Część 1

688 34 5
                                    


Czułem po prostu taką złość, że musiałem wyjść.

Jak jedna osoba może zepsuć komuś tak humor? Po prostu musiałem wyjść z tego baru. Miałem gdzieś że zostawiłem w środku swoich przyjaciół. Po dwóch godzinach z pijaną ex, która próbuje się do mnie wdzięczyć miałem dość. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem szukać telefonu po kieszeniach. Zajebiście, rozładowany.Mieszkam po drugiej stronie miasta i nawet nie mam jak zadzwonić po taksówkę. Nie, na pewno nie wejdę do środka by poprosić kumpli o telefon. Nie mam zamiaru tam wracać.

Metro.

To jedyne wyjście jakie mi przyszło do głowy. Założyłem swoją bluzę i ruszyłem w dół po schodach. Jakimś fuksem zdążyłem wsiąść gdy drzwi się zamykały. Usiadłem na jednym z wolnych miejsc. Odrzuciłem głowę do tylu opierając ją o szybę i zamknąłem oczy. Po prostu nie myślałem o niczym i siedziałem tak przez około trzy minuty, gdy poczułem jakiś nacisk na prawym ramieniu.

Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem śpiącego anioła tuż przy moim boku. Dziewczyna, boże piękna kobieta, miała może z dwadzieścia lat. Jej przepiękna czarne, długie włosy lekko opadły na jej jasną twarzyczkę. Miała zjawiskowo duże usta, które przyozdabiała bladoróżowa szminka. Wszystko to dopełniała czerwona koszula w kratę. Boże, była taka śliczna. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia - takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach albo snach. A może to po prostu bardzo realistyczny sen? Mniejsza z tym co to jest, ale nie chcę żeby się skończyło.

Nagle ktoś mocno zatrzasnął klapkę od telefonu. Podniosłem głowę od ślicznego aniołka i zobaczyłem jak dziewczyna obok z furią wznosi oczy ku niebu.

-Ja go po prostu kiedyś zabije.- powiedziała chowając telefon do torebki.- Al, słuchasz ty mnie?

Blondynka spojrzała najpierw na moje ramie, potem na mnie i znowu na ramie.

-Przepraszam-wymamrotała patrząc na mnie- mało ostatnio spała. Już ją budzę.

-Nie ma potrzeby - powiedziałem zerkając na dziewczynę z głową opartą o mnie. Jasnowłosa uśmiechnęła  się.

-Wiem, ze z chęcią by pan posiedział z tak fajną, śpiącą kobietą ale zaraz wysiadamy.

Nie wiem nawet czemu, ale tak mnie to rozśmieszyło ze zacząłem się trząść ze śmiechu. Może dlatego, że była to najszczersza prawda. Pod wpływem wstrząsów śpiąca kobieta poruszyła się, kładąc lewą dłoń na mojej ręce.

Po paru sekundach jednak zorientowała się że chyba coś jest nie tak, bo szybko otworzyła oczy. Właśnie wtedy zrozumiałem dlaczego zasnęła. Jej piękne zielone wyglądały jakby przez ostatni tydzień nic więcej nie robiły tylko płakały. Popatrzyła na mnie, a mnie przeszedł jakiś dziwny prąd. Szybko odskoczyła ode mnie jakbym ją poparzył. Jej twarz oblała się rumieńcem.

Wymamrotała ciche "przepraszam" i  obróciła się do koleżanki nie czekając na moją reakcje.

-I co?- zapytała zaspana. Przyjaciółka zrobiła dziwną minę z serii "z czym". Więc chyba nie skumała, nawiasem mówiąc ja też nie.-Diego.

-Aaaa... to co zawsze. "kocham ją, daj mi z nią pogadać, powiedz jaj że mi przykro". Boże, czy on nigdy nie odpuszcza? Ale z drugiej strony może na serio żałuje i....

-Elena, stop. On i żal.Te słowa wzajemnie się wykluczają.

- Dobra tak tylko mówię, a ty się uspokój. Wysiadamy.

Dziewczyna schyliła się, i przeciągła po całej długości włosów zaczynając od luźnych kosmyków, które opadły jej na czoło.

-Okej- powiedziała jakby do siebie. Gdy drzwi się otworzyły obróciła się w moją stronę- jeszcze raz przepraszam.

-Nie ma za co- odpowiedziałem- polecam się na przyszłość- i drzwi się za nią zamknęły, jednak zauważyłem jak jej wargi podnoszą się w uśmiechu. Pomyślałem tylko o tym że chcę zobaczyć go jeszcze raz.

Nie pamiętam jak wszedłem do domu. Boże, nie pamiętam nawet jak do niego doszedłem. Moje myśli ciągle powracały do przeszklonych oraz przekrwionych, zielonych oczu. Usiadłem na czarnej kanapie patrząc w jeden punkt, gdzieś przed sobą. Nie wiem ile czasu tak spędziłem, bo po pewnym czasie chyba zasnąłem.

Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Półprzytomnie zauważyłem się ze coś jest nie tak, ale jeszcze nie dochodziło do mnie co.

-Otwarte- krzyknąłem wciąż leżąc.

Z korytarza wyłonił się mój najlepszy kumpel- Jav -który zmierzył mnie od góry do dołu i powiedział:

- Will, stary co ty taki wczorajszy? - No i bingo zagadka rozwiązana: spałem w ubraniu i w butach na kanapie.- Byłeś tak pijany, że nie doczołgałeś się do łóżka, co?

-Nie byłem pijany - powiedziałem zmieszany, bo nie wiedziałem dlaczego tu jestem.

-Mhmm... -mruknął - to lepiej powiedz dlaczego zostawiłeś nas z Molly. Tak się kolegą nie robi...

-Wiesz dobrze że ona działa na mnie jak płachta na byka i nie mam zamiaru o niej dziś gadać. Chce ten dzień spędzić na wesoło, wiec nie psuj mi humoru.

Popatrzył na mnie z ukosa.

-Ćpałeś coś?? Dziwnie oczy ci się świecą.- Roześmiałem się na to przypuszczenie.

-Lepiej.-Jav podszedł bliżej i rzucił się na fotel.

-Już się boje... ale słucham.

-Spotkałem super dziewczynę.

-Wow, super jak ma na imię?

-Al... -i wtedy to do mnie doszło.

-Al? To skrót od imienia, prawda?

Boże, jaki ja jestem głupi. Przecież nie wiem kim ona jest, byłem tak zauroczony naszym spotkaniem że nie myślałem o kolejnym. Jak ja ją teraz znajdę? A co ważniejsze czy kiedykolwiek ją znajdę?

- Boże stary, ale jestem debilem

-To już wiemy.- Powiedział z uśmiechem.

RozszyfrujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz