wczoraj miałam bal gimnazjalny i dzisiaj głowa mi pęka ze wszystkich stron. Ale udało mi się napisać rozdział.

Stalker ✸ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz