25.

240 12 5
                                    

Powiedział to. Powiedział, że mnie kocha. A ja uciekłam. Co ze mnie za dziewczyna? Przez całą podróż nie mogłam zasnąć, od szóstej rano biegam. Czyli od przyjazdu.

Z lotniska odebrał mnie tata, jednak widząc go uznałam, że był bardzo zmęczony, więc kazałam mu iść z powrotem do łóżka. Myślałam, że też się prześpię, ale nic z tego...

 Słucham jakieś piosenki, ale nawet na słowach nie mogę się skupić, bo ciągle słyszę te słowa...

"Daisy. Kocham cię..."

Wiedziałam, że raz kiedyś to zrobi, ale nie, że tak szybko! Mówienie braciom, rodzicom, chłopakom z zespołu - to nie jest to samo. Nawet James nie usłyszał tych słów z moich ust.

Wbiegłam na chodnik, którym jeszcze nikt nie szedł. Patrzałam przed siebie i wbiegłam na ulicę. Jednak ulica nie była tak pusta jak chodnik.

Przede mną gwałtownie stanął niebieski Jeep. Walnęłam dłońmi o maskę i spojrzałam na kierowce.
- Dylan!
Szybko wyszedł z auta i stanął obok mnie. Ciężko oddychałam po ciężkim biegu.
- Wszystko gra?! - zapytał wystraszony.
- Jeszcze oddycham... To znaczy, że mnie nie przejechałeś - powiedziałam zła, wyjmując słuchawki z uszu.
- Daisy, ale to ty wyskoczyłaś znikąd.
Spojrzałam na niego. Jego orzechowe oczy błyszczały, ciemna czupryna na głowie zaczesana do tyłu, czarna koszulka i obdarte jeansy.
- Masz rację. Przepraszam...
Przejechałam dłonią po mokrych od potu włosach.
- Biegniesz dalej? Czy może cię podwieźć? - zaproponował brunet.
- Mam dość...
Obeszłam auto i usiadłam na miejsce pasażera.
- To chyba znaczy tak - usłyszałam od chłopaka, który po chwili usiadł za kierownicą.
Odpalił auto i ruszył w drogę.

- Słyszałem, że byłaś w Kalifornii.
- Pomagałam przyjacielowi...
- Wiesz, bo ogółem... - Dylan rozgadywał się, a ja patrzałam za szybę i nie mogłam się skupić na niczym, bo w głowie istniał mi Styles. - Hej, Daisy! - krzyknął. - Wyglądasz... Jakbyś mnie ignorowała - westchnął smutno.

Nie. Cholera! To nie tak. Nie chcę przelewać mojego złego samopoczucia na kogoś innego.
- To nie tak. Dylan, przepraszam cię... Po prostu nie mogę przestać myśleć o... O czymś - nie chciałam mu mówić dokładnie o czym.
- To faktycznie musi być coś dużego...
- To przez Harry'ego - na samo imię Dylan zacisnął szczękę oraz dłonie na kierownicy. - Co jest...?
- Nic - odpowiedział szybko.
- Jasne. Co z nim i z tobą nie tak?
- Po prostu jakoś go nie lubię.
- Dyl to nie jest wytłumaczenie.
Samochód stanął na czerwonych światłach. Chłopak spuścił trochę uścisk z kierownicy, ale zaczął klepać po niej palcami.
- Kiedyś był moim przyjacielem - powiedział co go tak złościło.
- Co się stało? - ruszył na zielonym.
- Po prostu zaczęły rosnąć mu kudły - zakręcił palcem obok głowy. - Dziewczyny się pojawiły, a przyjaciół się zostawiło.
- Prawdziwy powód? - dopytywałam dociekliwie.
Stanęliśmy pod moim domem. Dylan zgasił silnik i spojrzał przez chwilę przed siebie.
- Nie był przy mnie kiedy najbardziej go potrzebowałem... - westchnął.
- Co się stało?
- Nie chcę o tym mówić.
- Dziękuję za podwózkę. Przytuliłabym cię, ale jestem spocona.
- Ja też tak bym zrobił - zrobiłam zdziwioną minę - To znaczy! - zrobił duże oczy. - Że jeśli ja byłbym spocony też bym cię nie przytulił... Nie wiem czy to coś pomogło - skrzywił się.
- O'brien widzimy się w poniedziałek - zaśmiałam się.

Wyszłam z auta i zmierzyłam ku chodnikowi prowadzącemu do mojego domu.

- Daisy! - Dylan krzykną. Odwróciłam się.

- Tak?

- Jeśli myślisz o czymś poważnym... I Harry'm pomyśl 5 razy zanim coś zdecydujesz.

- Obiecuję - uśmiechnęłam się.

Weszłam do domu i zrzuciłam z siebie buty sportowe, wzięłam jabłko z blatu i podołałam ku górze. Bez namysłu pokierowałam się do łazienki. Spuściłam wodę w wannie i poczekałam do chwili, kiedy woda, aż będzie się wylewać. Odpuszczam dzisiaj szkołę. Nawet nie chcę myśleć o Londynie.

~•~

Dziękuję, że jesteście <3

Mile widziane komentarze i ★.  xx.A

Stars|H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz