Rozdział 19

13.6K 972 988
                                    

Piosenkę włączcie dopiero jak będzie pisało o jej włączeniu, bo rozdział dłuższy niż zwykle i się za szybko skończy!  Prawdopodobnie i tak się skończy wcześniej, w takim przypadku włączcie od nowa.


DANNY

Leżałem na kolanach Caina i wciąż nie mogłem uwierzyć, że naprawdę czuję pod policzkiem jego ciało, że jego ręce raz po raz przebiegają po moich włosach, pieszczotliwie je mierzwiąc i traktując każdy kosmyk z równym zainteresowaniem, jakby były płynnym złotem, najcenniejszym skarbem. Zapach jego żelu pod prysznic, szamponu i charakterystyczna woń jego skóry zaraz po kąpieli mieszały się ze sobą i sprawiały, że po moim sercu rozlewało się ogłupiające ciepło. Nie byłem pewny jak powinienem się zachować. Właściwie to nie byłem pewny niczego.

Jeśli miałbym w tym momencie zapisać kartkę pamiętnika, nie byłbym w stanie. Wszystko co się stało przez ostatnie kilka godzin pamiętałem jak przez mgłę, jednocześnie odczuwając skutki tych zdarzeń bardzo wyraźnie. Dotyk Caina, zapach Caina, usta Caina na moich ustach, cichy szept przy uchu. Z wcześniej pamiętałem drżenie nóg, jego ostre słowa, własny płacz, pocałunki i ten taniec który jednocześnie łamał i sklejał mi serce. Może nie powinienem wtulać się w ciało chłopaka, który z uporem maniaka, niemal regularnie mnie krzywdził. Na pewno nie powinienem.

- Danny - Cain przerwał ciszę trwającą od dobrych kilku minut, nie przestając głaskać mnie po głowie - Należą ci się wyjaśnienia, ale... - urwał i potarł oczy wolną dłonią, zmarszczył czoło - Nie wiem od czego zacząć.

Przekręciłem się na plecy i powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, tak, by mieć jego twarz na wysokości swojej. Dawno nie widziałem jej z tak bliska - a gdy już widziałem - nie było czasu się przyjrzeć. Wydoroślał. Oczy mu pociemniały, włosy również, a mała stara blizna biegnąca zaraz przy uchu wydawała się wyraźniejsza niż kiedykolwiek. Nie wiedziałem nawet skąd ją miał. Tyle razy wplątywaliśmy się w bójki, spadaliśmy z rowerów i wskakiwaliśmy na główkę do jezior, że kiedy skończyliśmy trzynaście lat przestałem liczyć blizny, znamiona, siniaki i oparzenia. Wiedziałem tylko o kilku. Dłuższa blizna na prawej piersi, na wysokości mostka, wiele drobnych, czerwonych kresek na palcach, które poranił sobie kiedy któregoś dnia wyciągał szkło z mojej nogi. Nigdy się nimi nie przejmował, nie starał się ich ukrywać i to była kolejna rzecz, za którą mogłem śmiało powiedzieć, że go kocham.

- Najlepiej od początku - uśmiechnąłem się lekko i odchrząknąłem. Zdawałem sobie sprawę, że to nie jest dla niego łatwe, bo nie mogło - nie powinno być. Chciałem dodać mu odwagi w jakikolwiek sposób, zapewnić o dyskrecji i obiecać zrozumienie, ale nie chciałem naciskać. Nie chciałem niczego popsuć, teraz, kiedy wreszcie pomiędzy nami było dobrze, więc po prostu milczałem i sięgnąłem dłonią, by spleść jego palce ze swoimi. Pozwolił mi na to i przez chwilę siedziałem wpatrując się w niego, podczas gdy on zdawał się toczyć ze sobą jakąś wewnętrzną walkę.

- Ja nawet nie wiem, gdzie jest początek - wyznaje Cain cicho i wyraźnie smutnieje - Nie pamiętam zbyt wiele. Swen był obok niemal od zawsze i nie jestem w stanie wskazać momentu, kiedy on i tata... - urywa, jakby nie był w stanie mówić dalej. Mocniej zaciskam palce na jego dłoni. Przez moment zdaje mi się, że skończy, że nie powie już ani słowa, ale po krótkiej przerwie kontynuuje i rozpiera mnie jakaś dziwna duma. Tak dobrze się trzyma - Wtedy, kiedy przyszliście do mnie w nocy przypomniałem sobie... Przyśniły mi się sceny i naprawdę nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Nie potrafię, a bardzo bym chciał zrozumieć dlaczego zachowywałem się w ten sposób. Ja.... Ja nie wiem. Tak strasznie cię przepraszam, chciałbym ci powiedzieć, że nie byłem świadomy tego co robię, ale byłem i...

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz