- Jesteś tego pewny ? - zapytałam po raz setny. Widzę w jego oczach duże wachanie. Nie wiem czy na jego miejscu byłabym do tego zdolna. Ale ponoć faceci ze wszystkim dają radę. I wiem, że z tym również sobie poradzi. Nawet nie ma możliwości aby się teraz poddać. Właśnie stoimy pod głównym wejściem więzienia w naszym miasteczku. To miejsce, to jedno z najcięższych więzień w naszym kraju. I właśnie tu siedzi ojciec Evan'a, Robert Rogers. Kiedy stąd wyjechałam słyszałam tylko pojedyńcze plotki od Scott'a. Ponoć jego sprawa trwała rok. Jednak podczas terminu rozpraw nie miał kontaktu z dziećmi. Siedzi za przemoc nad dziećmi i żoną na 10 lat. Oprócz tego ma do żywotni zakaz zbliżania się do rodziny. Tyle słyszałam a nic innego nie wiem. Evan'owi jest ciężko ale dla tego tu jestem. Pomogę mu jak tylko mogę.
- Jestem pewny. Chodźmy za nim się rozmyślę - powiedział chłopak i wyszedł z samochodu. Poszłam w jego ślady i również wysiadłam. Budynek więzienny był ogromny. Wielkie wejście główne było ochraniane przez strażników z małym wejściem dla gości i personelu. Był wykonany z ciemnej pomarańczowej cegły w którym były okna z pożądnymi kratami. Spojrzałam na chłopaka stojącego obok mnie. Jego twarzy była tak blada jak jogurt naturalny.
- W porządku ? - zapytałam zbliżając się do niego o krok. Spojrzał się na mnie i pokiwał lekko głową. Ruszyliśmy do wejścia. Strażnik poprosił nas o dokumenty tożsamości oraz przepustkę na wejście do więzienia. Następnie przeszukali moją torbę i sprawdzili czy nie mamy żadnych sprzętów na sobie. Jakby tego było mało musieliśmy przejść przez barierki i oddać wszystkie metalowe rzeczy, nawet pasek od spodni. Po tym jak skończyli nas sprawdzać razem z dwoma strażnikami ruszyliśmy w stronę sali odwiedzin. Spojrzałam na Evan'a ukradkiem. Czuł się coraz gorzej a jego twarz wyglądała okropnie. Przystanął w miejscu i spojrzał na mnie z paniką.
- Sophie, nie dam rady. Nie potrafię - powiedział drżącym głosem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam łzy w oczach Evan'a.
- Posłuchaj mnie. Wiem, że to trudne. W pewnym sensie dla mnie także jest to ciężkie. Ale nie jesteś tu sam. Jestem obok i doskonale wiem, że dasz sobie radę. I jeśli będziesz chciał wyjść to po prostu mi o tym powiedz. A teraz weź głęboki wdech - wykonał moje polecenie - i wydech - to także wykonał. Podeszłam do niego i chwyciłam za rękę. Chłopak zdziwiony spojrzał na mnie przez co pojawiły się u mnie rumieńce. Odchrząknęłam i poszliśmy dalej.
Kiedy weszliśmy do sali spotkań doznał mnie mały szok. Było pełno ludzi również czekających na swoich bliskich, którzy siedzą za kratkami. Strażnik powiedział nam, że mamy usiąść przy stoliku nr 6. Stół znajdował się na środku sali z dwoma krzesełkami. Podeszliśmy tam powoli i usiedliśmy czekając aż przyjdą więźniowie. Po jakiś 15 minutach usłyszeliśmy dźwięk otwieranych dzwi przez co wstaliśmy wszyscy. Zaraz potem zobaczyłam więźniów ( głównie mężczyzn) w pomarańczowych uniformach. Wchodzili jeden za drugim i podchodzili do stolików. Zobaczyłam jak witają się, przytulają i całują. Zapatrzyłam się na młodą parę. Mężczyzna klękał w kajdankach przed swoją żoną i całował jej brzuch. Kobieta była w późnej ciąży a ten obrazek przyprawił mnie o łzy.
- Synu - usłyszałam męski głos bardzo blisko nas. Spojrzałam w tym kierunku i zobaczyłam Robert'a Rogersa. Ojca Evan'a. Wyglądał mizernie. Schudł i pobladł. Włosy były teraz o wiele dłuższe a na brodzie miał lekki zarost. Na twarzy gościł wielki szczery uśmiech. Spojrzałam na chłopaka stojącego obok mnie. Zaciskał zęby ale oczy miał pełne łez. Robert wyciągnął do niego dłoń, którą z zawachaniem uścisnął. Następnie spojrzał na mnie i lekko się zaśmiał - Jak miło Cię widzieć - również mi podał rękę, którą uścisnęłam. - Proszę siadajcie. Tak bardzo się cieszę, że tu jesteście. Nie miałem pojęcia, że jeszcze ze sobą jesteście.
Moje oczy wyglądały jak 5 złotych. Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej przez co musiałam zniżyć głowę. Popatrzyłam się na Evan'a, który uśmiechnął się i puścił mi oczko. Dopiero teraz coś zrozumiałam. Przecież jego ojciec myślał przez cały czas że my jesteśmy razem zanim tak na prawdę się to wydarzyło. I myśli że nadal ze sobą jesteśmy.
- Nie jesteśmy razem - powiedział Evan do swojego ojca. Uśmiech znikł z jego twarzy i tak jakby się speszył.
- No cóż.... Ale cieszę się, że oboje przyszliście. Dawno was nie widziałem. Co tam u was słychać ? - zapytał pełen nadziei, że będziemy bardzo szczęśliwi będąc tutaj z nim. Ja jednak nie jestem pełna radości. I mam wrażenie, że Evan tak samo. Chciałam zabrać moją rękę z pod jego ale poczułam na niej uścisk. Evan siłą mnie trzymał.
- Emmm....yyyyy.... Pracuję w dużej firmie budowlanej jako zastępca kierownika działu marketingu. Emm - chłopakowi było ciężko i było to u niego bardzo widać. Ścisnęłam jego rękę aby pokazać mu, że ma wsparcie. - Mieszkam w kamienicy, w małym mieszkaniu razem z Sophie - powiedział i spojrzał się na mnie tak jak jego ojciec. Czułam się w centrum uwagi. Odchrząknęłam.
- Tak. Obecnie mam problem z mieszkaniem ale Evan zaproponował mi mieszkanie u siebie. Gdyby nie on to .... - zacięłam się i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechał się a jego oczy były pełne radości. Również się uśmiechnęłam. - nie wiem co by było.
- Cieszę się bardzo że jesteście ze sobą szczęśliwi - powiedział ojciec Evan'a i dotknął naszych splecionych rąk. Momentalnie nasz uśmiech znikł z naszych twarzy. Zaraz potem usłyszeliśmy dzwonek. Znaczyło to koniec odwiedzin. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
Powiedział Robert i odszedł do strażnika. Bez słowa wyszliśmy z więzienia i wsiedliśmy do auta. Przesiedzieliśmy w nim jakieś 5 minut aż w końcu chłopak odpalił samochód.
- Dziękuje że dzisiaj ze mną byłaś. Nie dał bym radę bez ciebie. Dziękuje - powiedział z wdzięcznością do mnie. Popatrzyłam na niego i wydawał się przybity.
- Wiesz jest piątek. Jutro mamy wolne więc może pójdziemy na jakąś imprezę. Trochę się rozluźnisz i wyszalejesz.
- To idealny pomysł. Dobrze mi to zrobi.
Witajcie moi drodzy. Nieubłaganie zbliża się rok szkolny. Mam nadzieję, że wakacje wam się udały. Jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów w tym roku to naprawdę nie wiem jak to będzie. Zaczynam drugą klasę technikum i nie ukrywam, że nauki jest bardzo bardzo dużo. Postaram się jednak abyście nie czekali zbyt długo. Na razie to tyle i życzę wam przyjemnego roku szkolnego. Do usłyszenia 😘😍😘
CZYTASZ
I believe
De TodoNie można uciec od przeszłości. Nie można jej zmienić. Chciałam zostawić ból za sobą. To nie możliwe. Ból wraca, choć byś nie wiem jak daleko uciekał, on zawsze Cię dopadnie. Myślałam, że zdołam uciec. Myliłam się. Kiedyś byłam inna. Cicha, nieśmiał...