28.You mustn't speak that!

253 15 0
                                    

Nadal jej nie ma. Od dnia porwania mija dzisiaj 96 dni. Mój stan psychiczny jest coraz gorszy, ale pojechałem z chłopakami. Właśnie za chwilę będziemy lądować na lotnisku w San Diego. Mamy tutaj dzisiaj koncert. Nie mam na niego ochoty, ale musze to zrobić. Coraz bardziej martwię się w jakim stanie jest moja ukochana.

-Paul, mogę cię o coś prosić?- spytałem, kiedy mieliśmy wysiadać.

-Tak, co się stało?- zapytał zaniepokojony.

-Nie chcę iść głównym wyjściem, bo wiesz tam są fanki. Mogę wyjść tylnym?

-Tak, oczywiście. Powiedz tylko chłopakom. Ale na koncercie będziesz musiał być.

-Dobra, dzięki.- odparłem.

Podszedłem do Liam'a, który był najbliżej.

-Mam do was wielką prośbę. Czy moglibyście powiedzieć fankom, że przylecę później albo coś, bo nie mam ochoty na fałszywe uśmiechy?

-Tak, jasne Niall. Nie martw się. Wszystko zrobimy.- uśmiechnął się pokrzepiająco, a ja podziękowałem mu męskim uściskiem.

Razem z jednym ochroniarzem poszedłem z torbą bocznym wyjściem. Zaraz wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do hotelu, gdzie mieliśmy razem z resztą zespołu się zatrzymać. Szybko zabukowałem się w hotelu i po odebraniu karty do pokoju, zaszyłem się w nim. Kiedy tylko położyłem się na łóżku, zadzwonił mój telefon.

-Tak?- spytałem.

-Doleciałeś?- zapytał mnie Mike.

-Tak, właśnie miałem dzwonić.- odparłem.

W naszych głosach było słychać smutek, żal i tęsknotę oczywiście.

-Trzymaj się tam.- mruknąłem na koniec naszej krótkiej rozmowy.

-Ty też.- rozłączyłem się i znów położyłem się gapiąc w sufit.

Moją chwilę spokojnej samotności znów zagłuszył telefon.

-Halo?- odebrałem.

-Dlaczego nie zatrzymałeś się do zdjęć z fanami na lotnisku?- zapytał mnie nawet bez powitania nasz menadżer.

-Nie musiałem tego robić.- mruknąłem.

-To jest twój obowiązek.- podniósł głos.

-Moglibyście raz wykazać, że macie uczucia. Wiesz jaka jest teraz sytuacja.- mój głos był prawie krzykiem.- Tak trudno zrozumieć, że zabrano mi największe szczęście!- teraz to był już definitywnie krzyk.

-Horan nie krzycz po mnie. Teraz jesteś w pracy, więc to coś odłóż na bok. Cześć.- zanim odpowiedziałem, rozłączyłem się.

Nie przejąłem się zbytnio słowami naszego menadżera. Teraz kiedy jej nie było obok, wszystko było mi obojętne. Świat wiedział jaka jest sytuacja i fanki umiały to zrozumieć. Świetnym udowodnieniem było to, że dostawałem bardzo miłe wiadomości na Twitterze. Właśnie teraz zalogowałem się na niego i zobaczyłem trend brzmiący Wspieramy Cię Niall.

W odpowiedzi na niego napisałem:

Dziękuje wam za to, że mam wsparcie w tych trudnych chwilach. Kocham was...

Od razu kiedy go udostępniłem pojawiło się kilka odpowiedzi, podań dalej. W ramach rekompensaty za miłe słowa zaobserwowałem kilka kont. Oczywiście zaraz dostałem wiadomości wdzięczności. Po pewnym czasie wpadł do mnie Harry z wiadomością, że jedziemy na stadion.

Wyszedłem razem z chłopakami. Razem jechaliśmy na wyznaczone miejsce. Ciszę, która panowała przerwał Harry.

-Podziwiam cię, Niall.

-Dlaczego? – spytałem.

-Pomimo wszystko ty nadal jesteś w stanie śpiewać, pracować.- wyjaśnił.

-Załamałem się już tyle razy. Nie umiem nawet już się uśmiechnąć. Tutaj nie ma nic do podziwu.- odpowiedziałem i na myśl o niej, w moich oczach pojawiły się łzy.

-Niall, ty mimo to masz nadzieję.- powiedział Louis.

-A co mi zostało? Widziałem ją w tym samochodzie, wyglądała tak słabo.- powiedziałem i odwróciłem wzrok, żeby się nie rozpłakać.

Wiem, że to może mało męskie zachowanie, ale nie umiem inaczej. Chłopcy wyczuli moment i mocno mnie uścisnęli za co im niemo podziękowałem. Reszta drogi minęła w ciszy. Kiedy weszliśmy do pomieszczeń przeznaczonych dla nas przywitała nas cała obsługa.

-Wujek Niall!- pisnęła wesoło Lux.

-Cześć księżniczko.- wziąłem ją na ręce, cmoknąłem ją w czółko i udałem uśmiech.

-A gdzie ciocia Abby?- spytała rozglądając się dookoła.

-Ona...- nie wiedziałem co powiedzieć, prawdy nie mogłem.

-A czemu nie jesteś u mnie na rączkach, kochanie?- spytał Harry.- Będę zazdrosny.- dodał.

-Hally!- pisnęła jeszcze weselej i szybko wyrwała się z moich ramiona wprost w ręce Hazzy.

Skinąłem mu głową za uratowanie mnie z tej dość trudnej sytuacji.

Zostałem poproszony do garderoby z ubraniami, więc za naszą stylistką udałem się tam. Moje przymiarki trwały dość długo.

-Schudłeś tak bardzo, że nie mam w co cię ubrać.- westchnęła.

-Daj mi tylko jakąś podkoszulkę i spodnie.- mruknąłem.

-Spróbuj te mają najmniejszy rozmiar.

Może i miały najmniejszy, ale nadal mi spadały.

-Wezmę pasek od Harry'ego.- mruknąłem.- Daj koszulkę.- podała mi białą.

Wisiała na mnie, ale nie wyglądało to najgorzej.

-Nałóż na to kamizelkę, powinno być lepiej.- nałożyła na mnie dżinsową kamizelkę, która poprawiła mój wygląd.- Zacznij jeść Niall jak kiedyś.- dodał, gdy wiązałem buty.

-Gdybym mógł.- odparłem, a on pokiwała głową na znak zrozumienia.- Idę po ten pasek.- dodałem i wyszedłem.

Harry kazał mi sobie wybrać z jego kolekcji. Spiąłem się najmocniej jak się dało, ale i tak były lekko za szerokie, ale trudno.

Louise i Lottie ułożyły mi fryzurę, a później wyszliśmy na scenę. Może nie byłem zbytnio obecny na tym koncercie, ale nie było najgorzej. Pomyliłem kilka razy nuty przy grze, ale chłopcy świetnie to tuszowali. Nic by nie było, gdyby nie śpiewanie Where Do Broken Hearts Go.

Counted all my mistakes and there's only one
Standing out from the list of the things I've done
All the the rest of my crimes don't come close
To the look on your face when I let you go
So I built you a house from a broken home
Then I wrote you a song with the words you spoke
It took me some time but I figured out
How to fix up a heart that I let down

Do tego momentu było znośnie natomiast refren śpiewany przeze mnie sprawił, że nie mogłem.

Now I'm searching every lonely place
Every corner, calling out your name.
Trying to find you, but I just don't know.
Where do broken hearts go?
Where do broken hearts go?

Ledwo go dokończyłem i musiałem zejść ze sceny. Zaraz za kulisami spotkałem Lottie, która bez pytania mnie przytuliła.

-Hej, nie pałcz.- powiedziała.

-Ja tak za nią tęsknię, a co jeśli jej nie zobaczę już nigdy?- spytałem.

-Nie wolno ci tak mówić.- odsunęła się na odległość ramion.- Teraz proszę pomyśleć pozytywnie I wrócić na scenę. Oni liczą na ciebie.

-Dziękuję Charlotte.- przytuliłem ją i wróciłem na scenę.

Liam podszedł do mnie razem z resztą i cicho zapytali czy wszystko już ok. Odpowiedziałem, że tak i poprosiłem o to byśmy dalej śpiewali.

Bad Side of Career (Niall Horan)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz