Rozdział 20

12.3K 897 513
                                    

Pod rozdziałem informacja, zajrzyjcie proszę

DANNY

Siedzę na kozetce i obserwuję krzątającą się wokół mnie pielęgniarkę. Trzykrotnie zmierzyła mi już temperaturę, zabandażowała dłonie, które obtarłem upadając na beton i właśnie zakładała rękawiczki i kucała przy mojej nodze. Nie jest młoda, raczej w średnim wieku, ale cierpliwie znosi wszystkie moje skargi.

- Boli cię? - pyta, delikatnie uciskając kostkę, a ja zaczerpuję głęboko oddechu i krzywię się. Czuję nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, jakby nagle stała się niewystarczająco duża dla moich płuc. Kiwam głową.

- Boli - przytakuję i tęsknie spoglądam na drzwi. Wiem, że czekają za nimi moi rodzice i jak najszybciej chciałem im wytłumaczyć wszystko, co powinni wiedzieć. Nie rozmawiałem z nimi, bo lekarze nalegali na jak najszybsze badania, ale mama zdążyła przeczesać moje włosy dłonią, jeszcze zanim mnie zabrali.

I Cain. On też tam był.

Rozpaczliwie potrzebuję ich ciepła i obecności. W tej chwili oddałbym rok życia, by pozwolono mi po prostu wrócić do domu i położyć się do łóżka. Wzdycham ciężko, kiedy słyszę skrzypienie drzwi i do sali wchodzi kolejna osoba. Tym razem jest to lekarz, tragicznie rozczochrany, z ogromnymi worami pod oczami.

- Co się dzieje? - pyta nieprzytomnie i również kuca przy moich stopach. Czuję na kostce chłodne palce i już po chwili słyszymy diagnozę - Skręcona. I to dosyć paskudnie - marszczy nos i niezadowolony podchodzi do jednej z białych szafek - To na ciebie upadł ten chłopak? Samobójca? Chyba ma na imię Ethan - pociąga nosem i wraca do mnie z czarnym stabilizatorem - Właśnie od niego wracam. Znałeś go?

- To mój przyjaciel - odpowiadam po chwili zastanowienia - Wszystko z nim w porządku? - czekając na odpowiedź obserwuję, jak mężczyzna smaruje moją stopę jakąś podejrzanie wyglądającą maścią - Proszę mi powiedzieć.

- Jest w znacznie lepszym stanie niż ty - przyznaje w końcu lekarz - Zero skręceń i złamań, ale podali mu leki uspokajające i aktualnie śpi. Strasznie histeryzował, ale to normalne, przecież prawie skoczył z dachu - wzrusza ramionami, jakby na co dzień miał do czynienia z takimi sytuacjami, wkłada mi skarpetkę i wprawnie wiąże stabilizator - Martw się teraz o siebie. Boli cię coś jeszcze?

- Żebro - przyznaję i natychmiast tego żałuję.

- Ściągaj koszulkę - nakazuje pielęgniarka - Natychmiast.

- Jest tylko obite - zapewniam, ale na nic mi się to nie zdaje. Lekarz piorunuje mnie wzrokiem i niechętnie się rozbieram. Każe mi oddychać, a sam bada każde żebro, z przerażającą niemal dokładnością. Gdy dociera do najbardziej obolałego przygryzam wargę.

- Jest stłuczone - oświadcza - Masz w domu maści przeciwbólowe? Na jakie leki reagujesz najlepiej? - odsuwa się i szybko wkładam koszulkę. Zaczynało mi się już robić zimno - Przepiszę ci coś.

Wzruszam ramionami. Nigdy nie potrzebowałem silnych leków przeciwbólowych dlatego teraz nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Mężczyzna wzdycha ciężko i bazgrze coś na recepcie, po czym przybija pieczątkę i wręcza mi świstek.

- Możesz iść - oświadcza - Ten chłopak pod drzwiami całkiem zwariuje, jeśli zaraz cię nie wypuszczę. Zachowuje się gorzej, niż twoja matka!

Uśmiecham się, zdając sobie sprawę, że mówi o Cainie i schodzę z kozetki, ostrożnie stawiając prawą nogę na ziemi. Zawiązuję buty i z pomocą pielęgniarki kuśtykam w stronę drzwi. Ból kostki nie jest mi obcy. Bywała już podkręcana, raz nawet naderwałem sobie ścięgno. Uroki siatkówki.

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz