6.

393 28 2
                                    

- Idiota! - zdjęłam słuchawki - Czy ty wiesz ile ten kamień warzył?! A gdyby spadłby mi na stopę?! - wrzeszczałam na brata. 

- Nic się nie stało. Spuściłaś go obok swojej stopy! - lekko się uśmiechał. 
- Jak szybko się ewakuowałeś?
- W ostatniej chwili... - zrobił niesmaczną minę - Czemu oni nie mogą jechać do motelu?
Przykucną i teatralnie zaczął łkać. Złapałam jego głowę.
- Nie poddawaj się.

Rozumiem jego załamanie. Tata i mama lubią, nieźle się zabawić. Oboje mają przestudiowane wszystkie książki i pozy z czego wiedzą jak sobie dogodzić. Kiedyś z Riley'em znaleźliśmy się szybciej w domu i tak jakoś zostało nam w głowach ten straszny widok na kanapie... Oczywiście kazałam im ją wyrzucić i spalić. Teraz mamy nową. Całe szczęście.

Spojrzałam na niego. Jak na całą noc pijaństwa, wyglądał świetnie. Umyty i ubrane w nowe ciuchy.

- Jesteś nam coś winien...

- Komu? - zapytał. 
- Harry nas przywiózł i zaniósł cię do łóżka, a ja cię rozebrałam i wyprałam twoje ciuchy. Pijaczyno - kilka razy stuknęłam palcem jego klatkę piersiową kiedy już wstał.
- Zostawiliście moje auto?! - z wszystkiego, tym zmartwił się najbardziej.
- Podejdź do Styles'a może cię podwiezie... - wzruszyłam ramionami i wróciłam do układania. - A bracie! - przerwałam robotę. - Harry mówił mi o drużynie Rugby, podobno stracili jednego zawodnika. Zagadaj do trenera w poniedziałek - przekazałam informacje, które dostałam od Harry'ego.
- Dzięki - ucałował mnie w policzek i podniósł mnie w uścisku. 

Wariat... Mój wariat. 

Riley pomógł mi z kamieniami i za jego prośbą poszłam z nim do domu Styles'a. Harry od razu zgodził się pomóc mojemu bratu. Widziałam, że jego mama potrzebuję pomocy, więc się zaproponowałam.
- Jesteś kochana, Daisy. - powiedziała czarnowłosa kobieta.
- Jak długo tu mieszkacie?
- W Londynie? Od niedawna. Wcześniej mieszkaliśmy w małej wiosce, niedaleko stąd.
Obie pakowałyśmy rzeczy do pudeł. Były to rzeczy, które zdaniem Pani Anne były niepotrzebne.
- Pani Styles?
- Cox. Nazywam się Anne Cox - posłała mi miły uśmiech. Zaciekawiło mnie dlaczego nie ma z synem tego samego nazwiska. Chyba zobaczyła moje zdezorientowanie. - Rozwiodłam się z ojcem Harry'ego kiedy ten miał 7 lat... To przeszłość - machnęła ręką w powietrze - Wyszłam za mąż ponownie.
- Oh... Nie wiedziałam - poczułam się niezręcznie. - Przepraszam, że... Harry nic mi nie mówił - zaczęłam się tłumaczyć. - Harry jeszcze nic mi osobie nie powiedział...

Kobieta się zaśmiała i wstała z kanapy. Podeszła do małej szafki i wyciągnęła album.
- Pokaże ci coś - zaśmiała się. - Chodź.- poklepała miejsce obok siebie.

Usiadłam obok niej i zaczęłyśmy oglądać zdjęcia. Była taka szczęśliwa, że może pokazać mi fotografię. Niektóre zdjęcia powinny być objęte cenzurą, ale były takie przesłodkie... Przeważnie był tam Harry i jego starsza siostra Gemma. Harry bardzo się zmienił... Z słodkiego na seksownego.
- Ooo! To jest śmieszne - pokazałam palcem zdjęcie Harry'ego jak przerażony, płacze przed wężem w szklanym akwarium.
- Masz rację to jest śmieszne - obie się śmiałyśmy. - Harry ma Ofidiofobię, czyli lęk przed wężami. Nie wiedzieliśmy o tym wchodząc z nim do "świata węży"*, myśleliśmy, że padnie nam ze strachu.
Kontynuowałyśmy oglądanie albumu, kiedy usłyszeliśmy czyjś głos. Należał do mężczyzny.
- Pani Anne? Już jestem.
Do salonu wszedł ciemnowłosy mulat. O jeny, jeny...
- Harold jest?
~•~
* zmyślone miejsce (nawiązanie)
Kogo następnie poznaje Daisy? Czekam na komentarze oraz ★ xx.A



Stars|H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz