XIV

1K 124 25
                                    

Thomas już trzeci dzień siedział u rodziców i chociaż jego telefon milczał złowrogo postanowił tym razem nie przepraszać. Brunet pragnął jedynie by Newt stanął w drzwiach i najzwyczajniej w świecie przeprosił obiecując, że już nigdy nie przedłoży kariery nad ich związek. Ale w drzwiach pojawiała się tylko Teresa nie przynosząca żadnych konkretnych wieści. Mama niebieskookiego wielokrotnie rozmawiała z mamą Newta, ale ta również nic nie wiedziała. Twierdziła, że syn przestał odbierać od niej telefony, a jak była w mieszkaniu chłopców  to go nie było. Thomas zastanawiał się czy jak wróci to w ogóle zastanie jeszcze swojego chłopaka w domu jak zawsze. Brunet snuł się po domu bez celu już drugą godzinę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Najprościej mówiąc nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jego rodzice byli w pracy, a Thomas z minuty na minutę czuł jak pustka wymieszana z uczuciem smutku przygniata jego ciało do podłogi. Nie mogąc znieść bolesnego uczucia wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami, był zły na samego siebie za to, że dał się emocją. W tym momencie drażniło go wszystko, do czerwonego światła na pasach po słońce świecące wysoko na niebie. Thomas nawet nie zauważył kiedy wszedł do parku i z przyzwyczajenia zaczął kroczyć ich trasą spacerów z Toffy'm. Miejsce nic się nie zmieniło, no może przybyło kilku krzaków i kwiecistych klombów, ale tak to wszystko było w idealnie nienaruszonym porządku. Nawet ławka, na której zawsze przesiadywali rozmawiając była tak samo odrapana z farby jak dawniej. Thomas wyją komórkę z kieszeni i w kilku ruchach wybrał numer Newta, trzymał drżący palec nad zieloną słuchawka i wgapiał się w uśmiechnięte zdjęcie blondyna ustawione przy jego kontakcie. Chłodny powiew wiatru otrzeźwił zmaltretowanego samotnością chłopaka i ten uświadamiając sobie co właśnie chciał zrobić zablokował telefon chowając do głęboko do kieszeni. Obrał nowy cel spaceru i skupił na nim cały umysł by przypadkiem nie pomylić drogi i nie wrócić do domu, nie mógł już tam siedzieć. Odcinek drogi od parku do kawiarni okazał się być dużo dłuższy niż zapamiętał, a może po prostu wolno szedł, już sam nie był pewny. Spojrzał uważnie na odnowiony budynek, teraz wspomnień przywoływał jedynie drewniany szyld o złotym napisie "Słodkie Królestwo". Thomas zaśmiał się pod nosem wchodząc przez przeszkolone do połowy drzwi. Cat, której nawiasem mówiąc na początku nie lubił nadal tu pracowała i na szczęście Tom trafił na jej zmianę. Lawirująca między stolikami dziewczyna dostrzegła bruneta i od razu posłała mu promienny uśmiech, Tom ruchem głowy wskazał schody po których po chwili zaczął się wspinać. Usiadł przy jednym z wolnych stolików wtapiając się w fotel i oczekiwał dziewczyny, która zjawiała się po niespełna pięciu minutach.

- Dawno się nie widzieliśmy, co tam u Ciebie?- zapytała wesoło siadając w fotelu na przeciwko.

- Newt się z Tobą nie kontaktował ostatnio?- Thomas nie zwracając uwagi na wcześniejsze pytanie przeszedł od razu do rzeczy.

- Dzwonił.- odpowiedziała poważnie.- Raz, wczoraj. Myślałam, że chciał się pochwalić debiutem przedstawienia, ale on tylko żalił się na Ciebie. Z tego co zrozumiałam z jego płaczliwo-pijackiego bełkotu to narzekał, że nie dajesz rozwijać się mu jako aktorowi. Wspominał też coś o jakiejś roli, którą ponoć kazałeś mu odrzucić.- spojrzała Thomasowi prosto w oczy oczekując odpowiedzi.

- A wspomniał dlaczego poprosiłem, a nie kazałem mu dorzucić tę rolę? Pewnie nie, bo wtedy wyszło by, że to jednak nie on jest taki poszkodowany jakiego zgrywa. Jakiś koleś, ponoć światowej sławy reżyser zaproponował mu główną rolę. Oczywiście, że bardzo mnie to ucieszyło, ale fakt, że będzie musiał polecieć do AUSTRALII na nie wiadomo ile już tak bardzo mnie nie kręci.

- O tym nie wspomniał.- Cat westchnęła poprawiając się na siedzeniu. 

- Nie wątpię. Zastanawia mnie jedynie fakt, dlaczego zadzwonił do Ciebie, nie obraź się czy coś ale po prostu mnie to ciekawi.

- Nie no spoko, ale dlaczego tak Cię to zainteresowało?

- Bo nie ważnie jak bardzo był pijany to dzwonił do mnie choć by po to by powiedzieć, że jest pijany. Nie przypominam sobie sytuacji by dzwonił do kogoś innego po za mną.

- Może był z kimś.- powiedziała powoli chcąc zobaczyć reakcję chłopaka. Thomas zastanowił się chwilę wykluczając w myślach poszczególne osoby, z którymi Newt mógłby wtedy przebywać.

- Agnes.- mrukną.

- Kto?- zapytała zdezorientowana dziewczyna.

- Agnes, jego koleżanka ze studiów, jeżeli ktokolwiek miałby go pilnować to tylko ona.- powiedział wstając. Jak na zawołanie odezwał się telefon bruneta a na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrał.

- Słucham.

- To ja, Agnes. Pamiętasz mnie Thomas? Chodzę z Newtem na jeden kierunek.- o wilku mowa. Brunet mimowolnie ucieszył się na dźwięk głosu dziewczyny, może czegoś się dowie.

- Coś się stało, coś z Newtem?- zapytał pospiesznie. Cisza po drugiej stronie nie była tym czego oczekiwał.- Agnes! Mów, czy coś mu się stało? Miał jakiś wypadek? Mów!

- Gorzej, pakuje się.- wyszeptała do słuchawki tak jak by była to ściśle tajna informacja.

- Co?- Thomasem wstrząsną dreszcz.

- Thomas, on się pakuje. Newt chce lecieć do Australii.- po tych słowach rozłączyła się. Brunet nie mógł się poruszyć mimo, że chciał jak najszybciej biec do ich mieszkania i nie pozwolić swojemu chłopakowi go opuścić. Dopiero dotyk dłoni Cat go obudził, a wiadomość jaką przed chwilą usłyszał dotarła ze zdwojoną siłą do skołatanego umysłu bruneta. Wybiegł z kawiarni nie tłumacząc niczego dziewczynie, gnał na złamanie karku do domu po samochód ojca. Nie zwracał uwagi na ludzi, których potrącał, nie myślał o kontuzji kolana, która w każdej chwili mogła powrócić po prostu biegł. Dotarł do mieszkania w tym samym momencie co jego ojciec i od razu bez pytania chwycił kluczyki jego auta. Gdy ponownie zbiegał po schodach odczuł nieprzyjemny ból w nodze, zacisnął zęby. Musiał się pospieszyć. Ruszył z parkingu z piskiem opon. Obrał najkrótszą oraz najmniej zakorkowaną drogę i po dwudziestu kilku minutach zaparkował na parkingu przed blokiem, w którym mieszkali. Odpinając pasy dostrzegł parkującą po drugiej stronie ulicy taksówkę i wsiadającą do niej postać z walizką. Zaczął szamotać się z pasem bezpieczeństwa, tą postacią był Newt i Thomas był pewny, że jeżeli teraz nie uda mu się zatrzymać blondyna już nigdy może go nie zobaczyć. Wyskoczył z samochodu nawet nie zamykając drzwi i puścił się kolejny już raz dzisiejszego dnia biegiem. Ale taksówka zdążyła ruszyć, a blondyn siedzący w niej nie słyszał krzyków swojego chłopaka pędzącego do niego ile sił w nogach. Żółty samochód zniknął za rogiem, a po policzku Thomasa stoczyły się łzy.

_________________________________________________________________________________

NIE SPRAWDZANE!!!! PRZEPRASZAM ZA EWENTUALNE BŁĘDY!!!

Kocham Cię, mimo wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz