- Zasnął. - szepnęłam, zamykając drzwi od pokoju Teddy'ego. Zeszliśmy razem na dół i dopiero wtedy zauważyłam jaki zrobiliśmy bałagan.
- Życzę powodzenia w sprzątaniu, Emily. - spojrzałam na niego zdziwiona, zakładając ręce na biodrach. Gdybym sama oporządzała salon to zeszło by mi do nocy, więc musiał mi pomóc.
- Jesteś współautorem tego syfu. Sprzątasz ze mną. - westchnął, lecz zaczął zbierać pionki od gry planszowej. Układałam poduszki, aczkolwiek niektóre były ubrudzone Nutellą, więc musiałam zdjąć podszewkę i wyprać.
Po godzinie doprowadziliśmy duży pokój do porządku. Kosztowało nas to sporo energii, ale wiedziałam, że Judy będzie zła, jeżeli zostawimy to tak jak było.
- Będę się już chyba zbierać. - mruknęłam, pocierając oczy ze zmęczenia. Zbliżała się dwudziesta druga, dlatego wydawało mi się, że to dość późna pora.
- Nie ma mowy. Nie puszczę cię do domu o tak późnej godzinie. Nawet jeśli mieszkasz niedaleko. - złapał mnie za nadgarstek, powstrzymując przed założeniem płaszcza. Wszedł ze mną na górę i zaprowadził pod drzwi, które pierwszy raz widziałam. - Prześpisz się tutaj. Potrzebujesz czegoś?
- Ubranie. - stwierdziłam, zdając sobie sprawę, że nie miałam w co się przebrać. Kiwnął głową i zniknął za rogiem, a, że kompletnie nie miałam pojęcia gdzie iść to zostałam na swoim miejscu. Wrócił chwilę potem z czymś czarnym w ręku.
- Coś jeszcze?
- Nie, chyba nie.
- A jak umyjesz ząbki? - uśmiechnął się, lekko schylając głowę, by mieć lepszy widok na moją twarz. Wzruszyłam ramionami, więc się zaśmiał i poprowadził mnie do łazienki. - Pod zlewem masz zapasowe szczoteczki.
Zostawił mnie samą, dlatego postanowiłam wziąć szybki prysznic, umyć zęby oraz twarz. Włosy związałam w zwykłą kitkę i przebrałam się w rzecz, którą dał mi Harry. Była to normalna, czarna, szeroko koszulka, która sięgała mi do połowy ud, chociaż wolałabym, żeby zasłaniała jeszcze więcej. Wyszłam z pomieszczenia, spotykając na korytarzu zielonookiego. Uśmiechnęłam się do niego i przeszłam naprzeciwko do - jak przypuszczałam pokoju dla gości.
- Dobranoc, Emily.
-Dobranoc, Harry. - pomachałam mu i zamknęłam za sobą drzwi. Wysłałam wiadomość rodzicom, żeby się nie martwili i, że na pewno pojawię się jutro na obiad. Położyłam się na łóżku i po chwili zamknęłam oczy.
Obudziłam się przez krzyki panujące w wielkim domu. Podniosłam się z materaca i wyszłam z mojego teraźniejszego pokoju. Podążyłam parę kroków i wstąpiłam do sypialni Ted'a, który siedział na łóżku, zakrywając uszy dłońmi.
- Hej, maluchu. - wystawił swoje rączki w moim kierunku, także szybko go do siebie przytuliłam.
- Zrób coś, żeby przestali się kłócić.
- Myślę, że niewiele mogę.
- Proszę. - spoglądałam na niego przez moment i jego mina wyłącznie sprawiła, iż było mi go okropnie żal. Pocałowałam go w czoło, a następnie opuściłam jego cztery ściany. Pomału schodziłam na dół, aż dotarłam do kuchni, gdzie znajdowało się małżeństwo.
- Było mnie uprzedzić, że będzie tu spała! Nie możesz mi mówić wszystkiego na bieżąco? Wiesz, że wolę mieć wszystko poukładane.
- Judy, mogłabyś się uspokoić? Nic się nie stało.
- Jesteś taki roztrzepany, nieogarnięty...
- Przepraszam, ale zachowujecie się dość głośno, a Teddy to słyszy i...
- Och, witaj, Emily.
- Dzień dobry, pani Styles. Jeżeli narobiłam problemów, to bardzo przepraszam.
- Jest w porządku...
- Mogłabyś poinformować, że zamierzasz zostać.
- Judy.
- Po prostu następnym razem powiadomcie mnie. - nie wyglądała na zachwyconą, gdy wychodziła z kuchni, lecz szczerze to nie miała powodu do złości. W pewnym sensie trochę współczułam Harry'emu. Mężczyzna widocznie pozbawiony sił oparł się o blat kuchenny, wzdychając.
- Jeśli nie potraficie się dogadać to pomyślcie teraz o waszym synu. Przecież on to musi bardzo przeżywać.
- Wiem to, Emi. Szkoda tylko, że nic nie dociera do Judy.
- Lepiej będzie jak już pójdę.
- Zostań. Zrobi się niezręcznie jak pójdziesz. - zastanowiłam się przez parę sekund, ponieważ nie byłam pewna czy to dobry pomysł. Nie chciałam stracić tej pracy, a moja pracodawczyni i tak była już poddenerwowana. Jednak zwróciłam uwagę na chłopczyka i jego syna, więc to mnie przekonało do zostania.
- Niech będzie.
- Dziękuję. - oboje zjedliśmy lekki śniadania, a potem każde z nas poszło na górę, by się przebrać. Źle się czułam we wczorajszych ubraniach, aczkolwiek nie miałam innej możliwości.
- Co porabiasz, kochanie? - zapytałam, będąc u Teddy'ego. Nie wiedziałam, gdzie była Judy, jednakże nigdzie jej nie spotkałam.
- Rysuję. Patrz. - pokazał mi kartkę, na której namalowana była jego rodzina i jeszcze jedna osoba, którą raczej byłam ja.
- Pięknie, wieszacie rysunki na lodówce?
- Nie, bo mama twierdzi, że to przeszkadza. Kiedy ma ważne spotkania to przyczepia kartki i rano sobie przypomina. Nie ma miejsca na moje obrazki. - zrobiło mi się go szkoda, gdyż każde dziecko powinno być doceniane. Moja mama wieszała nawet moje bazgroły, które były stworzone, ponieważ długopis przestał pisać.
- Cześć, co robicie?
- Malujemy. Harry?
- Tak?
- Zrób coś, żeby jego prace wisiały na lodówce. Będzie się czuł bardziej doceniony.
- Rozumiem, lecz Judy...
- Pantofel.
- Jak mnie nazwałaś?
- Pantoflem. - mruknęłam ze śmiechem, obserwując jego minę. Zaczął mnie łaskotać w okolicach bioder, więc szybko strzepnęłam jego dłonie. - Mam pomysł.
- Jaki?! - chłopczyk najwidoczniej się ożywił i podniósł się na nogi, a później się do mnie przytulił.
- Chciałbyś pobawić się z moim bratem?
- Jasne! Tato, mogę?
- Oczywiście.
- W takim razie ubieraj się, a ja czekam na was na dole.
- Na nas?
- Chyba, że nie chcesz z nami iść. Jak tak to pójdę wyłącznie z Teddy'm.
- Nie, chętnie się przejdę.
∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆
Kocham xx

CZYTASZ
The Babysitter Of My Child || h.s
Hayran KurguByła siedemnastoletnią opiekunką jego dziecka. Miał żonę, rodzinę, dobrze płatną pracę i zaryzykował to wszystko dla jednej dziewczyny. ∆∆∆∆∆∆ ©luvasharry 2016