Epilog

9.9K 1K 510
                                    

Koniecznie przeczytajcie proszę notkę pod spodem!

DANNY

Stoję nad brzegiem morza, wpatrując się w fale, które raz po raz obmywają moje bose stopy. Jest już dobrze po dziesiątej, dawno powinniśmy wrócić do hotelu na kolację, ale nikomu się nie śpieszy.

Plaża jest cicha, woda szumi jednostajnie, zachodzące słońce rzuca czerwone cienie na twarze siedzących gdzieś w oddali Mai i Johnny'ego, którzy śmieją się z jakiegoś żartu, którego ja nie mogłem usłyszeć. Mimo późnej pory jest ciepło - nawet gorąco. Moja koszulka jest przesiąknięta słoną wodą i morską bryzą. Jest idealnie.

Cain wlecze się kilka kroków za mną. On jako jedyny jest potwornie znudzony siedzeniem na plaży. Najchętniej wróciłby do pokoju i poszedł spać, wspomniał o tym już co najmniej osiem razy swoim najbardziej zirytowanym tonem. Był tym typem osoby, która najbardziej pasuje do zimy i jesieni, a latem narzeka na to, że jest za gorąco.

- Cholerna plaża - warczy Cain gdzieś za moimi plecami - Cholerne słońce. Cholerny księżyc - przez chwilę panuje cisza, po czym słyszę plusk - Pieprzona woda!

Odwracam się i wybucham śmiechem. Chłopak pół leży, pół siedzi, rozpaczliwie starając się utrzymać nad wodą. Musiał poślizgnąć się na kamieniu. Nie przywykłem do oglądania go w takich sytuacjach, nigdy nie byliśmy razem nad morzem i aż do teraz nie wiedziałem, jak zabawnie może być. Nie wiedziałem o nim wielu rzeczy.

Byliśmy razem już dobre kilka miesięcy. Znałem go od kilku lat. Był moim przyjacielem, chłopakiem, kochankiem i wszystkim, czego potrzebowałem. Nie miałem pojęcia, że potrafi wstać o czwartej rano tylko po to, by zobaczyć wschód słońca. Nie miałem pojęcia, jak bardzo nienawidzi ostryg i jak nieprzewidywalny robi się po wypiciu tequili. Codziennie dowiadywałem się o nim czegoś nowego i każdy dzień stawał się przez to odrobinę lepszy. Myślałem nad tym, by notować te wszystkie małe szczegóły w notatniku zabezpieczonym kłódką, by czytać je każdego ranka i powoli przyswajać każdą z nich, przechodzić z nimi na porządek dzienny. Zrezygnowałem, kiedy odkryłem, że tego nie potrzebuję. Że lepiej będzie, kiedy zapomnę część z tego, by odkryć Caina na nowo za jakiś czas i zakochać się w nim jeszcze bardziej. O ile to w ogóle możliwe.

Wracam się, staję nad nim i wciąż ze śmiechem nachylam się, by podać mu rękę. Przez chwilę się waha, po czym wyciąga do mnie dłoń. Kiedy ją chwytam, natychmiast ciągnie mnie w dół, zmuszając do uklęknięcia. Z piskiem wpadam do wody, prosto w jego ramiona.

- Ty dupku! - dyszę, całkiem przemoczony - Ty skończony idioto - zaczynam niekontrolowanie chichotać. Nabieram wody w dłonie i pryskam w niego, ale on po prostu siedzi w miejscu, do połowy zagrzebany w piasku i na mnie patrzy. Nie jest smutny, ale też się nie uśmiecha. Po prostu patrzy i patrzy, a ja nie mogę nic poradzić na to, że rumienię się pod tym spojrzeniem.

- Zatoniesz - charczy w końcu - Jak Titanic.

Prycham rozbawiony. Kiedy powoli zbieramy się na nogi, Cain nie szczędzi przekleństw i jego oburzenie jest tak autentyczne, że przez chwilę naprawdę martwię się, że faktycznie obrazi się na ocean.

Dalej idziemy za rękę. Wybrzeże powoli zamienia się w niskie klify, ale nie chcę rezygnować z wieczornego spaceru, więc ciągną chłopaka za sobą do małego lasku przy plaży, którym, jeśli tylko zna się odpowiednie szlaki, można wejść na najwyższe skarpy. Byliśmy tam już kilkukrotnie, ale nigdy sami, dlatego teraz, kiedy prowadzę go dobrze znaną mi drogą pomiędzy drzewami czuję w brzuchu szalejące stada motyli.

Echo naszych kroków odbija się od skał, kiedy idziemy w górę żwirową ścieżką. W około jest zielono i spokojnie, tak bardzo inaczej niż w Londynie. Odnalezienie się w nowym otoczeniu było trudniejsze, niż przypuszczałem - nie można było schować się do restauracji, iść do szkoły, albo zostać w domu. Tutaj nie było wieżowców, starych kamienic, mnóstwa dzielnic i setek pubów. Tylko małe nadmorskie miasteczko z miłymi ludźmi i hotelem.

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz