- I obiecaj, że jak coś się stanie to od razu zadzwonisz - jego słowa powodowały, że już zaczynam za nim tęsknić. Łzy lecą po moich policzkach litrami. Nadszedł czas aby się pożegnać. Oczywiście nie na zawsze. Zobaczymy się jeszcze nie raz. Scott tulił mnie i szeptał do ucha.
- Obiecuje - tylko tyle zdołałam wymówić przez wielką gulę w gardle. Przez ostatni tydzień każdy dzień spędzaliśmy razem. Chcieliśmy w ten sposób się pożegnać. Mieszkanie stoi już puste i zamknięte na klucz. Wszystkie moje rzeczy są spakowane w aucie a od razu po wylocie Scott'a jadę do innego, nowego mieszkania. Jedynym problemem jest współlokator. Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłam się na to aby z nim mieszkać. Wtedy chyba naprawdę miałam coś nie tak z głową. Ale jak to mówią... Pożyjemy zobaczymy.
- Pasażerowie lotu numer 102 do Londynu są proszeni o podejście do bramek startowych - na ten głos rozbeczałam się jak małe dziecko. Scott roześmiał się ale objął mnie jeszcze bardziej.
- Nie płacz Sop. Nie długo się zobaczymy. A na razie... Baw się życiem. Uśmiechaj każdego dnia i śmiej od rana do nocy. A jeśli chodzi o Evan'a zaufaj mu. On nie jest taki zły. Trzymaj się - pocałował mnie w czoło i odszedł aby Dylan się ze mną pożegnał. Chłopak przytulił mnie na pożegnanie a następnie razem udali się do bramki startowej. Wytarłam łzy w moją ciepłą bluzę z zamkiem. Po 10 minutach przez okno zobaczyłam jak samolot odlatuje z lotniska. Uśmiechnęłam się pod nosem. Oby był tam szczęśliwy.
Wyszłam z lotniska i udałam się do auta. Kiedy usiadłam westchnęłam. Czas zacząć nowy rozdział w życiu. Popatrzyłam na adres na kartce, Pink Street 28/4. Wyruszyłam w drogę, która zajęła mi 10 minut przez korki w mieście. Kiedy weszłam z auta zobaczyłam zadbaną kamienicę. Była duża, z ciemnej bordowej cegły. Podeszłam do wejścia i otworzyłam kluczami, które wcześniej dał mi Evan. Weszłam na 2 piętro i włożyłam klucz do zamka. Męczyłam się i męczyłam lecz dzwi nie drgnęły. Zapukałam drobną rączką w wielkie dzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po kilku minutach dzwi otworzył mi znany mi chłopak.
- No w końcu otwo.... - podniosłam głowę do góry i zaniemówiłam. Evan stał przede mną w samych bokserkach. Jego umięśniona klatka miarowo się unosiła. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się różowe plamki. Zrobiło mi się dość gorąco.
- Ekhem, Sophie. Gapisz się - powiedział Evan z łobuziarskim uśmiechem. Spaliłam jeszcze większego buraka i podrapałam się po karku. Odchrząknęłam aby znów normalnie mówić.
- Przyszłam się wprowadzić - powiedziałam a następnie walnęłam otwartą dłonią w czoło. To było najgłubsze zdanie jakie kiedykolwiek wypowiedziałam. Evan zaśmiał się i przepuścił w drzwiach abym weszła. Zobaczyłam wielki pokój który okazał się salonem. Był on urządzony klasycznie w kolorach szaro - białych. Meble były z starego, beżowego drewna.
- Może pokaże Ci twój pokój ? - zapytał mnie Evan. Pokiwałam i ruszyliśmy do pomieszczenia. Znajdował się jako ostatni po lewej stronie w przedpokoju. Jak każdy dżentelmen chłopak przytrzymał mi dzwi i przepuścił abym weszła do mojego nowego Królestwa. Nie był bardzo duży ale też nie malutki. Skromnie użądzony pokój był w kolorach beżu, pudrowego różu oraz bieli. Był niesamowity. Piękny ale skromny. Delikatny ale stanowczy. Poczułam, że będzie mi w nim idealnie. Podeszłam do łóżka gdzie leżała miękka pościel. Dotknęłam materiału palcami i poczułam jakbym dotykała chmury albo baranka.
- Jeju. To bardzo ładny pokój. Dziękuję. - powiedziałam i spojrzałam na Evan'a. Dziwnym trafem miał już na sobie spodnie i właśnie zakładał T - shiert. Nawet nie wiedziałam kiedy znikł i zdążył się przebrać. Musiałam nieźle odlecieć. Usiadłam na łóżku a następnie żuciłam się materac. - Będzie tu idealnie. Nawet lepiej niż u Scott'a. Nie wiem jak mam Ci dziękować.
- Sophie nie ma o czym mówić. Zrobiłem to z czystej przyjemności. Ale jest sposób abyś mogła mi podziękować. - momentalnie podniosłam się do góry. Spojrzałam na niego i ujrzałam łobuziarski uśmiech. To nie zwiastuje nic dobrego. - Możesz mnie przytulić.
Myślałam, że powie coś innego. Nawet zwykłe myśl o przytuleniu go sprawiał mi ból. Będę czuła każdy jego mięsień. Zapach jego męskich perfum. Wspomnienia wrócą niczym bumerang. Powoli wstałam i wolnym krokiem podeszłam do chłopaka. Objęłam go niepewnie ale Evan przyciągnął mnie do siebie jak najbliżej.
W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Tak jak myślałam uczucia wróciły z zdwojoną siłą. Każdy dotyk, pocałunek i słowo. Czułam jak pamiętam każdy moment z nim. Wiele przeszłam i to, że go przytulam spowodowało, że czuj się jak nic się nie wydarzyło. A muszę pamiętać abym znowu nie popełniać tego samego błędu.
Oderwałam się od Evan'a i wybiegłam z pokoju a następnie mieszkania. Po prostu uciekłam. Tylko nie wiem czy od niego czy od tego co do niego czyje.
CZYTASZ
I believe
RastgeleNie można uciec od przeszłości. Nie można jej zmienić. Chciałam zostawić ból za sobą. To nie możliwe. Ból wraca, choć byś nie wiem jak daleko uciekał, on zawsze Cię dopadnie. Myślałam, że zdołam uciec. Myliłam się. Kiedyś byłam inna. Cicha, nieśmiał...