Mijały dni. Z początkiem października zdenerwowanie związane z balem jesiennym wzrosło. Pozostały dwa tygodnie do tego wydarzenia. Po losowaniu okazało się, że organizacją zajmie się Hufflepufff. Na miejscu profesor Powell skakałabym pod sufit ze szczęścia. Niby nie powinno się nikogo faworyzować, ale wiadomo jak to jest. Oczywiście ja i Malfoy, jako prefekci naczelni, musieliśmy w pewnym stopniu nad tym wszystkim czuwać. Kolejne dodatkowe godziny z Malfoyem-, za co? Jak tak dalej pójdzie to Draco zostanie moim boginem. Cały czas konsultowaliśmy się z prefektami Puchonów- Hanną Abbott i Erniem MacMillanem. Zazwyczaj taką funkcję pełnili uczniowie będący na piątym roku(zresztą z naszą parą też tak było), ale w tym było inaczej. McGonagall uważała, że jako najstarsi, (czyli osoby z szóstego i siódmego roku) damy sobie najlepiej radę, jakbyśmy byli z kamienia i wojna obeszła nas mniej, niż młodsze roczniki. Niech i tak będzie. Przypadek, że powołała dwie te same osoby, co dwa lata temu? Nie wnikam. Za rok miała być tak jak dawniej. Hannah zawsze była przemiła(nie licząc sprawy z odznakami na czwartym roku), ale MacMillan działał mi na nerwy prawie tak samo jak Malfoy. Przyjaźnili się, ale dziewczyna była podatna na wpływy i w wielu rzeczach słuchała swojego „mistrza". Niby nie był, aż tak zły, ale nie czuliśmy do siebie zbytniej sympatii. Raczej między nami było sucho jak na pustyni.
Za mniej, więcej godzinę znowu musiałam pojawić się na spotkaniu związanym z balem. Póki, co siedziałam w bibliotece przepisując moje wypracowanie „na czysto". Towarzyszyła mi Ginny, która chciała spędzić ze mną a trochę czasu. Bawiła się na przemian moim ołówkiem i swoim włosami, albo obiema tymi rzeczami na raz.
- Masz już parę na bal?- Zapytała moja przyjaciółka.
- Owszem, mam- nawet nie podniosłam głowy z nad notatek.
- No, no, pani prefekt, kto zdobył ten zaszczyt towarzyszenia pani na tym wspaniałym wydarzeniu?
Obdarzyłam ją wymownym spojrzeniem i wróciłam do pisania.
- Malfoy- odpowiedziałam.
-, Co?!- Ginny prawie krzyknęła, za co została wynagrodzona upominającym „pssssyyyytttt" pani Pince
-, Jako prefekci naczelni musimy iść razem. Zarządzenie McGonagall.
- Nie wierzę.
- Ja też nie mogłam. Specjalnie mnie to nie ucieszyło, ale co poradzę. Poza tym, musimy tylko zatańczyć oficjalny taniec, zrobić wspólne zdjęcie, uśmiechnąć się do gości z Ministerstwa Magii i tyle. Potem jestem cała wasza.
Ginny wyraźnie odetchnęła.
- To dobrze, bo już się bałam, że sama będę musiała znosić nasze słodkie bliźnięta syjamskie- Ravender.
Zaczęłam się śmiać, na co pani Pince tylko pokręciła głową, szepcząc pod nosem coś w stylu „ta dzisiejsza młodzież...".
- A masz już sukienkę?- Ginny była bardzo podniecona całym balem. Wydaje mi się, że ten cały stres, którego zaznała podczas wojny, musiał znaleźć swoje ujście.
- Mam...-Oczy Ginny, aż zaświeciły się na to oświadczenie.- Ale z prezentacją musisz poczekać do balu.
-, Dlaczego?- Jęknęła moja przyjaciółka.
-, Bo chcę mieć wielkie wejście- odpowiedziałam.- Koniec tematu, musze już iść. Zresztą ty też musisz być na spotkaniu. Nie spóźnij się.
Odpowiedziało mi tylko głębokie westchnienie i wzniesienie oczu ku niebu. Cała Ginny.
***
CZYTASZ
EnemiesOfLove[Dramione]
FanficTo co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wojna się skończyła. Voldemort nie żyje. Śmierciożercy już względnie nie szkodliwi. Czy teraz dobro ma szanse się odrodzić? Jesień. Czarodzieje wracają do magicznie odbudowanej szkoły. Nowy dyrektor, paru nowy...