Rozdział 10

10.1K 1.1K 1.5K
                                    

Pamiętajcie o komentowaniu i głosowaniu! 

CAIN 

- Mam wyrzuty sumienia- powtórzył Danny po raz kolejny, biorąc ode mnie kubek z herbatą. Westchnąłem ciężko i usiadłem naprzeciw niego na fotelu. Obrzucił mnie oskarżycielskim spojrzeniem i uniósł naczynie do ust. 

- Ponieważ..?- upiłem łyka swojej kawy. O tej godzinie nie byłem w stanie normalnie funkcjonować bez niej. Chłopak prychnął oburzony i pokręcił głową. 

- Zostawiliśmy wszystkich w Fens- przypomniał mi.

- Zostawiliśmy tam Rebeccę- uściśliłem, zmuszając się do złośliwego uśmieszku. Tak na prawdę wcale nie było mi do śmiechu. Kiedy zobaczyłem go, obściskującego się z tą dziewczyną, miałem ochotę krzyczeć. I na siebie i na niego. Na wszystko. Nawet na Ethana i chodnik, na którym stali. Danny'emu po raz kolejny udało się wyprowadzić mnie z równowagi, a utrzymanie pozorów osoby zrównoważonej zawdzięczałem tylko i wyłącznie obecności wielkiego wykidajły z Fens.- Reszta sobie poradzi. 

- Reszta jest wstawiona- przeciągnął się, odłożył kubek na stolik obok i ułożył wygodniej na poduszkach, opierając głowę o podłokietnik kanapy. Przymknął oczy, zmuszając mnie tym samym do uśmiechu. I to nie złośliwego. Kiedy zasypiał, mogłem patrzeć na niego godzinami. Była to jedna z moich słabości. 

On cały był moją słabością. 

- Dann, nie śpij- szturchnąłem go stopą w udo, walcząc ze sobą. Wcale nie chciałem go rozbudzać.

- Nie śpię- jęknął w poduszkę, nie otwierając oczu.- Myślę. 

- O czym?- zainteresowałem się, przekrzywiając głowę w taki sposób, by móc wygodniej na niego patrzeć. Był niepoprawny. Nie chciało mi się wierzyć, że ten filigranowa, leżąca przede mną osoba, nie dalej jak godzinę temu całowała się z przypadkowo poznaną w klubie dziewczyną. Kiedy tak leżał i przypominał księcia, nie mogłem sobie wyobrazić kogokolwiek godnego pocałowania go. 

Przy Danny'm można było wpaść w kompleksy. Pomimo swojej drobnej budowy, był silny i zwinny. Mięśnie wyraźnie rysowały się na jego ramionach, jednak nie było to ani odrobinę kiczowate. Nie przypominał tych umięśnionych, niskich kulturystów, którzy bardziej toczyli się, niż chodzili. Gdy był bez koszulki wciąż mogłem policzyć jego żebra, tak jak w podstawówce, kiedy przebieraliśmy się razem w szatni przed wuefem. Smukły- to określenie chyba najbardziej do niego pasowało. Gdybym miał go porównać do jakiejś postaci książkowej, pewnie byłby to któryś z tolkienowskich elfów. Oczywiście, jeśli można sobie wyobrazić tolkienowskiego elfa z krótszymi włosami i papierosem w ustach. 

- O tobie- mruknął ochryple, wciąż z zamkniętymi oczami. Na jego twarzy panował niczym nie zmącony spokój, za to ja czułem, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch. Najpierw szarpnięcie, a później dziwne ciepło, rozchodzące się od trzewi, aż po szyję i uszy. 

- I do czego doszedłeś?- zapytałem, nieco ciszej i nieco mniej pewnie, niż zamierzałem. Chłopak jakby się zamyślił, bo milczał przez chwilę, a potem uniósł dłoń do czoła. 

- Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć- zaśmiał się, ale nie było w tym ani odrobiny radości. Taki śmiech można było usłyszeć od Danny'ego bardzo rzadko, ale kiedy już się to zdarzało, ranił w uszy. Nie to, że był brzydki. Każdy śmiech, każde poruszenie się jego warg było idealnie dograne w czasie, perfekcyjne do granic możliwości. Nawet jeśli wybuchał śmiechem w najbardziej nieodpowiednich momentach, nikt nigdy go za to nie skarcił. Nikt nie był w stanie. 

- Powiedz- nalegałem, odstawiając kubek.

- Nie, Cain. To nie jest dobry pomysł- Dann uchylił powieki i spojrzał na mnie przepraszająco. W jego oczach zobaczyłem coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej i wcale mi się to nie podobało. Nie umiałem tego sklasyfikować w żaden sposób. 

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz