I

2.6K 172 48
                                    

Zdenerwowany Newt wkroczył do sypialny zamaszystym ruchem otwierając drzwi. Jego mordercze spojrzenie padło na łóżko z szarą pościelą, w której smacznie spał Thomas. 

- Masz dwadzieścia jeden lat a nie potrafisz nastawić sobie budzika?!- prawie wykrzykną stojąc z założonymi rękami nad brunetem. Newta takie zachowanie wyprowadzało z równowagi, wprost tego nienawidził w szczególności rano bo przez to nie mógł się skupić na zajęciach. Niebieskooki mruknął coś niewyraźnie obracając się plecami do podirytowanego blondyna.

- Mam na jedenastą.

- Jest dziesiąta Thomas! Wstawaj bo się spóźnisz!- krzyknął brązowooki ściągając ze swojego chłopaka kołdrę. Tom wykorzystał moment gdy blada ręka znalazła się blisko niego, oplótł  zwinnie palce w okół nadgarstka Newta i pociągną go tak, że teraz blondyn siedział na jego biodrach. Newt przez sekundę był wystraszony i jednocześnie zaskoczony czynem Thomasa ale zaraz zmieniło się to w złość. Spojrzał wściekły w oczy bruneta teraz wyrażające triumf, nie miał ochoty na takie zabawy rano przed egzaminem, o którym jak widać Thomas zapomniał. Brunet zapatrzył się w twarz ukochanego teraz poczerwieniałą ze złości, był taki piękny. Thomas mimo, że widział Newta na co dzień uwielbiał patrzeć i doszukiwać się co raz to nowych szczególików w jego wyglądzie. 

- Co powiesz...- zaczął Thomas siadając i zarzucając ramiona na kark Newta.- Żebym dziś na kolację zamówił pizzę, otworzyli byśmy butelkę tego drogiego szampana, który dostaliśmy od Teresy i Minho ostatnio, co? Jutro masz zajęcia na dziesiątą, będziesz mógł się wyspać.- szeptał zachrypniętym głosem Thomas składając małe pocałunki na alabastrowej szyj Newta. Ciemnooki zagryzł zęby na dolnej wardze, nie mógł dać się sprowokować Thomasowi, nie teraz, nie dziś. Jęknął kiedy brunet przygryzł płatek jego ucha. STOP! Ogarnij się Newt masz dziś egzamin! Upomniał się w duchu ze zbolałą miną wyswobadzając się z uścisku Toma. Wstał, poprawił koszulkę i przeczesując palcami włosy wyszedł z sypialni pozostawiając Thomasa samego sobie.

- Powodzenia na egzaminie Newti.- mruknął do siebie Tommy wygrzebując się z pościeli. Już od jakiegoś czasu, a raczej od prawie pół roku ich związek umiera. Brunet wstał przeciągając się i podszedł do szafy, zabrał pierwsze lepsze jensy i koszulę po czym skierował się do łazienki. Zimny prysznic otrzeźwił zaspany umysł i wypędził bolesne myśli o niknącym związku. Po piętnastu minutach Thomas gotowy opuścił łazienkę skierowawszy swe kroki do kuchni, w której zastał Newt popijającego herbatę. Spojrzał z ukosa na parującą kawę stojącą na stole w towarzystwie kanapek zrobionych przez Brytyjczyka, gdyby nie on Thomas na pewno nie jadłby rano śniadania. Usiadł do stołu zabierając się za pałaszowanie posiłku co jakiś czas unosząc wzrok na nadal obrażonego blondyna. Cisza była niezręczna i gęsta niczym londyńska mgła, a Thomas nie wiedział jak może ją przerwać nie wprowadzając blondyna w jeszcze gorszy nastrój. Brunet westchnął wstając i włożył naczynia do zlewu od razu je myjąc. 

- Newt, kochanie, nie bądź zły.- zaczął potulnie brunet opierając się o szafkę. Niebieskooki wiedział, że teraz jego chłopak jest jak dzikie zwierze, podejdź za blisko a Cię zagryzie. Newt stał jeszcze chwilę w ciszy myśląc zawzięcie nad dzisiejszym egzaminem, głowa już go zaczynała boleć od tego przejmowania się. Zrezygnowany podszedł do Thomasa i oparł głowę o jego ramię, które automatycznie owinęło się wokół jego talii.

- Nie jestem zły Tommy, mam dziś egzamin i to mnie drażni.- westchnął zaciągając się mocnymi perfumami marki Dior, które sam mu kupił na zeszłą gwiazdkę. Oczywiście dostał wtedy reprymendę od Thomasa za kupno tak drogiej pierdoły. Na samo wspomnienie zaśmiał się mimowolnie.

- Co Cię tak rozbawiło Newti?

- Przypomniał mi się Twój wykład na temat kupowania drogich prezentów. Nigdy tak nudnej gadki jak tamta nie słyszałem Tommy, a naszego kochanego profesora Grey'a ciężko przebić.- zaśmiał się dźwięcznie wpatrując w oczy Thomasa. Ten błękit go uspokajał. Tom z lekkim uśmiechem połączył ich wargi w krótkim pocałunku po czym odsunął od siebie blondyna.

- Za dziesięć minut mamy autobus na uczelnie.- wytłumaczył mierzwiąc jego złociste kosmyki. Newt ze świstem wciągną powietrze po czym wyrywając się z uścisku Thomasa zaczął biegać po mieszkaniu w poszukiwaniu torby, która nawiasem mówiąc stała pod drzwiami. Brunet zaśmiał się łagodnie patrząc jak jego cały świat właśnie niczym tornado przemieszcza się po mieszkaniu. Cieszył go fakt, że Newt ma już dobry humor, nienawidził gdy brązowooki był zły czy smutny bo wtedy obrywały wszystkie napotkane przez niego rzeczy. Ostatnim czasem podczas kłótni stracili cztery talerze i dwie szklanki, Thomas musiał później posprzątać i kupować nowe oczywiście takie same jak, te które zostały potłuczone. A zdawałoby się iż Newt to taka spokojna, cicha, ułożona i miła osoba, owszem był taki a nawet lepszy, ale miał też swoje wady. Szybko się irytował, rzucał przedmiotami podczas kłótni, marnował całą ciepłą wodę kiedy miał męczący dzień i zawsze gdy pierwszy szedł spać zasypiał po stronie Thomasa lub rozciągnięty jak żaba na asfalciena całym łóżku. Mimo początku marca pogoda nie była najlepsza, gdzie nie gdzie jeszcze leżał śnieg a zimny wiatr sprawiał, że temperatura z plus dziewięciu spadała niemalże do trzech stopni na plusie. Ubrali płaszcze i obwiązali szyje szalikami po czym każde z nich złapało swoją torbę i popędzili na autobus. Piętnastominutowa podróż minęła im w ciszy, tylko iż ta cisza w ogóle im nie przeszkadzała. Przed głównym wejściem Thomas poinformował jeszcze Newta o zaproszeniu na obiad do Teresy na sobotę i po krótkim pożegnaniu składającym się z ciepłego uśmiechu rozeszli się do odpowiednich sal wykładowych. Brunet opadł ciężko na swoje ulubione miejsce w sali uprzednio wieszając płaszcz na wieszaku przy drzwiach. Wyjął z ociąganiem zeszyty i kilka książek, nie lubił korzystać z laptopa podczas wykładów i przez to wszyscy z jego grupy dziwnie na niego spoglądali.

- Hejcia.- przywitała się z nim Nora zajmując miejsce po prawej.

- Co tam?- to był Conor, usiadł po lewo. Thomas ich jedynych z grupy lubił, według bruneta tylko ta dwójka była normalna. Choć po głębszym ich poznaniu Thomas szybko zmienił zdanie z "normalna" na "totalnie pokręcona". To właśnie dzięki nim Tom dostał pracę w laboratorium gdzie we trójkę pracowało im się świetnie.

- Tommy dziś przychodzi jakiś nowy do laboratorium.- zapiszczała Nora wieszając się brunetowi na ramieniu. 

- Spasuj słonko bo Twój chłopak mnie rozszarpie.- zaśmiał się Thomas delikatnie wyswobadzając ramię z uścisku rudej. 

- Tom, niech ona lepiej się lepi do Ciebie niż by miała wieszać się na ramieniu faceta, który może ją poderwać i mi ukraść.- powiedział lekko Conor posyłając Thomasowi wesołe spojrzenie. Drugi powód, za który wręcz ubóstwiał tę dwójkę? Byli mega tolerancyjni, wychowywali się w tym samym miasteczku i znali od urodzenia, a pastor który odprawiał msze w kościele, do którego uczęszczali zawsze powtarzał by kochać każdego nie ważne jaką religię wyznaje czy jakiej jest orientacji.

- Nora ten nowy, właściwie kto to jest?- zapytał Conor opierając podbródek na dłoni. 

- Och nie mówiłam wam?- zapytała z przejęciem wytrzeszczając oczy. Chłopcy zgodnie pokręcili przecząco głowami.- No to będziecie mieć niespodziankę.- zaszczebiotała.

- Nora z Tobą można się dogadać jak ze słoikiem majonezu.- Thomas wywrócił oczami. Do sali wszedł wykładowca ale myśli Thomasa były cały czas zaprzątnięte nowym pracownikiem laboratorium.

____________________________________________________________________________________

No to mamy I drugiej części :3 Mam nadzieję, że będzie podobało się tak samo jak pierwsza część :) Nie będę się rozpisywać bo na razie nie mam jeszcze o czym xd Liczę na wasze komentarze i gwiazdki, które bardo motywują :* A teraz dobranoc moi kochani, Newtmasowych snów <3 

Kocham Cię, mimo wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz