Harry poczuł, jak coś w nim się wyrywa, chcąc zapobiec temu, co widzi. Jednocześnie jednak wciąż nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Więc stał tylko i się patrzył, choć było to nieco tępe.
Wiedział, że nie mógł mieć do nikogo pretensji. Miała pełne prawo do robienia tego, co robi. Chyba, żeby brać pod uwagę te głupie zasady Umbridge, ale mało kto ich przestrzegał. Z drugiej strony zaś miał ochotę odepchnąć od Ginny Deana i się na niego rzucić, nie przejmując się konsekwencjami. Na szczęście udało mu się opanować, czego nie można było powiedzieć o stojącym obok Ronie, który wydarł się na cały głos:
-CO TY WYPRAWIASZ?! Trzeba jednak być bardzo głupim, żeby się... Obrzydliwie... Miziać na miejscu publicznym! Co ty sobie myślisz?!
Chłopak wyjął różdżkę i miał zamiar uderzeń jakimś zaklęciem w siostrę. Harry czym prędzej krzyknął "Expeliarmus!", a różdżka przyjaciela wyleciała w powietrze i upadła z cichym stukiem na twardej, kamiennej posadzce.
-Co ty wyprawiasz?!- odparował.
Harry spodziewał się, że Ron odpuści, gdy zostanie rozbrojony, ale mocno się przewidział. Chłopak wstał gwałtownie i zaczął zbliżać się do Ginny z chęcią mordu w oczach. Potter bez zastanawiania stanął przed parą, już nie całującą się, a patrzącą z szokiem na rozwój wydarzeń, i rozłożył ręce w obronnym geście, jakby chciał zasłonić ich własnym ciałem.
-Hola, hola!- krzyknął.- Ogarnij się, stary! Zwariowałeś?!
Ron zamrugał kilkakrotnie. Potem przybrał luźną pozycję, całkowicie inną od tej przed chwilą, i popatrzył na Harry'ego, niezmiernie zdziwiony.
-Czemu miałbym zwariować?- spytał, lekko urażony, ale spokojnym tonem.
Harry z wrażenia klapnął na podłogę. Spojrzał pytająco na Ginny, ale ona tylko pokręciła głową w bezsilnym geście.
-Jak to, czemu miałbyś zwariować?- powtórzył.- Nie wiesz?
-Och, wie, wie- warknęła Ginny.- Ale nie chce się przyznać. Wiesz, on nigdy się nie całował. Jest zazdrosny- dziewczyna wstała, trzymając Thomasa za rękę, i odeszła dumnym krokiem.
Wybraniec za to zaczął patrzeć to na zdezorientowanego Rona, to na odchodzącą z chłopakiem Ginny. Może poprosić o pomoc Hermionę? Ale nie lepiej samemu spróbować wyjaśnić sytuację? Co robić, co robić!?
Odwrócił się z wahaniem do Rona. Co ma powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak skończony idiota?
-Ty serio nic... Nie... Pamiętasz?...
Weasley spojrzał na niego ze złością i irytacją.
-O co wam chodzi?!- wybuchnął.- Odczep się!
Tym razem Harry również się zdenerwował. Podniósł szybko różdżkę Rona z podłogi i rzucił mu ją w twarz, ale chłopak złapał w ostatniej chwili.
-Próbuję cię bronić, rozumiesz?!- wykrzyknął.- A ty, niewdzięczna żmijo, jeszcze na mnie wrzeszczysz! Więc dobrze, do widzenia! Pogadamy, jak się ogarniesz.
I odszedł szybkim krokiem, ledwo powstrzymując się, by nie biec. Ron z nienawiścią wywiercił dziurę wzrokiem w plecach byłego przyjaciela. Tak chce mu się grać?! Proszę bardzo! Ale to Potter będzie pierwszy przepraszał.
***
Hermiona ponownie zanurzyła pióro w atramencie i dokończyła zdanie. Przeczytała całość i uznała, że wyszło nader zgrabnie. Z uśmiechem odłożyła przybory i podniosła list, z zamiarem zaniesienie go do sowiarni i wysłania do adresata.
Wstała z fotela i przeciągnęła się, po czym lekko śpiąca ruszyła w stronę wyjścia, czyli dziury za portretem. Wyciągnęła rękę, z zamiarem popchnięcia obrazu, ale ktoś ją uprzedził. Przejście otworzyło się z wielką siłą, która uderzyła w jej wyprostowane palce. Jęknęła (nie)cicho i przyjrzała się z dłoni z nieśmiałym przerażeniem. Czy to normalne, że palce wyginają się w drugą stronę...? Chyba nie.
Krzyknęła z paniką. Nie znosiła ran, krwi, ani żadnych tego typu rzeczy. Zacisnęła oczy, zdrową ręką wymacała różdżkę w szacie, puszczając list, skupiła się i szepnęła "Episkey!". Drgnęła z bólu, kiedy kości się nastawiły, jednak po chwili z ulgą pomachała ręką.
Dopiero wtedy zauważyła, kto właściwie wszedł. Spojrzała na skrzywioną twarz Ginny. Tuż za nią stał Dean Thomas.
-Przepraszam!- mruknęła Ruda.- Nie patrzyłam jak wchodziłam, byłam zła-
-Co się stało?- przerwała jej Hermiona. Nie lubiła owijać w bawełnę.
Wzrok Ginny powędrował gdzieś na sufit za dziewczyną.
-Pokłóciłam się z Ronem- wyznała po chwili.
Brunetka zmarszczyła brwi. O co mogło tym razem pójść? Kątem oka zarejestrowała, że Dean się ulotnił.
Wzrokiem poprosiła o szczegóły.
- Niech ci będzie- poddała się siostra Rona.- Wiec, wracaliśmy z treningu, zatrzymałam się, bo Dean chciał mi pogratulować gry. Zagadałam się z nim i tak jakoś wyszło, czystko przypadkowo, że zaczęliśmy się całować. No i okazało się, że nie byliśmy ostatni, bo za nami szli jeszcze Harry i Ron. I zauważyli, jak ja z Deanem się całowałam, więc-
-Pokłóciłaś się też z Harrym?!- Hermiona znów przerwała jej w połowie zdania.
Ginny przewróciła z irytacją oczami.
-Daj mi dokończyć! Nie, nie pokłóciłam się z Harrym. Ron wpadł w furię i chciał mnie chyba zaatakować, wyglądał jak psychol. Harry go rozbroił i, o ile można tak powiedzieć, uspokoił. Czyli w pewnym sensie mnie obronił...- uśmiechnęła się lekko do siebie. Widząc zaniepokojone spojrzenie przyjaciółki, szybko dodała.-Nic się nie stało Ronowi. Nagle jakby zapomniał, co chciał zrobić, i zapytał z wyrzutem Harry'ego, czemu on każe mu się ogarnąć- zaśmiała się gorzko.- Trochę go pozwymyślałam, za kłamstwo, i się pokłóciliśmy. Odeszłam z Deanem, a Harry został z Ronem.
Hermiona chwilę przetrawiała usłyszane przed chwilą informacje, po czym niepewnie zapytała Ginny:
-A może on naprawdę nie wiedział, co robił?
Dziewczyna się oburzyła i cofnęła kilka kroków.
-Kłamał!- zawołała.
Nie chciała przyjąć do wiadomości, że mogło być inaczej. Że mogła się pomylić. Upokorzyć się.
-A może nie?- nalegała Hermiona.- Może mówił prawdę? Skąd możesz mieć pewność?
Weasley'ówna spojrzała z politowaniem na Gryfonkę. Jej wzrok od razu przeniósł się na pergamin leżący na ziemi. Uśmiechnęła się złośliwie.
-A ty to co, nagle taka lojalna wobec Rona?- wymruczała.- A ten słodki miłosny liścik, to do kogo? Bo chyba nie do mojego brata!
Hermiona automatycznie schyliła się, by podnieść swój list, ale Ginny była szybsza. Wyrwała się do przodu i w kilku krokach skróciła dzieląca je odległość. Z satysfakcją podniosła kartkę i odbiegła na drugi koniec Pokoju Wspólnego, po czym zaczęła czytać:
-"Drogi Wiktorze!
Oczywiście, że chętnie przystam na twoją propozycję. W sobotę, to jest dzień, w którym mamy wypad do Hogsmeade, mam całe wolne południe. Może spotkamy się w Trzech Miotłach, o godzinie 14? Jeśli się zgadzasz, to szybko odpisz.
Hermiona." O! Umawiasz się z Krumem? A gdzież się podziała wierność wobec Rona? Wisi i powiewa. Może mu o tym powiem? Jestem pewna, że się ucieszy!
Szatynka wzięła głęboki wdech i zacisnęła usta w cienką linię. A ona uważała Ginny za świetną przyjaciółkę, głupia! I naiwna!
-Ty też nie jesteś specjalnie wierna- odparowała. -Niby kochasz Harry'ego, ale jakoś obmacujesz się z Deanem!
W oczach Ginny zabłyszczały łzy.
-Nie chodzę z Harrym!- krzyknęła rozpaczliwie.- On mnie nie kocha!
Hermiona zamierzała odpowiedzieć coś ciętego, ale przeszkodziła im osoba, która właśnie w tej chwili weszła do Pokoju, rzucając zdziwione, i zarazem zaniepokojone spojrzenie na obie dziewczyny.
-O co chodzi?- zapytał głośno Harry.
Hermiona przewróciła oczami. On jak zwykle nic nie rozumiał!
-Ona- Ginny wskazała na brunetkę.- Dostała świra. Oskarża mnie o niewierność! Ciekawe, wobec kogo?! Sama niewierna! Do tego Kruma nadal pisze, to jednak była chyba prawdziwa miłość! Możemy wziąć się za wyjaśnianie Ronowi, co ona właściwie robi!
-Pewnie by się ucieszył. Nie spodziewałem do tego po tobie!- warknął Harry.
Hermiona ze strachem popatrzyła to na wzburzonego Harry'ego, to na Ginny. Wszyscy przeciw niej? Bardzo dobrze! Świetnie!
-Mam do tego pełne prawo!- zawołała jeszcze, i wyszła, trzaskając obrazem.
Zignorowała krzyki innych, gdy ich niechcący potraciła. Wściekle zeszła po schodach i zatrzymała się u stóp wyjścia z zamku, patrząc na błonia. Wyjsć, czy nie wyjsć? Oto pytanie.
Po chwili namysłu wyciągnęła różdżkę i krzyknęła "Avis!". Wokół niej pojawiły się małe, żółte ptaszki. Pozornie niewinne, ale dziewczyna wiedziała, do czego są zdolne. Automatycznie poprawił jej się humor.
Już miała wyjsć na światło dzienne, gdy usłyszała za sobą głos:
-Hermiona! Stój!
Odruchowo odwróciła się i ze zdziwieniem zauważyła Rona. Co on tu robił?... Przez chwilę rozważała napuszczenie na niego ptaszków, ale zrezygnowała. Zwierzęta zniknęły równie nagle, jak się pojawiły.
-Coś się stało?- zapytała więc.
-Wiesz, co się stało- odparł cicho Ron.- Mówili ci. Ale się pokłóciliście.
-Skąd wiesz?- zmarszczyła brwi. To się stało dopiero przed chwilą. Z tego, co wiedziała, Harry i Ginny od teraz z nim nie rozmawiali, więc skąd miał wiedzieć?
Ron za to wyglądał, jakby miał zamiar się popłakać z desperacji.
-Może jestem głupi, ale nie aż tak. To oczywiste, że Ginny poszła się ci wyżalić. Z nią był Harry. Ale jesteś zła, z czego wynika, że coś nie wypaliło. Nawet ja to rozumiem.
Hermiona wzruszyła ramionami. Że też na to nie wpadła! Najwidoczniej złość zaćmiła jej rozum.
Odetchnęła głęboko i postanowiła się uspokoić. Policzyła do dziesięciu, spojrzała na Rona i logicznie uznała w myślach:
On jest zły na siostrę i przyjaciela, ja też. Więc może będziemy się trzymać razem?
Stwerdziła, że to brzmi nawet sensownie, więc powtórzyła to samo na głos. Ron w odpowiedzi uśmiechnął się i pokiwał z aprobatą głową.
Przybili razem piątkę.
-Idziemy do Pokoju Wspólnego?- zaproponował Ron.- Harry i Ginny go opuścili, widziałem, jak gdzieś szli.
***
-Nie wiedziałem, że Rona byłoby na to stać- westchnął Harry.
Siedział z Ginny na błoniach od niecałej godziny, dotychczas jednak w ciszy. Po kłótni z Hermioną zgodnie wyszli z Wieży Gryffindoru. Obaj mieli dość dynamiczne charaktery, a biedny Pokój Wspólny mógłby tego nie wytrzymać. Najpierw mieli zamiar udać się na błonia, zaraz jednak się okazało, że nie tylko oni- zauważyli Rona idącego w stronę Hermiony, która ewidentnie miała ten sam pomysł.
-Już się spiknęli- prychnęła wtedy Ginny. Wybraniec doskonale to pamiętał.
Zrezygnowali więc i schowali się za filarem, czekając na rozwój wypadków. Tak jak przewidzieli, brat dziewczyny dość szybko dogadał się z brunetką. Ku ogólnemu zdziwieniu, Ron z Hermioną z uśmiechem przybili sobie piątkę i zawrócili. Harry i Ginny popatrzyli na siebie z zaskoczeniem, po czym wzruszyli ramionami i wyszli na dwór.
-Jest zazdrosny, wiesz, on nigdy się nie całował i- urwała. Zaraz jednak podjęła.-... widziałam, jak patrzył na Hermionę z Krumem, nie mógł wytrzymać, że kolejna osoba się całuje, i to jego siostra.
Dziewczyna popatrzyła ze strachem na Harry'ego, czy aby nie zauważył nagłej przerwy, na szczęście jednak nic nie wskazywało na to, że tak się stało.
-Ale i tak nie powinien się na ciebie rzucić- odparł chłopak. Ginny siłą rzeczy przyznała mu rację. Po co ona właściwie broniła brata?
List Hermiony zaciążył jej w szacie. Cały czas go miała. Być może w ten sposób zniszczy przyjaźń przyjaciółki i słynnego szukającego? Nie miała na to najmniejszej ochoty. Ale co teraz ma z tym zrobić? Przecież nie wróci do niej i nie odda listu, to by było przeciw wszelkiej godności... A Ruda nie zwykła przepraszać. Dorastając wsród sześciu starszych braci, nie znała pokory.
Przemknęło jej przez myśl, by zapytać o zdanie Harry'ego. Zaraz to wykluczyła, nie była w stanie przewidzieć skutków. Prawdopodobnie chłopak wtedy odwróciłby się od niej, uznając to zachowanie za karygodne, zresztą podobnie jak ona. Wtedy zrobiła to jednak ze złości, a teraz nie miała odwagi przeprosić. Zaśmiała się w duchu. Przykładna Gryfonka- nie ma odwagi! Może tiara się pomyliła? Być może powinna być w Hufflepuffie?
-O czym myślisz?- zapytał cicho Harry. Ginny skarciła się w myślach. Pewnie miała lekko nieprzytomny wzrok, jak to zwykle robi, gdy się nad czymś usilnie zastanawia. Na Merlina!
-O niczym- skłamała. Harry uśmiechnął się kpiąco, ale nic nie powiedział. Znowu zapadła cisza.
Siedząc obok siebie patrzyli na potężny zamek na tle nieba. Po chwili dziewczyna oderwała oczy od budowli i popatrzyła dyskretnie na Wybrańca. Ze stoickim spokojem wpatrywał się przed siebie, w ogóle nie zwracając na nią uwagi. Ginny w pewnym sensie to odpowiadało- było o wiele lepiej, gdyby nie dowiedział się o liście leżącym w jej kieszeni.
***
O rany, wszyscy się cały czas u mnie kłócą... Chyba zwariujecie XD
Ostatnio zauważyłam, że to opowiadanie ma aktualnie ponad tysiąc wyświetleń. I wiecie co? Wow. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się nawet stu, kiedy zaczynałam to pisać! Dziękuje wam!
Do za tydzień!
M.
CZYTASZ
HINNY || W Nadziei Na Lepszy Dzień
ФанфикHinny jakich wiele. Takie same, ale jednocześnie takie inne. Czy warto je więc przeczytać, skoro czytało się setki innych? Tak, warto. Bo mimo wszystkich podobieństw, to jest INNA historia. Może prawdziwa. Może nie, może całkowicie zmyślona i nierea...