3-"Niejed­na­ko śpiewa smętny i wesoły. "

10K 512 348
                                    

Wielka Sala pękała w szwach. Uczniowie czekali na podanie śniadania- ostatni moment przed rozpoczęciem nauki i końcem wakacyjnej wolności. Widziałam na twarzach pierwszoroczniaków ten lekki niepokój, który łączył się z podekscytowaniem. Też taka byłam, też tak czekałam, też się tak bałam. Sama nie wiem, kiedy minął ten czas- od dziecka do kobiety.

Zajęłam miejsce przy naszym gryfońskim stole. Ucieszyli się na mój widok jakby nie byli pewni czy mnie jeszcze kiedyś zobaczą.

- Hermiona! Miło cię widzieć, jak się spało?- Zapytała podekscytowana Ginny.

- Nie narzekam, ale poranek mógłby być lepszy- odparłam, nakładając na talerz małe rogaliki z czekoladą.

-, Co to znaczy? Malfoy rozpoczął przedstawienie?

- Nie ważne, porozmawiamy o tym później Ginny. A jak tam u was?

- Czałkiem neźle, szpałem jak szuszeł- powiedział Ron z ustami pełnymi jedzenia. Typowe. Obrzydliwe, ale nic nowego.- Widżeliszcie tą nową opiekun Szlizgonów? Podobno nieżla laszka.

- Ron!- Lavender uderzyła go w ramię jakąś książką.

- Auuu! Za co to było? Nie kłamie przecież- oburzył się Rudy, ale tym razem przełknął zanim przemówił.

- Ładna, nie ładna. Jeżeli jest taka, jak cały dom tych jaszczurek, to chyba podziękuję- powiedział Harry.

Przez pewien czas jedliśmy w spokoju. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, cieszyliśmy się sobą. Dla mnie to dużo znaczyło- to, że mogłam znowu być z nimi było lepsze, niż wszystkie inne nagrody na świecie. Moje szczęście nie mogło jednak trwać za długo. Zza moich pleców odezwał się tak znienawidzony przeze mnie głos:

- Więcej już nie mogłeś napchać do ust, Weasley? Jesteś okropny i jeszcze się ubrudziłeś.

Malfoy. Za. Jakie. Grzechy.

- Nie wiem jak możecie na to patrzeć i jednocześnie jeść spokojnie- zwrócił się do mnie i Ginny.

- Wzruszyłam się, że tak się o nas martwisz, Malfoy- musiałam mu odpyskować.

- Mój Roniaczek, misiaczek się ubrudził- zapiszczała słodko Lavender, chwytając serwetkę.- Mamusia zaraz wytrze Roncia Pompcia.

Chyba wszystko, co zjadłam podeszło mi do gardła. To było z lekka niesmaczne. Ja wiem- Lavender to jego dziewczyna, ale to nie o to chodzi. Oni razem byli nie do zniesienia- słodcy i uroczy, że aż mdliło. Obróciłam się i zobaczyłam, że Malfoy też czuję się nie za dobrze.

- Jak zacznę wymiotować tęczą, to przynajmniej będę znał przyczynę- odparł nasz książę.- Granger, ja do ciebie. McGonagall wzywa nas po śniadaniu. Jakieś krótkie ogłoszenie.

Kiwnęłam głową. Malfoy jeszcze raz popatrzył na naszą parę z politowaniem i odszedł.

- Jak ty z nim wytrzymujesz?- Odezwał się Ron odklejając się od Lavender.

Spojrzenie moje i Ginny się skrzyżowały- uśmiechnęłyśmy się porozumiewawczo; z jej bratem tez było ciężko wytrzymać, a jakoś chwilę byliśmy parą...

Okazało się, że McGonagall chciała tylko tam przekazać, że w tym roku będziemy organizować bale kwartałowe- jesienny, zimowy, wiosenny i letni. Każdy z domów musi zając się organizacją jednego z nich i żeby było sprawiedliwie kazała tam zrobić losowanie. Zmierzałam do klasy, w której miała się odbyć lekcja obrony prze czarną magią, z nowa opiekunką Ślizgonów- wszystko wraca do normy? Weszłam do Sali. Okazało się- ku mojej wielkiej „radości", że mamy zajęcia z tymi jaszczurkami. Wspaniale! Kolejna godzina z Malfoy'em.

EnemiesOfLove[Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz