Ginny wzięła swoją miotłę i żwawym krokiem wyszła z namiotu zawodników. Za chwilę miał się odbyć pierwszy mecz quidditcha w tym roku szkolnym - Gryfoni przeciwko Krukonom. Była pewna, że wygrają, ale wiedziała rownież, ze nigdy nie należy nie doceniać przeciwnika.
Kto wie, czy uczniowie Ravenclawu na przykład nie mają nowego, silnego zawodnika? Właśnie. Ktokolwiek wiedział, na pewno nie był to Gryffindor. Niestety.
Weszła na boisko i stanęła za ich szukającym- Harrym. Chłopak opierał się o swoją błyskawicę i patrzył na bezchmurne niebo. Lekki wiatr poruszał jego włosami, które lśniły w słońcu.
Ginny westchnęła bezgłośnie. Najchętniej teraz usiadła by na ziemi i wpatrywała się w niego godzinami. No, ale to tylko głupie marzenia, zauroczenie, które zaraz powinno minąć.
Właśnie. Powinno. Ale jednak, nie mijało już od kiedy po raz pierwszy zobaczyła go na peronie 9 i 3/4. Czy można je więc było nazwać zauroczeniem? Czy może zmieniło się już w coś mocniejszego, trwalszego, silniejszego?
Ale nie ta niewiedza była najgorsza. Najgorszy był fakt, że Harry wcale a wcale na nią nie zwracał uwagi. Ostatnio nawet zaczął interesować się tą głupią Krukonką- Cho Chang. Ta wredna, podstępna Chinka chyba musiała go zaczarować. W końcu jak można polubić tak płytką osobę?!
A ją, Ginny, traktował tylko jako siostrę swojego najlepszego przyjaciela. Zresztą, nie tylko on. Wszyscy ją tak traktowali!
No dobrze, oprócz Hermiony.
Tylko ona jako tako ją rozumiała. Jako jedyna widziała, co czuje do Pottera, i jako jedyna próbowała ją pocieszać. Co prawda nigdy jej się nie udawało, ale chęci miała dobre.
No i była jeszcze Luna...
Ale jej rozmyślania przerwał Lee Jordan, który krzykiem oznajmił początek gry.
Ginny otrząsnęła się z myśli, przełożyła nogę przez miotłę i wzbiła się w powietrze.
Przyjęła pozycje bojową, gdy zauważyła szukającego Krukonów. Poprawka. Szukającą.
Wiecie, kto, prawda? Oczywiście pani Jestem-Chinką-I-Rozkochałam-W-Sobie-Harrego-Pottera! Dobrze, może była trochę nieobiektywna. Ale tylko troszeczkę.
Kipiąc ze złości wzięła się do gry i nastrzelała masę goli. Wszyscy jakby wyczuwali jej nastrój i schodzili jej z drogi. Nawet tłuczek ani razu w nią nie wycelował, co było niezłym osiągnięciem.
Gdy był wynika 130-0 dla Gryfonów, kątem oka zauważyła Wybrańca. On w tym samym momencie dostrzegł znicza i jak naszybciej poleciał w tamtą stronę. No a Błyskawica nie była wolna, o nie.
Ale w tej samej chwili znicza dostrzegła panna Chang. Poleciała za Harrym, jednak on miał w końcu o wiele szybszą miotłę. Nie miała szans, by go wyprzedzić. Ale jednak.
Jakimś cudem dogoniła go, jednak jej miotła, Nimbus 2000, już nie wyciągała więcej. Potter wtedy zrobił najgłupszą rzecz na świecie- zwolnił. Ginny wytrzeszczyła na to oczy. Jak on mógł...?
Z sercem przy gardle obserwowała, jak Chłopiec, Który Przeżył z wahaniem patrzył to na złoty znicz, to na Cho.
Krukonką to wykorzystała i wyprzedziła go, po chwili łapiąc znicza do lewej ręki. Wyrzuciła ręce do góry i zaczęła śmiać. Ginny wręcz przeciwnie. Oto, jak Harry pierwszy raz nie złapał znicza. Gratulacje.
Na tej stronie trybunów, gdzie siedział Ravenclaw, wybuchły burzliwe oklaski i gwizdy. Co prawda Gryfoni wygrali, ale teraz nikt na to ni zwracał uwagi. Jak zwykle.
Ruda rzuciła mordercze spojrzenie Harremu, który cały czerwony wylądował na trawie.
-Przecież wygraliśmy- mruknął, ale nie zabrzmiało to ani trochę przekonująco.
-Dzięki mnie-warknęła Ginny.- Ty się ani trochę nie przyczyniłeś, uwierz mi.
Chłopak wyglądał, jakby miał się spalić ze wstydu. I słusznie. Dziewczyna jeszcze raz popatrzyła na niego lodowato, tak dla pewności, że zrozumiał przekaz, i odeszła godnym krokiem, nie przebierając się, jedynie upuszczając na ziemię miotłę, którą, według niej, miał podnieść Harry.
Przynajmniej miała nadzieję, że to tak wyszło.
Kolejny dzień, identyczny jak każdy inny. Jej głupiego życia.***
A więc tak, pierwszy rozdział za nami:)
Dosyć krótki, mam jednak nadzieje, że to was nie zniechęci:)
Na przyszłość postaram się robić o wiele dłuższe, jednak potrzebuję motywacji. Proszę, piszcie w komentarzach, co sądzicie o moich wypocinach. Będę naprawdę bardzo wdzięczna.
Dobra, nie zanudzam, ostatnia rzecz: nie piszcie rzeczy typu "To jest bip nie pisz tego! To bip i bip i bip co przeczytałam przez całe życie!" :)
To moja pierwsza powieść na internecie.
Liczę na was:)
M.
CZYTASZ
HINNY || W Nadziei Na Lepszy Dzień
FanfictionHinny jakich wiele. Takie same, ale jednocześnie takie inne. Czy warto je więc przeczytać, skoro czytało się setki innych? Tak, warto. Bo mimo wszystkich podobieństw, to jest INNA historia. Może prawdziwa. Może nie, może całkowicie zmyślona i nierea...