02

1.1K 77 0
                                    


MIA POV

Ubrana i wyszykowana do pracy,której mam dość,zeszłam na dół do kuchni gdzie siedziała moja mama.

-- Dzień Dobry kochanie -- rzekła moja nadopiekuńcza mama,która zawzięcie robiła coś w laptopie.

-- Oby był dobry,mamo. -- odpowiedziałam robiąc sobie kawę.

-- Aż tak źle w pracy? -- spytała przestając wykonywać swoją czynność. Spojrzała na mnie wzrokiem " i tak wiem,że jest źle."

-- Praca jak praca. Wiesz coś o tym. -- powiedziałam uśmiechając się do niej.

-- Dasz radę. Co u Justina? -- zapytała. Zrobiło mi się smutno,bo tęskniłam za nim. Ostatnimi czasami nie mieliśmy czasu na rozmawianie przez telefon,bądź sms-y. Bo jego "praca" nie poczeka.

-- Mamo,on ma swoje życie. Tęsknię za nim,ale co zrobię?-- odpowiedziałam biorąc łyka gorącej cieczy.

-- Rozumiem. -- powiedziała krótko,aby chwilę później znowu wykonywać swoją czynność.

-- A jak u ciebie w pracy? Dawno nie wyjeżdżałaś,coś nie tak? --

-- Właśnie. Mam dzisiaj wyjazd na dwa tygodnie do Paryża,na pokaz mody. Zostajesz czy jedziesz ze mną?-- spytała pijąc herbatę.

-- Zostaję. Nie mogę teraz wziąść urlopu. -- powiedziałam kończąc kawę i szykując się do wyjścia.

-- W porządku. Miłego dnia. -- powiedziała przytulajac mnie. Odpowiedziałam jej tym samym gestem i ruszyłam do samochodu.

^°^

-- Duży ruch dzisiaj. -- powiedziała Ken,wzdychając.

-- Za duży. -- zaśmiałam się z przyjaciółką.

Parę razy jeszcze przyjęłam zamówienie i realizowałam. Podeszłam do chłopaka,który był odwrócony do mnie tyłem.

-- Coś Panu podać?-- spytałam będąc gotowa na zapisanie zamówienia. Chłopak popatrzył na mnie,a ja nie wierzyłam własnym oczom.

-- Luke? --

:-------:
Poproszę o vote,bo mam mało motywacji. A wiecie co to oznacza ://

Twitter | j.b //book one,two|completedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz