12. Rozmowa

1.5K 79 10
                                    

Ginny niepewnie zagryzła wargę. Owszem, miała zamiar porozmawiać z Harrym, ale żeby tak niespodziewanie, bez przygotowania psychicznego? To był stanowczo bardzo zły pomysł. Ale przecież teraz nie odmówi, nie powie Harry'emu, że nie ma ochoty z nim rozmawiać.
Wstała więc, mruknęła w stronę Harry'ego coś w stylu "Chodźmy" i podeszła do wyjścia, obracając się, by pogonić wzrokiem chłopaka. Harry zreflektował się i poszedł za nią.
Szli w milczeniu. Ginny co chwilę zerkała ukradkiem na obiekt swoich westchnień i miała szczerą nadzieję, że on tego nie zauważył. Boże, jak ona się stresowała! Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Na drżących nogach podeszła do ściany i trzy razy przed nią przeszła, powtarzając w myślach: " Miejsce do rozmowy, miejsce do rozmowy...". Uniosła wzrok na ścianę i zamiast niej ujrzała mosiężne drzwi. Przełknęła ślinę i popchnęła je ręką.
Znaleźli się w przytulnym pomieszczeniu w kolorach Gryffindoru. Była tam jedna, luksusowa kanapa, przed nią ława, a obok kominek. Z miną kazańca usiadła w jej rogu, starając się zajmować jak najmniej miejsca. Harry zrobił to samo, on jednak rozłożył się na środku, kładąc ręce na zagłówku. Czy on musiał być taki pociągający?
-Ja...- zaczęła.- No... Bo ten... W święta...
-Chodzi ci o tą sytuację- domyślił się Harry.
Ginny miała wrażenie, jakby nagle słowo "pocałunek" stało się tabu czy czymś w tym stylu. Wolała biegać po ulicy pokątnej i krzyczeć "Voldemort!", niż je wypowiedzieć. Czy to nie głupie?
Kiwnęła tylko sztywno głową.
-Nie wiem, co ty o tym myślisz...- popatrzyła na podłogę.- Rozumiem, że to było pod wpływem emocji, sytuacji... Ale chciałabym to...- słowo "powtórzyć" nie przeszło jej przez gardło. Jak mogła choć przez chwilę myślec, że da radę je wypowiedzieć?
-Zapomnieć?- podsunął Harry.
Oczywiście, że nie! Nigdy! Nawet jakby nam się nie udało, chcę mieć coś do wspominania!
Ale dziewczyna wypowiedziała to tylko w myślach.
-To... zależy od ciebie- szepnęła.- Jeśli chcesz, zapomnę.
"Błagam, powiedz, że nie chcesz, powiedz!"- krzyczała w głowie. Ale nawet ona wiedziała, ża taki obrót wydarzeń byłby o wiele mniej niż wątpliwy. "Nadzieja matką głupich"- pomyślała gorzko.
Harry zacisnął usta w cienką linię.
-Ja... Nie wiem- odparł szczerze.Ale może... Jest jeszcze jakaś nadzieja...? Może on też coś czuje...? - Możemy zapomnieć. Jakby to nigdy się nie wydarzyło. Bądźmy dalej przyjaciółmi.
"Bądźmy przyjaciółmi"- to zdanie psuło tak wiele tak wielu osobom. Mnóstwo związków się rozpadało przez to jedno zdanie wypowiedziane przez jedno z nich. A mimo, że Ginny nie była z Harrym, również to jedno, pozornie niewinne zdanie wszystko popsuło. Otworzyła szerzej oczy, by się nie rozpłakać. Starając się powstrzymać drżenie głosu, powiedziała:
-Skoro tak sobie życzysz. Dobrze, zapomnijmy. Ale obawiam się, że nie będziemy dalej przyjaciółmi.
Starając się powstrzymać drżenie głosu i łzy w oczach wstała i wyszła z Pokoju Życzeń, trzaskając z całej siły drzwiami. Jak ona mogła myśleć, że Harry mógłby ją... Kochać...? To było takie niemożliwe!
Zamachnęła się i kopnęła nogą w ścianę, co poskutkowało tym, że od razu złapała się za stopę i skrzywiła. Ściany stanowczo nie powinny być tak twarde. I weź tu człowieku kopnij ścianę, jak potem zaczyna bolec głowa! To. Bez. Sensu! Co prawda Harry zerwał z Cho, ale może nadal coś do niej czuł? Ginny obawiała się, że nigdy nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie.
Wyobraziła sobie przyszłość- Ron ożenił się z Hermioną( Weasley'ówna była pewna, że tak się stanie), bliźniaki również mieli żony, tak samo Bill i może Charlie. Choć nie, on wziął ślub ze smokami. Harry byłby z Cho... Albo nawet z kimś innym. A ona, Ginny, jako jedyna samotna, bo niezdolna wyjsć za mąż za kogokolwiek innego niż on. Chodziłaby na obiady do szczęśliwych par, jako jedyna bez partnera- czułaby się jak piąte koło u wozu. Czy naprawdę tak właśnie musi się wydarzyć? Dziewczyna nigdy nie wierzyła w przeznaczenie. Nie wierzyła, że los wszystkich jest już z góry gotowy, osadzony, niezmienny. Uważała, że jest w stanie zmienić swoją przyszłość. Jednak nie poczyniła w tym żadnych postępów. Czyżby się myliła?
Pokręciła z rezygnacją głową. Nie myliła się. Można zmieniać swoją przyszłość wyborami, a to, że ona nie jest do tego zdolna, świadczy tylko i wyłącznie o niej.
Z oddali usłyszała wołanie Wybrańca, ale było ono jakby zagłuszone. Nie chciała tego słyszeć, nie chciała więcej widzieć, jak jego usta otwierają się, by powiedzieć "Bądźmy przyjaciółmi". Bo i po co?
Zignorowała więc Harry'ego i ruszyła dalej, nawet nie zwalniając. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Oto koniec ich jakże pięknej rozmowy. Czy cały czas musi nie pecha?!
***
Hermiona dumna i blada usiadła po królewsku na fotelu. Uśmiechnęła się z wyższością, pomieszaną z rozbawieniem, i spojrzała na Rona, który wciąż tępo wpatrywał się w ramy obrazu, za którym zniknęli jego siostra i najlepszy przyjaciel.
-Mówiłam, że się uda- oświadczyła.- Przecież oni są dla siebie stworzeni! Pewnie teraz obściskują się na kanapie.
Ron uniósł powątpiewająco brwi.
-Skoro tak mówisz...- mruknął.
Gryfonka pokiwała twierdząco głową.
-To tak jest. Okej, co będziemy robić? Możemy... A ja wiem?
-Możemy po prostu porozmawiać, czekając na nich- zaproponował szybko Ron, po czym dodał złośliwie.- Jeśli wrócą dzisiaj, a nie jutro rano.
Granger przewróciła oczami. Czy naprawdę z Ronem nie da się normalnie pogadać? Musi od razu wyskakiwać z takimi tekstami?
Weasley najwidoczniej zauważył swój błąd, bo szybko się poprawił, siadając obok dziewczyny:
-To znaczy... Co fajnego dostałaś na święta?- zaryzykował.
Hermiona roześmiała się i  rozbawienia położyła głowę  na kolanach, parskając co chwilę. Wytknęła mu coś w stylu "Przecież wiesz!", co Ron skwitował cichym plaśnięciem się w czoło. Po chwili dołączył do niej i także zaczął się chorobliwie śmiać. Padł na kanapę obok niej i ledwo z niej nie spadł, ignorując spojrzenia innych Gryfonów mówiące coś w stylu "Co wy, do cholery, wyprawiacie?!". Śmiali się taki i śmiali, a gdyby ktoś ich zapytał z czego, nie umieliby odpowiedzieć. Już dawno zapomnieli powodu. Hermiona z rozbawienia popchnęła butem jakaś kartkę leżącą na stole. Żadne z nich nie zauważyło, że przy niej była książka jakieś drugoklasistki, która niechcący zabrała kawałek pergaminu z podręcznikiem, podnosząc go. Nikt rownież nie zauważył, że kartka wyślizgnęła się jej z rąk, gdy szła spokojnie korytarzem. Nie mówiąc już o pewnym Ślizgonie z blond włosami, który podniósł ją z szyderczym uśmiechem na ustach.
Tak, to wynagradzało nawet incydent z watą cukrową.
***
I tym miłym akcentem kończymy.
Żartuję, czytajcie dalej XD.
***
Harry zmarszczył niepewnie brwi. Co złego powiedział? Przecież on tylko zaproponował bycie przyjaciółmi! Co w tym złego?!
Jęknął cicho i wstał z kanapy, po czym wyszedł z Pokoju Życzeń, rzucając jeszcze tęskne spojrzenie za siebie. Obrócił się i rozejrzał, a prawie od razu dostrzegł Ginny gniewnie maszerującą przed siebie, czyli oddalającą się od niego. Ze złością kopnęła ścianę i złapała się za nogę. O co jej mogło chodzić? Przecież on był grzeczny! Nóż po prostu... Żeby tak się obrazić o nic? Harry stwierdził, że nigdy nie zrozumie dziewczyn.
Zawołał Gryfonkę kilka razy, ale nie zareagowała. Opadły mu ramiona. A może ona go nie lubi? Może obraziła się za to, że ją pocałował? Wzruszył bezradnie ramionami, nie chcąc okazywać uczuć nawet przed samym sobą. Co mu zależy... Jak będzie chciała, to się pogodzą...
Ale mu waśnie zależało, i to jak! Wziął głęboki wdech i ruszył do Pokoju Wspólnego, gdzie zastał bardzo dziwny widok, Ginny jednak nie: mianowicie przy wejściu, na podłodze, tarzali się ze śmiechu Ron i Hermiona, a reszta osób w pomieszczeniu parzyła na nich jak na idiotów. Ron to jeszcze by zrozumiał, ale... Hermiona? Tego by się nie spodziewał.
Przyjaciele zauważyli go i wstali, otrzepując się- na ich twarzach zagościło zmieszanie, choć Ron jeszcze trochę chichotał pod nosem. Po chwili Hermiona zauważyła coś i zmarszczyła brwi.
-Gdzie Ginny?- spytała z niepokojem, a Ron z niewiadomego powodu posłał jej triumfujące spojrzenie.
-Nie wiem- odparł zgodnie z prawdą Harry i pokrótce opowiedział im całą rozmowę; Ron wyglądał, jakby chciał go zabić, a Hermiona, jakby miała ochotę zabić samą siebie o się powiesić na Wieży Astronomicznej.
-Zwariowałeś?!- wykrzyknęli jednocześnie. Harry dotkliwie dostał wrażenia, jakby o czymś nie wiedział.
-Ee... Nie?- zapytał niepewnie, a po minach Hermiony i Rona poznał, że to zła odpowiedź. -A może tak. Bardzo tak.
Ale co im mogło chodzić?!
***
I TERAZ koniec;) Sorry, że tak późno, ale lepiej niż w ogóle:) Proszę o komentarze!
Papa!
M.
PS. Z góry przepraszam za błędy, nie miałam czasu ich poprawić:/

HINNY || W Nadziei Na Lepszy DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz