-Usiądź na chwilę na kanapie, zaraz przyjdę- poprosiła Ginny, spoglądając nerwowo na schody do dormitorium dla chłopców. Dean popatrzył na nią z niezrozumieniem, ale posłusznie klapnął na mebel, nie chcąc się kłócić. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wspięła się po schodach, do męskiego dormitorium. Popatrzyła z wahaniem na drzwi do sypialni jej brata, Harry'ego i reszty. "Ostatni moment by się wycofać"- przeszło jej przez myśl. Niepewnie uniosła rękę i zapukała, po czym szybko zacisnęła oczy. Ale nikt nie odpowiedział. Zmarszczyła brwi i delikatnie nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi.
Wybraniec spał na łóżku, wyciągnięty na wszystkie strony. Najprawdopodobniej zrzucił w trakcie snu poduszkę i kołdrę, bo teraz leżały na ziemi. Ginny pokręciła z dezaprobatą głową i podniosła pościel, kładąc ją na swoje miejsce.
-Później- obiecała sobie szeptem. Ale tak naprawdę nie była pewna, czy jeszcze raz się zdobędzie, by spróbować to powiedzieć. Nie miała zielonego pojęcia, czego oczekuje od niej Harry- chce, by byli przyjaciółmi? Może kimś więcej? A może według niego, powinni zerwać kontakty?
Ruda sama przed sobą musiała przyznać, że mimo wszystkich jej prób nadal zależy jej na jego zdaniu. Niestety.
Kurczę, przecież była w związku! Miała chłopaka, ale nie był nim Potter. "Wynoś się z mojej głowy!" nawrzeszczała na Wybrańca w myślach, mimo świadomości, że to i tak nie pomoże. Nie pomogło. Potter został.
-Wrócę później- powtórzyła. Nie lubiła łamać obietnic.***
Ronowi (tak to się odmienia?, dop. aut.) chciało się spać. Nic więcej. Popatrzył nieprzytomnym wzrokiem po Pokoju Wspólnym, by odnaleźć swoją ukochaną kanapie, na której, o zgrozo, siedział nikt inny jak Dean.
-Złaź z mojej kanapuni- wycharczał Weasley, czując się niesamowicie zazdrośnie. Thomas popatrzył na niego jak na wariata.
-Piłeś coś?- spytał ostrożnie, przesuwając się trochę do tyłu, aż natrafił na oparcie kanapy. Ron popatrzył na niego z wyższością, rozsiadając się na wolnej części "kanapuni". Dean czym prędzej z niej zszedł i dopiero teraz zauważył w tle Padmę dającą mu dyskretne znaki. Chłopak po chwili skojarzył, że chodziło jej o to, iż Ron był śpiący. Ale wciąż mu się wydawało, że chodziło o coś więcej. Przecież tak nie zachowuje się człowiek, któremu tylko i wyłącznie chce się spać!
Chłopak Ginny spojrzał zza przymrużonych oczu na Rona pochrapującego na kanapie. Nagle w jego głowie zaświeciła się żarówka. Wyjął z szaty różdżkę i szepnął "Wingardium Leviosa", a Ron zaczął lewitować. To jest ten geniusz, z którym trzeba się narodzić!
-Zaraz wracam! -zawołał do panny Patil, na co ona z powątpiewaniem uniosła brew. Dean zignorował ją i podszedł do obrazu-wyjścia, otwierając go rozmachem. Usłyszał protest Grubej Damy, gdy uderzała o ścianę, ale przejął się nim mniej więcej tak bardzo, jak reakcją Padmy na jego pomysł. Niech zamilkną i dadzą pracować specjaliście! Skrzywił się lekko, gdy od tyłu dobiegł go odgłos czaszki uderzającej w kamień i odwrócił się powoli. Ronowi najwyraźniej nic się nie stało, pocierał teraz tylko swoje czoło. No i nie spał. Tak, to zdecydowanie można uznać za sukces. Deanowi przeszło przez myśl, czy chłopak aby nawet zorientował się, że wisi w powietrzu.
Starając się nie wypuścić przyjaciela, a raczej go nie spuścić na ziemię, pobiegł dalej przez korytarze Hogwartu. Co prawda ludzie się na niego dziwnie gapili, kiedy tak biegł, lewitując jakiegoś chłopaka jak osoba chora psychicznie, ale był im w stanie to wybaczyć. Czego się nie robi dla przyjaciół? Z tą lojalnością chyba powinien jednak zostać Puchonem. Co on jeszcze robił w Gryffindorze?
Zaśmiał się do siebie, ale zaraz spoważniał. Tak, śmianie się do siebie zdecydowanie nie poprawiało jego wizerunku w oczach innych. Ale co mógł poradzić?
Oddychając ciężko stanął przed dużymi drzwiami i niepewnie je otworzył.
-Dzień dobry, pani Pomfrey- przywitał starszą kobietę.
Pielęgniarka zmarszczyła brwi i spojrzała nic nierozumiejącym wzrokiem na Rona lewitującego w powietrzu i, znowu, śpiącego.
-Podobno jest śpiący- odpowiedział Thomas na niezadane na głos pytanie. - Chciałbym pożyczyć jakiś... Czy ja wiem? Coś pobudzającego- zrobił kilka pajacyków, by wyjaśnić, o co mu chodzi. Zaraz tego pożałował, bo usłyszał jak Ron za nim spada na ziemię. Skrzywił się. Znowu?!
Pani Pomfrey ruszyła w stronę rudzielca, który pomimo upadku wciąż był śpiący.
-Jak będziesz go tak traktował, sam się pobudzi- zauważyła, pomagając Ronowi wstać, ale ten się od razu zachwiał, więc z cichym westchnieniem położyła go na jednym z łóżek.
-Próbowałem- zapewnił ją najszczerzej jak umiał Dean. -Kilka razy wypadł z okna. Potem musiałem po niego biegać, bo zasypiał na błoniach.
Pielęgniarka spojrzała na niego z taką miną, że Dean zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno załapała, że to żart. W końcu postanowił się nie odzywać i tylko usiadł obok Rona.
Pani Pomfrey chyba mu odpuściła, bo zaczęła grzebać w tych swoich szafkach napchanych eliskirami, i Dean był całkowicie pewny, że nikt oprócz niej nie wiedziałaby, co gdzie jest. "Taki system antywłamaniowy"- pomyślał z uśmiechem.
Tymczasem kobieta wyciągnęła jakąś butelkę, nieróżniąca się niczym od całej masy innych butelek, i podała Ronowi. No, najpierw go obudziła, a potem mu podała eliksir. Chłopak wypił go niepewnie i... Chwila, że co?!
Zdenerwowany Thomas podbiegł do przyjaciela i wytrzeszczył oczy.
-Co pani mu podała?!- zawołał; głos mu zadrżał z nadmiaru emocji.
-Eliksir energetyzujący!- odkrzyknęła pani Pomfrey, ze zdenerwowaniem rozglądając się w około. W końcu jej wzrok skupił się na duszącym się Ronie. Wyszeptała pod nosem jakieś zaklęcie, wskazując na chłopaka, a ten zamknął oczy i upadł bezwładnie na szpitalne łóżko.
-Co pani mu zrobiła?!- jęknął przeraźliwie Dean.- Potem będzie na mnie!
-Uspokój się i pomyśl, zamiast panikować! Mamy tylko osiem godzin.
***
Aż mi głupio znowu tu coś publikować, po tak długiej przerwie. Chociaż... Pocieszę się myślą, że i tak nikt tego nie czyta!
Gdyby jednak ktoś (jakimś cudem) czekał na kolejny rozdział, to bardzo go PRZEPRASZAM. Możecie na mnie nawrzeszczeć czy coś... Obiecuję (obiecanki-cacanki -,-), że następny rozdział będzie dłuższy... Chyba.
Błagam o wybaczenie.
M.
CZYTASZ
HINNY || W Nadziei Na Lepszy Dzień
FanfictionHinny jakich wiele. Takie same, ale jednocześnie takie inne. Czy warto je więc przeczytać, skoro czytało się setki innych? Tak, warto. Bo mimo wszystkich podobieństw, to jest INNA historia. Może prawdziwa. Może nie, może całkowicie zmyślona i nierea...