Draco Malfoy rozejrzał się niespokojnie, wziął pergamin do ręki i ruszył pod drzwi gabinetu Umbrigde. Niepewnie zapukał, czując zdrowy respekt przed profesorką i pomieszczeniem. Wbrew temu, co myśleli inni, on także nienawidził Umbrigde. Ale co to zmieniało? I tak za rok miał się stać śmierciożercą. Takim jak jego ojciec i reszta rodziny.
Drzwi otworzyła tęga, niska kobieta ubrana jak zwykle w różowy strój. Uśmiechnęła się sztucznie i powiedziała przymilnym głosem do Dracona:
-Zapraszam. Co cię tu sprowadza?
Malfoy swoim zwyczajem nie odpowiedział od razu, tylko wepchnął się do pokoju i usiadł na jednym z przerażajaco różowych foteli.
-Znalazłem pewną kartkę na podłodze- zaczął, zastanawiając się, czy to na pewno dobry wybór. Czy tego chciał?- Myślę, że się przyda.
-Co to?- zainteresowała się Umbrigde. Nie pytając o zgodę wyrwała chłopakowi z ręki pergamin. Zmarszczyła brwi i przeczytała na głos- "Gwardia Dumbledore'a: Harry Potter, Hermiona Granger*, Ron Weasley, Ginny Weasley, Luna Lovegood, Cho Chang...". Co to ma być?!
-Znalazłem to na podłodze- powtórzył Draco. -Blisko Wieży Gryffindoru.
Umbridge ze złością wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju. Spojrzała z nienawiścią na jednego z małych kociaków na talerzu, aż ten cofnął się ze strachem.
-Znowu ten Potter- syknęła.- Słynny Harry Potter, zawsze musi robić z siebie bohatera... Choć...- jeszcze raz spojrzała na listę i ją olśniło.- Dumbledore. Znowu ten głupiec... Cały czas mi przeszkadza... Ale teraz mam na niego haka... Udowodnię ministrowi, co tak naprawdę się tu dzieje... Korneliusz pozna prawdę... Zdetronizuję Albusa...- mruczała do siebie. Nagle jakby zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Zwróciła się do młodego Malfoya- Nieważne. Dziękuję za wiadomość. Zostaniesz należycie wynagrodzony.
Draco podziękował sztywnym skinieniem głowy i ruszył w stronę drzwi tyłem, nie spuszczając z Umbridge oka. Doszedł do wniosku, że wolałby kolejne spotkanie ze swoją mocno walniętą ciotką Bellatriks, niż spędzić w towarzystwie tej ropuchy jeszcze choćby minutę. Wymagał ręką klamkę i nacisnął ją, po czym opuścił pomieszczenie. Czuł, że popełnił duży błąd. Ale przecież tak właśnie powinien się zachować. To tego oczekiwaliby od niego rodzice.***
Harry roześmiał się szczerze i przekręcił butelką. Wypadło na rozbawioną Hermionę, która tylko pokręciła z zrezygnowaniem głową i nie czekając na pytanie, mruknęła "Wyzwanie". Potter zamyślił się. Co mógł wymyślić? Chwila... Uśmiechnął się diabolicznie.
-Umów się z osobą, w której się zakochałaś.
Gryfonka otworzyła usta ze zdziwienia i zaczerwieniła się.
-Nie zakochałam się w nikim- odparła niepewnie. Na tę odpowiedź butelka zaczęła świecić na czerwono i podskakiwać, co oznaczało, że dziewczyna kłamie. Harry uniósł kpiąco brwi, na co Hermiona przewróciła z zażenowaniem oczami.
-Muszę?- jęknęła. Wybraniec tylko pokiwał żywo głową.- Ee.. Harry, umówisz się ze mną?
Reakcja była niesamowita. Harry wyglądał, jakby ledwo się powstrzymywał, by nie zachichotać, Ron wyglądał, jakby chciał udusić przyjaciela, a Ginny pewnie chciałaby zabić Hermionę, gdyby nie to, że była półżywa. Przyszła do Pokoju Wspólnego kilka minut po Harrym, ale wygladała tak ponuro i żałośnie, że nikt tego nie skomentował. Przyjaciele siłą zaciągnęli ją do gry w magiczną butelkę.
Ale wszystkie reakcje przebiła właśnie butelka, zaczynając skakać, świecić jak oszalała i dodatkowo piszczeć, na co wszyscy prawie dostali zawału.
-Szczerze- rozkazał Chłopiec-Który-Przeżył, kręcąc głową z niedowierzaniem. Do czego też Hermiona była zdolna, byle tylko wymigać się od zaproszenia na randkę... Weasley'a.
-Błagam, nie!- poprosiła rozpaczliwie Gryfonka, ale widząc pełne napięcia spojrzenia chłopaków, uległa.- Niech wam będzie... Ron? Chciałbyś...?
Nie zdołała dokończyć, bo rudy chłopak rzucił się na nią z uśmiechem i z całej siły przytulił. Po chwili jednak ją puścił i zaczął w podskokach biegać po dormitorium, powodując chichoty reszty.
-Nareszcie!- zawołał, szczęśliwy.- Dziękuje, Harry!
Wybraniec uśmiechnął się pobłażliwe. Zwariować się z nimi dało... Szkoda, że w nim nikt nie był tak szaleńczo zakochany. To musiało być... Miłe.
-Cisza!- ryknęła Umbrigde, wparowując do pokoju. We czwórkę popatrzyli z przerażeniem po sobie. Co ta jędza tu robiła?! Za nią niepewnie weszła profesor McGonagall, rzucając pytające i pełne obawy spojrzenie Harry'emu, który aż przełknął ślinę. Czyżby chodziło o niego?
-Potter, idziesz ze mną natychmiast do dyrektora- wycedziła i dodała szybko, widząc, że Ron i Hermiona także wstają.- Sam.
Ginny również się otrząsnęła i patrzyła ze strachem na nauczycielkę. Czego ona mogła chcieć od Harry'ego? Jej Harry'ego?!
Nie mojego- poprawiła się w myślach.
Harry natomiast wstał i rozejrzał się wokół siebie, jakby szukając wsparcia, choć zdawał sobie sprawę, że w tym miejscu każdy, oprócz Umbridge oczywiście, chciał mu pomóc. To był po prostu odruch, który w niczym nie mógł pomóc i nie pomagał. Rozłożył szeroko ręce w geście bezradności i podreptał zgodnie za Umbrigde i McGonagall, która bynajmniej nie wygladała za zadowoloną z zaistniałej sytuacji. Ron, Hermiona i Ginny poczekali, aż znikną za zakrętem, ale gdy to się stało, i tak żadne z nich nie ruszyło się z miejsca.
-Myślicie, że chodzi o GD?- zapytała niepewnie Ginny, po chwili milczenia. Od razu sama sobie odpowiedziała.- Pewnie tak. Wykryli Gwardię... Ale jak?
Ron i Hermiona zgodnie pokręcili głowami, jakby mówili "Nie mamy zielonego pojęcia". Atmosfera, która była jeszcze przed dwoma minutami, prysła. Ani Ron, ani Hermiona się już nie cieszyli, ale za to Ruda otrzeźwiała. To był jakiś plus, choć chyba jedyny.
-Nie wierzę, że odkryli Gwardię Dumbledore'a. Przecież co my zrobimy bez dalszych spotkań? - odezwał się Ron.-Przecież Gwardia to nie tylko grupa- to forma buntu i przeciwstawiania się temu, co wyprawia Umbridge w Hogwarcie.
-Niezłe słowa, braciszku- pochwaliła go z uznaniem Ginny.- Bardzo mądre, jak na ciebie. Długo nad nimi myślałeś?
Ron prychnął, a Hermiona uniosła delikatnie kąciki ust. Pewnie wszyscy by się roześmiali gdyby nie to, że właśnie różowa ropucha zabrała Harry'ego. To zdecydowanie powodowało zły nastrój.
-Mam nadzieję, że chodzi jednak o coś innego- szepnęła Granger, wpatrując się w ponury krajobraz za oknem; wszystko pokryte mgłą, padający deszcz z nieba, które przykryte było stadem granatowo-szarych chmur. Pogoda jakby wyczuwała ich uczucia, odpowiadając im. Od świąt minęły dopiero dwa dni, jednak śniegu nie było ani centymetr. Cały świat pogrążył się w rozpaczy, wyczuwając nadchodzącą wojnę.
-Pierwszy raz chcę już jechać na wakacje- westchnęła Hermiona.- Choć może to nieco tchórzliwe.
-Jeśli to jest tchórzliwe, to Gryffindor to sami tchórze- zapewniła ją z uśmiechem Ginny. Zaraz jednak posmutniała.- Ciekawe, co z Harrym...
Hermiona odsunęła się od okna, patrząc z nadzieją w kierunku drzwi. Ale nikt się w nich nie pojawił.
-Faktycznie długo go nie ma- przyznała.- To musi być coś poważnego.
-Oby mu się nic nie stało- zmartwiła się Ginny.
-Myślisz, że Umbridge może mu coś zrobić?- zapytał śmiertelnie poważnie Ron.- Przecież to-
W tej samej chwili Harry został wepchnięty do dormitorium. Dosłownie. Chłopak wpadł i ledwo przytrzymał się ścian, by nie upaść. Ktoś go popchnął, jednak ze swojej pozycji przyjaciele go nie zauważyli. A raczej jej.
Wybraniec spojrzał na nich i niepewnie pomachał ręką.
-Jak widzicie, żyję- uśmiechnął się blado.
-Wyobraź sobie, że zauważyliśmy- warknęła Ginny, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego dormitorium, tupiąc głośno butami.
Harry popatrzył ze zdziwieniem po przyjaciołach.
-Co ją ugryzło?- mruknął. W myślach dopowiedział- Nie ma to jak miłe powitanie.
-Ty- odpowiedziała krótko Hermiona.- A teraz mów, co się stało!
Chłopak wzruszył ramionami, ale wewnątrz ciagle był urażony. Co on takiego zrobił Ginny, że ona cały czas się na niego obraża?! Przecież jest niewinny!
-Umbridge znalazła listę uczestników Gwardii Dumbledore'a- zaczął.- Prawdopodobnie znalazł ją Malfoy, choć nie mam pojęcia gdzie. Ostatnio była przecież w naszym Pokoju Wspólnym... Nieważne. Potem poszliśmy do gabinetu Dumbledore'a, a wszyscy uczniowie odporwadzali mnie przerażonymi spojrzeniami... Nie dziwię im się... Gdybyście zobaczyli jej minę... W każdym razie, Umbridge zarzuciła Dumbledore'owi, że "organizuje tajną grupę działającą przeciw Ministerstwu Magii i Korneliuszowi"- ostatnie słowa wręcz przedrzeźnił.- A on na to, że nie ma żadnych dowodów, oprócz głupiego zwitka papieru, który równie dobrze mógł być żartem. Więc Umbridge się jeszcze bardziej wkurzyła... Trochę jeszcze się kłócili, a na końcu zarzuciła mu, że jest nielojalny wobec Ministerstwa i odeszła, a ja niestety z nią. Wściekła odprowadziła mnie do Pokoju, rzucając co chwilę czcze groźby. W końcu przy portrecie Grubej Damy, zostawiła mnie z spokoju. A, i jeszcze coś tam wspominała, żebyśmy uważali, że ona nas wykryje...
Ron i Hermiona popatrzyli na siebie z przerażeniem. Chwilę jeszcze przetrawiali w głowie informacje, aż Hermiona zauważyła coś, co jej się nie zgadzało w tej opowieści:
-Przecież ktoś cię popchnął, przy drzwiach do dormitorium. A mówiłeś, że Umbridge cię opuściła przy wejściu do wieży.
Harry lekko się zmieszał.
-Potknąłem się o książkę- wyznał w końcu.-Swoją.
Na te słowa Ron i Hermiona wybuchnęli śmiechem. Zaraz jednak spoważnieli, przynajmniej częściowo.
-Trzeba o tym powiedzieć reszcie Gwardii- zastanowiła się Hermiona.- Muszą teraz być ostrożniejsi.
-Zrobi się to na następnym spotkaniu- zbagatelizował Harry. Dziewczyna jeszcze przez chwilę nie była pewna, co do tego pomysłu, po kilku sekundach jednak się poddała i odpuściła.
-Niech ci będzie- westchnęła.- Na następnym spotkaniu.***
Ginny głośno wypuściła powietrze. Niechętnie podniosła jedną skarpetę leżącą przy łóżku, na którym siedziała, i wstała, by pójść po drugą, która znajdowała się przy ścianie po drogiej stronie dormitorium. Schyliła się, by ją podnieść i wróciła z powrotem na swoje miejsce na łóżku. Złożyła obie części ubrań i rzuciła gdzieś przy jej kufrze. Opadła na miękki materac na plecy, spoglądając bezmyślnie w sufit. Bo co jeszcze jej pozostało?
-Musisz się ogarnąć, Ginny- usłyszała przy głowie głos przyjaciółki.- Skoro Harry nie widzi, że go kochasz, to znaczy, że na ciebie nie zasługuje. Umów się z innym, przecież są masy świetnych chłopaków w Hogwarcie. Możesz oczywiście też wyjść za mugola, lub czarodzieja z innej szkoły. Ten świat jest wielki.
Ginny podniosła się do pozycji siedzącej i popatrzyła jej w oczy.
-Wiem- szepnęła.- I chyba tak zrobię. Co może pójść nie tak?
-Właśnie!- pochwaliła tok rozumowania Rudej dziewczyna z szczerym uśmiechem.- I takiego nastawienia od ciebie oczekuję.
Ginny nieśmiało odwzajemniła uśmiech. Jej przyjaciółka miała rację!
Przecież nie będzie całe życie uganiać się jak jakaś głupia za Harrym. Ale z drugiej strony... Próbuje o nim zapomnieć już wiele lat, i jeszcze nigdy nie wytrzymała dłużej niż kilka dni. To już się robi nieco żenujące. Nie, chwila... Tak, raz nie rozmawiała z nim aż tydzień. Ale to było straszne... Jednak tym razem się uda, będzie chodzić z... Może Michaelem? Lub Deanem? Się zobaczy.Będzie nadal przyjaciółką Harry'ego, ale po raz pierwszy nie będzie się starała o coś więcej. Będzie miała chłopaka... Z którym nie ma ochoty chodzić, ale to szczegół... Woli być z nim, niż przez cały czas robić maślane oczka do Pottera.
Zamknęła oczy, pozbywając się wszystkich uczuć; miłości, tęsknoty, smutku, głupoty*... Już nic nie mogło jej zdradzić. Pozostawiła tylko chłodną kalkulację rozumu, resztę wyrzuciła daleko za siebie. Teraz się uda.***
*Miałam ochotę napisać Weasley XD
**W zaistniałej sytuacji Ginny uważała miłość za głupotę. Dlatego zaliczyła to do uczuć.I jak? Mi się osobiście NAWET podoba końcówka :'). Tak, wiem, próżność nie próżnuje... Jeśli zrozumiecie, o co mi chodzi ;) 1700 słów... Nawet nieźle (chyba). Staram się robić jak najdłuższe rozdziały.
To... Cześć! Do środy ;)
M.
PS. Chcę zmienić nazwę opowieści, ta i tak była jakby robocza;) Proszę o propozycje:)
CZYTASZ
HINNY || W Nadziei Na Lepszy Dzień
FanfictionHinny jakich wiele. Takie same, ale jednocześnie takie inne. Czy warto je więc przeczytać, skoro czytało się setki innych? Tak, warto. Bo mimo wszystkich podobieństw, to jest INNA historia. Może prawdziwa. Może nie, może całkowicie zmyślona i nierea...