Rozdział 18

11.5K 1K 925
                                    

CAIN

 Siedziałem i patrzyłem na Danny'ego, który leżał na wielkim łóżku Hany z twarzą zwróconą w moją stronę. Nie byłem pewien, czy wtedy w moich ramionach po prostu zasnął nagle zmęczony płaczem, czy zemdlał, ale żył. Trzy razy sprawdzałem, czy oddycha.

Ściskałem w ręce telefon, rozpaczliwie starając się skupić na przeglądanych zdjęciach. Nie potrafiłem. Oczy uciekały mi w stronę Danny'ego i nawet nie byłem w stanie stwierdzić, czy aby na pewno chcę z tym walczyć.

Wyglądał lepiej, niż powinien. Oczywiście, jego twarz była czerwona, skóra podrażniona od ciągłego pocierania pod oczami, usta poprzegryzane i pokaleczone, a włosy potargane, ale spodziewałem się czegoś gorszego. Może wyglądał tragicznie i tylko wmawiałem sobie, że jest dobrze?

Plecy powoli zaczynały mi dokuczać, więc sięgnąłem po jedną z poduszek i wsadziłem ją pomiędzy swój kręgosłup, a ścianę. Musnąłem przy tym włosy Danny'ego i zamarłem, przestraszony, że go obudziłem. Siedziałem tu już od przeszło trzech godzin, a on nawet nie drgnął. Teraz też nie poruszył nawet powieką. Jego klatka piersiowa równomiernie podnosiła się i opadała, a podwinięty rąbek koszulki odsłaniał kawałek brzucha. Naszła mnie niemal irracjonalna myśl, że jest mu przez to zimno i niemal dałem sobie w twarz.

Spokojnie Cain  - powiedziałem sobie i naciągnąłem na Danny'ego miękki, puchaty koc. Hana nie miałaby nic przeciwko temu. Jeśli nie wyrzuciła mnie na zbity pysk po tym jak zrobiłem awanturę na jej urodzinach, o kocu nie powie ani słowa.

Byłem zaskoczony tym, z jakim spokojem do tego co się wydarzyło podeszła reszta gości. Bliźniaczki wygoniły wszystkich niezwiązanych z sytuacją na dół i kazały Bloomerowi rozleć drinki i choć chłopak początkowo się opierał, po krótkiej rozmowie z Jane posłusznie poczłapał na parter. Rebecca kiedy już się opanowała, zaciągnęła Ethana do łazienki i przy otwartych drzwiach umyła mu twarz. Chłopak nie bronił się przed tym w żaden sposób, więc kiedy już przestał wyglądać jak ktoś, komu zniszczyłem życie, został odesłany do domu. Hana zamówiła mu taksówkę. Wszyscy zadziałali jak w zegarku, jakby byli przygotowani na tą sytuację od miesięcy. Mi pozostało jedynie złapanie Danny'ego, kiedy odpłynął.

Cholernie chciałem, żeby się obudził. Chciałem mu powiedzieć, że przepraszam, że nie chciałem zabawić się jego uczuciami, że nie powinienem go wtedy całować. Z drugiej strony, jak on miał na to zareagować? Właśnie rozpieprzyłem mu związek z facetem, który go kochał i doprowadziłem go do płaczu po raz setny w przeciągu kilku ostatnich miesięcy.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę to nigdy nie zrobiłem tego specjalnie. Nienawidziłem, gdy płakał. Łamało mi się wtedy serce, a mimo to go krzywdziłem. Jeśli chodziło o jego uczucia zawsze czułem się potwornie niezdarny. Mówiłem rzeczy, których później żałowałem, a on zawsze starał się udawać, że wszystko jest w porządku, choć nigdy nie było. Teraz kiedy tylko na niego zerknąłem, wypełniała mnie jakaś dziwna mieszanka uczuć, myśli rozsadzały moją głowę, a serce niemal wyrywało się z piersi, popychając w jego stronę. Nie chciałem tego czuć. W ogóle wolałbym nie czuć niczego. Tysiąc razy bardziej wolałbym uwielbiać Danny'ego tak jak kiedyś i nie czuć tego dziwnego, zabójczego ciepła w klatce piersiowej.

[możecie włączyć piosenkę z załącznika]

- Danny, Danny - powiedziałem cicho, tak, że dochodząca z dołu muzyka niemal zagłuszyła moje słowa. Może po prostu potrzebowałem wypowiedzieć jego imię, może chciałem go zawołać. Nie wiedziałem, ale kiedy przewrócił się z boku na bok, odkryłem, że podziałało. Chłopak chwilę wiercił się w pościeli, po czym otworzył oczy i spojrzał prosto na mnie.

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz