- Sophie, posłuchaj mnie. Jestem idiotą, głupkiem i zakłamanym chujem. I nigdy sam sobie nie wybacze tego co Ci zrobiłem. Ostatnie lata były dla mnie męczarnią, wiedząc że ty gdzieś tam jesteś i cierpisz właśnie przeze mnie. Kiedy Cię poznałem moje życie odmieniło się. To jaki jestem zawdzięczam tobie. Moje całe życie zawdzięczam tobie. Dziękuje - nadal stoimy w deszczu i patrzymy sobie w oczy. Łzy leją się mu ale i także mi, strumieniami. Wiem, że kosztuje go to naprawdę wiele. Zaskoczył mnie. W jego słowach było tak wiele emocji. Jednak nadal mam wielkie wrażenie że to tylko puste słowa.
- Powiedz mi, że ty sobie żartujesz - odeszłam od niego bo nie mogłam wytrzymać. Ja nadal nic nie wiem i skoro nie chce mi powiedzieć to proszę bardzo nie będę się narzucać. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ręce, odwróciłam się i go zobaczyłam.
- Jeśli tylko tego chcesz to mogę Ci wszystko powiedzieć ale nie dzisiaj - powiedział a ja po dłuższym zastanowieniu się kiwnęłam głową na znak zgody. - Spotkajmy się jutro o 10 w Falin Cafe. Pasuje ?
- Tak
- A więc jutro wszystkiego się dowiesz - powiedziała i odszedł. Nie raczył nawet ,, Część" powiedzieć. Mam wielką nadzieję na to, że w końcu coś się zmieni. I się dowiem o co tu do cholery chodziło.
Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Nie chciałam wracać do klubu i słuchać pytań. Co Ci powiedział ? O czym rozmawialiście ? Itd. Wiem tylko to, że Grace to jedyna osoba, która wie że to był wielki zakład. Inni myślą, że to ja jestem tą złą że z nim "zerwałam". Niech im będzie. Niech myślą co chcą.
Ślimaczym krokiem doczołgałam się do dzwi i o dziwo były one otwarte. Nie wypiłam za dużo więc pamiętam, że Scotta miało dzisiaj nie być. Kiedy weszłam do środka, było ciemno a jedynym światłem był Księżyc. Dzwi balkonowe były otwarte, podeszłam do nich po cichu a tam zobaczyłam, opartego o poręcz, przyjaciela. Poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Scott wychodzi na balkon tylko w tedy jak go coś trapi. Popatrzyłam na niego. Płakał. Czyli teraz na pewno coś się stało.- Życie jest do bani, Sop - powiedział smutno jak nigdy. On wieczny optymista mówi, że życie jest do bani. To nie wróży nic dobrego. I jest bardzo źle - Ludzie cieszą się z byle czego. A płaczą z małej, nawet najdrobniejszej rzeczy. A kiedy stanie się coś niewyobrażalnie złego, załamują się. Myślałem przez całe życie że ja jestem inny. Pomyliłem się, jestem dokładnie taki sam - na ostatnim słowie było słychać jakby miał się zaraz popłakać. Był zdruzgotany. Załamany. Ale muszę mu pomóc.
- Mylisz się. Widzisz, ludzie to takie potwory. Zrobią wszystko, żeby Cię zniszczyć. Zniszczą Ci życie. A my, ty i ja, to takie małe istoty z innej planety. A że na tym świecie nie ma 100 % tolerancji, to giniemy. Jednak, nawet jak się starasz, nie uciekniesz od tych potworów. One zawsze powracają - w ty momencie, przyjaciel spojrzała na mnie. A ja byłam wpatrzona w miasto żyjące nocą. Wiedział, że mówię o Evanie. Wiedział to bo bardzo dobrze mnie znał.
- On wrócił, prawda ? - zapytał a ja pokiwałam głową na tak. - Rozmawialiście - oznajmił - Wszystko w porządku ?
- Musi być w porządku. Jutro mam się z nim spotkać. Porozmawiać i dowiedzieć się wszystkiego. - westchnęłam przeciągle - a co tobie się stało ?
I smutny wyraz twarzy powrócił. Spojrzałam na niego a rękę oparłam na jego barku. Niech wie, że jestem przy nim.
- Dylan ze mną zerwał.
- Co ?! Ale jak to ?! Dlaczego ? - nie mogłam w to uwierzyć. Przecież oni są stworzeni dla siebie. Byli ze sobą już 2 i pół roku. Mieli zostać małżeństwem i żyć ze sobą na zawsze. Byłam ich fanką. Fanką Scolan, ja to wymyśliłam. A teraz nie są razem ? Niemożliwe.
- Byliśmy u jego rodziców. Oni nie wiedzieli, że Dylan jest homo. Chciał mnie przedstawić jako swojego chłopaka. Kiedy jego ojciec się o tym dowiedział, wściekł się. Dał im ultimatum. Albo zakończy ten związek albo wyrzuci go z domu i nie dostanie pieniędzy na dalsze studia. Wiesz przecież jak ważne są dla niego te studia. Ułatwiłem mu wybór.
Po tych słowach go przytuliłam. I w tedy pękł. Rozpłakał się.
Siedzieliśmy w łóżku wtuleni aż w końcu zasneliśmy. Ciekawe czy jutrzejszy dzień będzie lepszy. Mam taką wielką nadzieję.
Czwartek godz. 9.47
Denerwuję się. I to bardzo. Boję się jego. Boję się prawdy. Ale boję się też swojej reakcji. Scott powiedział, że może iść ze mną ale nie zgodziłam się. Chłopak wczoraj prawie przeszedł załamanie a ja nie jestem osobą, która ma gdzieś uczucia innych. Poradzę sobie. A w sprawie Scotta i Dylana, to ja im pomogę. Oni muszą być razem.
Weszłam do kawiarenki a Evan już tam czekał. Wyglądał idealnie.STOP !!! Nie nie wygląda. Jest brzydki, najbrzydszy na świecie. Kogo ty oszukujesz ?. Zauważył mnie więc wstał. Na stoliku leżałam moja ulubiona kawa. Karmelowa latte z polewą. Prychnęłam i szybko usiadłam. On również.
- Mów - powiedziałam stanowczo a on westchnął. To było dla niego ciężkie. Ale gówno mnie to obchodzi.
- A więc tak. Mercedes, Rev i jeszcze dwóch innych ludzi z Black Ice, chciało zrobić jakąś akcję. Postanowili założyć się o to, że Rev rozkocha i przeleci jakąś dziewczynę. Padło na ciebie.
- Czekaj. Co ?! Jak Rev mógł się o to założyć skoro był z Grace ? - zapytałam nie rozumiejąc nic a nic.
- To ty nie wiesz ? - zapytałam "o czym ?" - Na początku, związek Rev i Grace opirał się tylko i wyłącznie na seksie. - uniosła brwi do góry bo nie miałam kompletnie o tym pojęcia. - A wracając. Rev się zgodził. A ja miałem już dość tego, że wykorzystuje dziewczyny jak rękawiczki. Oznajmiłem im, że to ja to zrobię. Nie chętnie ale się zgodzili. Na początku myślałem, że pójdzie mi łatwo. Niestety. Pomyliłem się.
CZYTASZ
I believe
DiversosNie można uciec od przeszłości. Nie można jej zmienić. Chciałam zostawić ból za sobą. To nie możliwe. Ból wraca, choć byś nie wiem jak daleko uciekał, on zawsze Cię dopadnie. Myślałam, że zdołam uciec. Myliłam się. Kiedyś byłam inna. Cicha, nieśmiał...