Rozdział 14

9.9K 971 261
                                    

DANNY

- Co ty masz na sobie? 

No tak. Cześć mamo.
Z ociąganiem odwróciłem się od ekspresu do kawy i uśmiechnąłem się do niej słabo. Byliśmy podobni. Drobni i ciemnowłosi, a choć kolor oczu odziedziczyłem po tacie, to ich kształt był identyczny jak jej. Nawet nasze dłonie wyglądały jak ręce bliźniaków. Ładne paznokcie, smukłe palce, wystająca kostka w nadgarstku. Mama nie wyglądała na swoje trzydzieści pięć lat, ale robiła wszystko, by wydawać się starsza. Mocno podkreślała oczy, jej szminka była ciemno czerwona, a wyraz twarzy surowy. Czasami gdy go widziałem, miałem wrażenie, że nie pamięta, że wróciła już z pracy i nie musi być już poważna. 

- Synu, co to za koszulka?- powtórzyła, nie doczekawszy się odpowiedzi. Oderwałem oczy od jej czarnej sukienki od Armaniego i spojrzałem na swój t-shirt. Była sprana, za duża i z logiem Stonesów. Wzruszyłem ramionami. 

- Moja- odparłem krótko- Zrobić ci kawy?

- Tak, espresso- westchnęła i oparła się o wysepkę kuchenną, spoglądając na mnie krytycznie. Czułem jej wzrok na swoim ciele i wiedziałem, że mnie ocenia. Sprawdza, czy nie przytyłem, lub nie stałem się zbyt kościsty, czy nie jestem zbyt blady. Zazwyczaj matki zwracają na takie rzeczy uwagę codziennie, więc nie jest to tak stresujące jak w moim przypadku. Ja muszę od czasu do czasu przejść gruntowny przegląd, ze sprawdzeniem wszystkich szczegółów.- Nie byłeś dzisiaj w szkole?

Wiedziałem, że zapyta, a jednak mnie to zdenerwowało. Potrzebowała informacji o mojej nieobecności na zajęciach, by się do mnie odezwać. 

- Nie, źle się czułem- chwyciłem w dłoń filiżankę z parującym napojem i postawiłem ją przed mamą. Skinęła głową i upiła łyka. Picie tak gorącej kawy cechowało szaleńców i masochistów, ale ona robiła to po prostu z braku czasu. Poparzone gardło było w jej mniemaniu lepsze, niż utrata klienta, lub choć kilkuminutowe spóźnienie na spotkanie.- Dzwonili ze szkoły?

- Dzwonił Cain- odparła, w błogiej nieświadomości pijąc kawę. Niemal zakrztusiłem się swoim kakaem. Może i tchórzostwem było nie iść do szkoły w poniedziałek, po tym, co miało miejsce w piątek, ale chciałem jeszcze na niego patrzeć. Nie miałem na to ani ochoty, ani tym bardziej nerwów. Prawdę mówiąc mógłbym cały rok przesiedzieć w domu, liceum odwiedzając jedynie po to, by odebrać świadectwo. 

- Co chciał?- zapytałem spięty, oblizując usta. 

- Zapytać co z tobą- wzruszyła ramionami- Martwił się. Podobno nic mu nie powiedziałeś o tym, że chorujesz i chciał spytać, czy aby na pewno jesteś w domu. Może powinieneś się do niego odezwać?

- Może nie?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nieco zbyt gwałtownie.

 Mama uniosła brwi i gwizdnęła cicho. W tym samym momencie usłyszeliśmy kroki na schodach. Tata schodził z góry, z ręcznikiem przewieszonym przez ramiona. Wyglądało na to, że właśnie skończył ćwiczyć. Gdy nas zauważył uśmiechnął się ciepło i podszedł. Pocałował mamę w usta, a ja odwróciłem wzrok. Pewnie mając siedemnaście powinienem już wiedzieć, że takie rzeczy są całkiem naturalne, ale w ich przypadku wydawało mi się to dziwne. Nie wyglądali na rodziców. Często, gdy ktoś widział nas razem, myślał, że jestem młodszym bratem któregoś z nich. Może dlatego, że wciąż byli jeszcze młodzi. Niektórzy w ich wieku dopiero zaczynali myśleć o założeniu rodziny, a oni mięli już prawie dorosłego syna. 

- Fuj- skomentowałem krótko i wystawiłem język. Tata oderwał się od mamy i spojrzał na mnie rozbawiony. Wywróciłem oczami i westchnąłem ciężko. Czasami zachowywali się jak dzieci. 

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz