Zachęcam, żebyście zaczęli czytać notki na dole :D
-, Że co mam zrobić?!- Ron krzyknął ciut za głośno. Uciszyłam go gestem ręki.
Wszyscy zasiedliśmy przy stole Gryfonów. Mówiąc wszyscy mam na myśli, osoby, które razem z Malfoyem zaangażowaliśmy w sprawę z Powell. To musiał być dziwny widok. Stół oblegały takie osoby jak: ja, Malfoy, Ginny, Harry, Lavender, Ron, Luna, Neville, bliźniaczki Patil i Zabini. To było jak mieszanka wybuchowa, ale każdy w tej grupie miał znaczenie. Ja i Malfoy byliśmy szefami, Powell manipulowała Ronem, a Lavender to jego dziewczyna. Bliźniaczki Patil były urodzonymi detektywami w przebraniu- wyciągnął z każdego, wszystko, ale dochowają tajemnicy jak trzeba. Luna miała niezwykły dar do rozpoznawania sytuacji, a Neville mógł być dobrą przynętą, tak jak Ron. Wiedziałam już wtedy, że Powell nie chodzi tylko o Weasleyów. Zabini też ją obserwował, powiedzmy, że był naszym zastępcą. Ginny i Harry to moi przyjaciele. Harry ponad to miał pelerynę niewidkę i dar do prześlizgnięcia się w każde miejsce. Ginny była mocna i piekielnie inteligentna.
Każdy miał jakąś funkcje, a od tego jak się dogadamy zależało powodzenie akcji. Nie mogliśmy się kłócić... No może nie za często. Myśleliśmy, żeby zgarnąć jeszcze kogoś z Hufflepuffu, ale nie znaleźliśmy kompromisu- musiało zostać tak jak jest.
- Już ci nakreśliłam sytuacje, Ron- powiedziałam spokojnie.- Chyba nie chcesz, żeby ta baba dalej cię kontrolowała. Na Merlina, chcesz stracić dziewczynę?!
Ron popatrzył na Lavender, która wpatrywała się w niego wyczekująco. Była jedną z osób, która jak nikt z pozostałych, była za rozegraniem akcji. Ron spuścił wzrok i westchnął.
- Jasne, że nie...
- W takim razie musimy to zrobić, Weasley- odezwał się Malfoy.
- My się pozabijamy...- Pokręcił głową Zabini.
- Jak się będziesz zachowywać, jak trzeba, to może tylko lekko okaleczymy- zasyczała Ginny.
- Już się zaczyna...- To był Harry.- Jakie widzisz powodzenie w tej akcji, Hermiono? Ślizgoni, Gryfoni i Krukoni. Może jeszcze jakiś Puchon? Wiem, że chodzi o Rona, ale...
- Nie ma, „ale", Harry. Musimy to zrobić.
- Ona ma racje- poparł mnie Draco.- Powell coś knuje i ewidentnie nie chodzi tu tylko o Weasleya.
- Spróbujmy...- Chciałam, żeby, chociaż dali temu szansę.
Zapadła martwa cisza. Nagle, niczym Feniks z popiołów wyłoniła się za nami Pansy Parkinson. Popatrzyła na Draco i położyła mu rękę na ramieniu.
- Draco...- Zaczęła niepewnie, potem omiotła nas spojrzeniem, chrząknęła i rozpoczęła mówić pewniej.- Co ty wyprawiasz? Siedzisz...Siedzisz z nimi- popatrzyła na nas z obrzydzeniem-, przy stole? Skończ te występy i wracaj do nas.
- Pansy- Dracon wstał i znaleźli się ze sobą twarzą w twarz.- Czy mogłabyś wracać do SWOJEGO stołu? Ja tutaj zostanę.
- Czy ty już do reszty oszalałeś?- Ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu. Była wzburzona.- Wszyscy gadają...
- Nie interesuje mnie to.- Przerwał jej gwałtownie.- To nie twoja sprawa, gdzie jestem.
- Uuuu, punkt dla księcia Slytherinu. Jak zakończy się ta niesamowita potyczka słowna?
- Zamknij się, Blaise!- Parkinson była teraz już wkurzona do kwadratu. Kipiała ze złości i bałam się, że zaraz się zagotuje.- A tak poza tym..., Co TY tu robisz?
CZYTASZ
EnemiesOfLove[Dramione]
FanfictionTo co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wojna się skończyła. Voldemort nie żyje. Śmierciożercy już względnie nie szkodliwi. Czy teraz dobro ma szanse się odrodzić? Jesień. Czarodzieje wracają do magicznie odbudowanej szkoły. Nowy dyrektor, paru nowy...