II

1.5K 161 39
                                    

Thomas wepchnął pospiesznie zeszyty do torby po ostatnim wykładzie. Cały dzień jego myśli były zaprzątnięte nowym pracownikiem, który z tego co mówiła Nora był w jego wieku. Brunet wstał i żegnając się z profesorem pomknął zatłoczonym korytarzem do laboratorium znajdującego się dosłownie dwie minuty od jego wydziału. Nora i Conor tak jak obiecali czekali na Thomasa przed wejściem. 

- Tommy.- ruda rzuciła się niebieskookiemu na szyję. Thomas wywrócił oczami wzdychając.

- Conor poświęć jej więcej czasu i czułości bo mnie zamęczy.- zaczął się żalić. Chłopak o karmelowych włosach uniósł wzrok na przyjaciela wzruszając ramionami na zachowanie swojej dziewczyny. 

- Nieeee zamęczę Cię Tommy! Newt to zrobi!- krzyknęła odlepiając się od bruneta i entuzjastycznie wchodząc do niewielkiego budynku. Jasnooki pokręcił tylko głową i ruszył wraz zielonookim za dziewczyną. Zostawili kurtki i torby w małej szatni zakładając białe kitle oraz identyfikatory, na których punkcie uczulony był profesor zajmujący się tu wszystkim. Conor dźgając Thomasa po żebrach próbował nakłonić go do śmiechu, przed brunet usilnie się wstrzymywał, a Nora kręciła wszystko kamerką w telefonie. Jak to ona mówiła "dla potomnych". Po pięciu minutach przepychanek i śmiechów Conor i Nora zasiedli do swoich stanowisk przy mikroskopach, a Thomas podreptał do szklarni by zająć się niedawno wyhodowaną rośliną. Przyglądał się z zachwytem brunatno białym płatkom i delikatnie zielonej łodyżce, kwiat był przepiękny ale pachniał bardzo słabo. Brunet podlał go, odstawił roślinkę na parapet by złapała światła dziennego po czym zabrał się za podlewanie pozostałych. Zajęło mu to o dziwo więcej czasu niż zazwyczaj, rozmyślał o Newcie, który pewnie już siedzi w domu i o tym nowym, który jeszcze się nie pojawił.  Schylił się właśnie by oberwać przyschnięte listki róż gdy ktoś wszedł do szklarni.

- A tu mamy szklarnie.- poznał z progu ten przepełniony radością głos. Nora.

- Wow, piękna.- męski głos wyraził zachwyt. Thomas zmarszczył brwi, gdzieś go już słyszał. Ale gdzie? Podniósł się z kolan by swobodnie spojrzeć na nowego i zamarł.

- Aris.- szepnął zakrywając usta dłonią. Nigdy nie zapomniał jego zbyt jasnych blond włosów, niebieskich oczu, wiecznie prostych pleców i wąskich ust. Co on tu robi?! Myśli Thomasa zaczęły niespokojnie biegać po otępiałym umyśle. Blondyn spostrzegł go dopiero po chwili. Jego oczy wyrażały nie mniejsze zaskoczenie i radość.

- Thomas?- zapytał z niedowierzaniem. Brunet skinął powoli głową.

- To wy się znacie?!- jęknęła ruda marszcząc brwi.

- Tak, mieszkaliśmy w tym samym mieście za nim się przeprowadziłem.- mruknął Tom podchodząc do nich. Dopiero teraz zauważył, że Aris urósł dobre dwadzieścia centymetrów i był prawie równy z nim, nabrał też trochę mięśni dzięki czemu nie wyglądał już tak wątło.Blondyn też lustrował wzrokiem byłego chłopaka z zachwytem stwierdzając, że jest on jeszcze przystojniejszy niż był. 

- Tommy to ja Ci go zostawię, okej? Muszę dokończyć liczenie.- zaczęła wycofywać się za drzwi. Brunet nawet nie zdążył wypowiedzieć słowa do dziewczyny bo ta ulotniła się z zawrotną szybkością. Thomas potarł palcami skroń, nigdy nie nadąży za tą dziewczyną. Zaczęli rozmawiać, o starych czasach, o tym co jest teraz i dlaczego Aris znalazł się na tej uczelni. Jak zawsze nie brakowało im tematów do rozmów, niestety późna godzina na zegarku dobitnie nakazywała im opuszczenie laboratorium pod groźbą pozostania w nim na noc. Arisowi ten pomysł bardzo się spodobał ale nie powiedział tego na głos, wpierw chciał dowiedzieć się czy Thomas kogoś ma, a jeżeli nie to postarać się by do siebie wrócili. Szli razem około czterech minut bardzo szybkim tempem, czyli całą drogę do przystanku bo zimny wiatr nieprzyjemnie chłostał skórę. Na szczęście dla Thomasa nie jechali w jedną stronę. Brunet nie wiedział dlaczego ale nie chciał dziś zaprzątać sobie już głowy myślami o byłym. Podróż pustym autobusem okazał się zbawienna dla skołatanych myśli niebieskookiego krążących niezbadanymi ścieżkami jego zawiłego umysłu. Wyciągnął z kieszeni telefon, dwudziesta pierwsza trzynaści. Czyli pizzeria nie daleko przystanku jeszcze otwarta. Thomas wyskoczył z pojazdu gdy tylko drzwi się otworzyły i popędził do lokalu. Na jego niebywałe szczęście, bo głupi zawsze mają szczęście, było pusto więc został obsłużony szybko. Napisał w międzyczasie do Newta, że przyjdzie za niecałe dziesięć minut i żeby ten schłodził szampana. Kiedy wszedł do mieszkania poczuł zapach waniliowych świeczek co spowodowało napływ wspomnień z ostatniej upojnej nocy spędzonej z Newtem.

- Wróciłem kochanie.- odwiesił płaszcz na wieszak i wszedł wgłąb mieszkania ale nigdzie nie doszukał się ukochanego. Odłożył pizzę na stół i skierował swe kroki do ostatniego miejsca, w którym jeszcze nie sprawdzał. Sypialni. Newt siedział po turecku na kołdrze z laptopem na kolanach w koszulce Thomasa i błękitnych bokserkach. Brunet oblizał łakomie warki patrząc na tek cudowny obrazek, trzasnął drzwiami by zwrócić uwagę zagłębionego w laptopie blondyna.

- Czekałem na Ciebie Tommy.- odłożył laptop na stolik nocny. Thomas podszedł do łóżka zrzucając z siebie koszulkę.

- Waśnie widzę.- mruknął wpijając się w spragnione wargo brązowookiego. Pizza wystygła w samotności.

Rano pierwszy obudził się Thomas. Tak dobrze nie spało mu się od prawie miesiąca, uśmiechnął się sam do siebie widząc wtulonego w jego klatkę piersiową blondyna. Ucałował jego złote włosy i najdelikatniej jak umiał wyswobodził się z silnego uścisku bladych rąk. Opuścił  sypialnie z ubraniami w ręku posyłając jeszcze z progu całusa do uroczo pomrukującego Brytyjczyka. Miał dziś na siódmą więc nie mógł sobie pozwolić na ociąganie w łazience czy jedzenie śniadania. Po pięciu minutach był gotów do wyjścia, czego się nie robi by tylko móc pospać dłużej w ramionach ukochanego. Wybiegł na autobus czując, że dzisiejszy dzień będzie wyjątkowo dobry. Nie licząc oczywiście porannych wykładów z biologii, na które nawiasem mówiąc przychodziła zaledwie garstka osób. W sali byli już Conor i Nora tak zagadani, że nie zauważyli przybycia bruneta. Niebieskooki odchrząknął stojąc za Conorem by ten przepuścił go na jego miejsce. Zielonooki przepuścił bruneta po czym z zapałem powrócił do konwersacji ze swoją dziewczyną. Thomas jeszcze na chwilę im przerwał dziękując Norze za kanapki i kawę, które jak co wtorek rano mu przynosiła. W kwestii śniadania ta dziewczyna niczym nie różniła się od Newta, oboje twierdzili, że jest to najważniejszy posiłek dnia.

__________________________________________________________________________________

II !! Mamy drugi moi kochani :3 Krótki bo krótki ale w między czasie uczę się słówek na angielski bo jutro mam sprawdzian :/ No nic, nie będę się rozpisywać, wy i tak wiecie, że najbardziej mnie cieszy gdy czytacie moje bazgroły i pozostawiacie po sobie ślad w postaci komentarza czy gwiazdki :* Do miłego!

Kocham Cię, mimo wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz