Był późny wieczór. Siedziałem na krzesełku przy łóżku Nicoli. Wyglądała tak niewinnie przez sen. Kochałem ją najmocniej na świecie i chciałem jej to pokazać. W pewnej chwili dziewczyna otworzyła oczy.
-Luke...
-Tak?-spytałem łapiąc ją za dłoń.
-Kocham cię...mam nadzieję że kiedyś się jeszcze spotkamy-uśmiechnęła się smutno.
-Nicola co ty gadasz?!-podniosłem lekko mój załamujący się głos.
-Żegnaj Luke-jej powieki powoli się zamknęły a ręka którą trzymałem bezwładnie opadła na materac.
Złapałem ją ponownie i przycisnąłem do ust.
-Dlaczego? Kurwa dlaczego mnie zostawiasz?-szepnąłem a po moich policzkach spłynęły łzy.
Nie wiem ile tak siedziałem ale w końcu wyszedłem z sali. Calum spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-To koniec...-szepnąłem.
Melinda i Naomi stojące obok niemal od razu zaczęły płakać. Nie chciałem na to patrzeć bo zdecydowanie wystarczyło mi mojego własnego bólu.
Nicola odeszła. Na zawsze.
____________________________
No i koniec. Długo mnie nie było a tu nagle wracam z takim rozdziałem. Wiem że to nie fajnie że umarła ale już od początku miałam w planach jej śmierć. Boże jak to okropnie brzmi.
Żegnam się z wami. To tyle w temacie ;*
CZYTASZ
SMS/l.h.
FanfictionStranger: Hej piękna Ja: Spieprzaj zboczeńcu Stranger: Schowaj pazurki kocico Ja: Chciałbyś