Wrócili do domu w ciszy. Thomas nie wiedział co powiedzieć, a Newt zbyt bardzo się cieszył by móc wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. Brunet mechanicznymi ruchami zrobił sobie zieloną herbatę bo choć trochę zmniejszyć szok, jednak i to nie podziałało. Stał w kuchni otępiale gapiąc się na ścianę gdy z głupkowatym uśmieszkiem na ustach i whisky pod pachą Newt zaczął przeszukiwać szafki kuchenne.
- Gdzie są te pieprzone szklanki.- mruczał do siebie blondyn.
- W ostatniej szafce, na górze po prawo.- odparł Thomas tym samym ukrócając poszukiwania. Zadowolony brązowooki sięgnął dwie szklanki i nalał do każdej z nich bursztynowego płynu.
- Trzeba to opić.- uśmiechnięty podał szklankę Thomasowi, który nie był chętny do świętowania.
- Aż tak się cieszysz z tego przedstawienia?- zapytał niebieskooki błagając w duszy by właśnie to był powód zadowolenia jego chłopaka.
- No tak, to też, ale Tommy nie mów, że nie słyszałeś jak pan Charles zaproponował mi kontrakt. Boże, Thomas czy Ty wiesz jaka to dla mnie szansa? Wielu jest lepszych od mnie a on jednak dał tę szanse właśnie mnie!
- Mam nadzieję, że się nie zgodzisz.- powiedział spokojnie brunet pociągając łyk cierpkiego napoju.
- Oczywiście, że się zgodzę!- wykrzyknął uradowany Newt, dopiero po chwili dotarł do niego sens słów wypowiedzianych przez Thomasa.- Jak to masz nadzieję, że się nie zgodzę? Czy Ty mnie słyszałeś?! To moja szansa, szczęście się do mnie w końcu uśmiechnęło a Ty chcesz żebym to odrzucił?!
- Dokładnie. Newt nie wątpię, że to wspaniała okazja do rozpoczęcia kariery ale czy słyszałeś tego kolesia? Miałbyś lecieć na Bóg wie ile do Australii. Do A U S T R A L I I!!!!- teraz to Thomas krzyczał.- Związek na odległość to nie związek każdy Ci to powie, a ja Cię kocham i nie mam zamiaru się z Tobą rozstawać!
- Jezu, Thomas! Ja też Cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo i nawet nie próbuj w to wątpić ale...- blondyn przerwał na chwilę by pozbierać myśli.- Może spójrz na to inaczej. Związki na odległość były spisane na straty w czasach naszych rodziców ale teraz mamy komórki, skype i na upartego nawet moglibyśmy widywać się raz na kilka miesięcy, Ty byś przyleciał do mnie albo ja do Ciebie.
- Powiedz, że właśnie się przesłyszałem.- sapnął brunet patrząc szeroko otwartymi oczami na stojącego na przeciwko blondyna. Newt wolno i niepewnie zaprzeczył ruchem głowy.- Twierdzisz, że kariera jest ważniejsza niż nasz związek? A może już Ci się to wszystko znudziło?
- Ej! Powiedziałem przecież przed chwilą żebyś nie zapomniał o tym, że Cię kocham!
- Taaa... A za chwilę napomniałeś, że wcale nie przeszkadzało by Ci widywanie się ze mną raz na kilka miesięcy albo przez kamerę!
- To nie tak miało zabrzmieć.- zaczął się tłumaczyć.
- Ale zabrzmiało.- wyszeptał Thomas.
- Tommy...
- Nie, żadnego "Tommy". Ja nie chcę takiego życia, na odległość, bez możliwości przytulenia się do Ciebie, bez możliwości budzenia się przy Tobie. Nie chcę Newt, nie chcę.- brunet zaciskał co raz mocniej palce na szklance. Bał się jak cholera. Czuł gdzieś w środku, że Newt nigdy by go nie zostawił dla byle jakiej kariery, ale ta propozycja nie była taka byle jaka. Światowy reżyser i główna rola. Thomas mógł przysiąc, że minęła godzina albo i więcej od kiedy jego chłopak zamilkł ale zegarek uparcie twierdził, że minęło dopiero pięć minut.
Newt toczył walkę sam ze sobą. Jego serce krzyczało żeby odrzucił rolę i pozostał z ukochanym w Nowym Jorku, ale mózg, jak to zawsze bywa, nie zgadzał się z tym. Blondyn doskonale wiedział iż taka szansa już się nie powtórzy choć by nie wiadomo jak się starał i na ile przesłuchań nie poszedł. Ich związek od długiego czasu przechodził ciężki okres i może ta propozycja była swego rodzaju próbą? Może Aris, rola i kłótnie miały dać do zrozumienia Newtowi, że to co jest między nim a Thomasem już się wypaliło i mimo, że blondyn uparcie twierdził iż kocha niebieskookiego to może czas to skończyć? Sama myśl o rozłące bolała Newta do żywego, ale cichutki głosik szeptał nachalnie by jednak Newt rzucił chłopaka, wyjechał, zdobył zasłużoną sławę i poszukał kogoś innego.
- Ja... Thomas, ja na pewno nie odrzucę tej roli.- gdy tylko Newt skończył zdanie szklanka, którą od dłuższego czasu maltretował pękła, a jej odłamki z brzdękiem spadły na kafelki kuchenne. Alkohol wymieszany z krwią powoli ściekał z ręki oszołomionego chłopaka na podłogę. A więc to koniec? Umysł bruneta wypełniła pustka, nie słyszał zaniepokojonych słów brązowookiego szukającego apteczki ani własnych myśli. Bez słowa chwycił w zdrową dłoń butelkę alkoholu i nie kwapiąc się po nową szklankę pociągnął duży łyk. Nie dając sobie opatrzyć dłoni wyszedł z mieszkania nie zważając na prośby i nawoływania Newta. Opuścił klatkę schodową i pospiesznie wsiadł do pierwszego autobusu jaki zajechał na przystanek, tu jego popieprzone szczęście go nie opuściło bo pojazd kierował się w stronę mieszkania jego rodziców. Schował zakrwawioną dłoń do kieszeni bluzy jaką zdążył złapać wychodząc, niby był w autobusie sam z kierowcą to wolał nie ryzykować przypadkowych pytań ze strony ewentualnych pasażerów jacy mogli jeszcze się dosiąść. Wysiadł na odpowiednim przystanku po niespełna pół godzinie jazdy i powolnymi krokami poczłapał do kamienicy, w której mieszkali jego rodzice. Wdrapał się na odpowiednie piętro, zapukał do drzwi które otworzyła mu zaspana Kate. Zdezorientowana i zaskoczona kobieta wpuściła syna do mieszkania od razu kierując go do salonu gdzie opatrzyła mu poranioną dłoń. Pytania jakie z szybkością światła zadawała Kate odbijały się od ścian umysłu Tomasa nie pozostając w nim na tyle długo by mógł odszyfrować ich sens. Brunet wyszeptał tylko, że porozmawiają rano i skierował się do swojego byłego pokoju. Chciał zasnąć i nie budzić się już nigdy.
CZYTASZ
Kocham Cię, mimo wszystko...
FanfictionDruga część fanfiction pt: Chemia. Minęły dwa długie lata od wypadku, dwa lata od rozpoczęcia studiów przez Thomasa i Newta. Mieszkanie razem jednak okazało się nie tak różowe jak obaj się spodziewali. Kłótnie, trzaskanie drzwiami, natłok nauki powo...